Decyzje o zakończeniu startów w obu tych przypadkach były dość nieoczekiwane. Trener MRGARDEN GKM-u Grudziądz nie był jednak zdziwiony takim obrotem spraw w przypadku Mike'a Trzensioka. - Jak ma iść do jakiegoś klubu i się męczyć, to po co? Sport żużlowy nie jest taką sobie zabawą dla każdego. Człowieka musi być na to zwyczajnie stać. Jeśli ktoś ma dokładać do interesu, to przecież mija się z celem - wytłumaczył Robert Kempiński.
Trzensiok swego czasu potrafił notować niezłe występy i był postrzegany jako żużlowiec z potencjałem. - Mike miał papiery, by coś w tym sporcie osiągnąć. Poza zdolnościami i smykałką do sportu, trzeba też mieć szczęście i trafić z odpowiednim sprzętem. Wynik w żużlu ma wiele składowych, które muszą zagrać w jednej chwili. To nie takie proste. Nie ma tak, że mówisz "chcę być żużlowcem" i jeździsz - przypomniał.
Nasz rozmówca twierdzi, że w wielu przypadkach powodem zakończenia kariery przez zawodników jest brak pieniędzy na inwestycje. - Jeśli żużlowiec jest zbyt słaby na seniorską pozycję w PGE Ekstralidze i ma iść do klubu z niższej ligi, a przy tym nie mieć środków na sprzęt, to jest bez sensu. To tak, jakby ktoś miał być kierowcą rajdowym nie mając na klocki hamulcowe, czy na olej. Nie ma sponsorów, nie ma jazdy - zakończył Kempiński.
ZOBACZ WIDEO Z 1:5 na 4:2. W finałowym biegu na Motoarenie działo się!
Szkoda trochę chłopaków