Artur Mroczka odżył dopiero w Tarnowie. Teraz przepowiadają mu najlepszy sezon w karierze

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: zawodnicy Unii Tarnów
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: zawodnicy Unii Tarnów

Występy w z jaskółką na piersi to bez wątpienia jeden z najlepszych okresów w karierze Artura Mroczki. - Po czarnej serii nietrafionych wyborów, dopiero w Tarnowie odżyłem. W końcu wracam na dobre tory - opowiada.

Wcześniej nie miał szczęścia do klubów, z którymi podpisywał kontrakty. Przeważnie wynegocjowane stawki dobrze prezentowały się na papierze, ale kiedy zaglądał na konto, to świeciło pustkami. Nierzadko musiał się handryczyć z byłymi pracodawcami o pieniądze. Kilka lat najzwyczajniej w świecie klepał biedę.

- Jeżdżę na żużlu już dobrych parę sezonów. Zaczynałem w Grudziądzu, później był Gorzów, Gdańsk i epizod w Toruniu. W pewnym momencie moja kariera wyhamowała. "Robiłem" wynik, ale nie zawsze otrzymywałem za swoją pracę wynagrodzenie - zdradza Artur Mroczka.

Taki stan rzeczy odbijał się bardzo mocno na jego formie oraz przygotowaniu sprzętowym. Stare przysłowie mówi bowiem, że "gdy się nie ma miedzi, to się na czterech literach siedzi". - Brak finansów wpływał na to, że nie mogłem inwestować w sprzęt, w takim stopniu jakim bym sobie życzył. Jedna przeszkoda rodziła kolejne i tak koło się zamykało - dodaje.

Dopiero w Tarnowie odzyskał równowagę. Po latach zaciskania pasa, odmawiania sobie wielu rzeczy, Mroczka może wreszcie zakomunikować, że jest uzbrojony po zęby i przygotowany do ponownego szturmu na PGE Ekstraligę. Jego postawa może okazać się kluczowa w kontekście walki Grupy Azoty Unii Tarnów o utrzymanie w najlepszej lidze świata.

- Będzie dużo nowego sprzętu. Na tę chwilę mój park maszyn będzie wzbogacony o pięć świeżutkich maszyn. Oczywiście pozostaje też sprawdzony sprzęt z poprzedniego sezonu. Będzie więc na czym się ścigać. Gorszy nie będę, a tylko lepszy. Od niektórych ludzi słyszę głosy, że to będzie mój najlepszy sezon w karierze. Życzyłbym sobie, aby te przepowiednie się spełniły - mówi.

Mroczka nie przewiduje rewolucji jeśli chodzi o mechaników i ludzi szykujących mu silniki. 28-latek nadal będzie korzystał ze swojego zaufanego człowieka tunera - Ryszarda Kowalskiego. - Z panem Rysiem znamy się już na tyle długo, że nie muszę szukać szczęścia u innych tunerów. Zawsze mogę do niego przyjechać, kiedy coś mi nie pasuje i wprowadzamy korekty to od ręki - wyjaśnia.

ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja

Źródło artykułu: