Michał Czajka, WP SportoweFakty: W zeszłym sezonie Patryk Dudek, a więc jeden z zawodników Monstera, wywalczył srebrny medal w cyklu Grand Prix. To była dla pana miła niespodzianka? W sumie był to jego debiut w elicie.
Joe Parsons, marketing specialist w firmie "Monster": Niespodzianka? Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Patryk jest z pewnością zawodnikiem z czołówki światowej.
Czyli może walczyć o złoto w nadchodzącym sezonie?
Oczywiście, że może. Jak powiedziałem, jest jednym z najlepszych zawodników na świecie i jestem pewien, że w sezonie 2018 będzie tak, jak w poprzednim. Mam tu na myśli fakt, że wielu młodych i głodnych sukcesu zawodników będzie walczyło o medale w cyklu Grand Prix. Wierzę, że Patryk jest właśnie jednym z nich i jest w stanie tego dokonać. Pamiętajmy jednak, że to jest żużel. Patryk z pewnością będzie o tym pamiętał i działał spokojnie - krok po kroku.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliście
W przerwie zimowej jedną z większych niespodzianek na rynku transferowym były przenosiny Grega Hancocka do 2. ligi. Pana też to zaskoczyło?
Prawdę mówiąc, nie. Widać, że Greg ma bardzo dobre relacje z nowym właścicielem rzeszowskiego klubu. Uważam również, że to bardzo dobrze, iż Greg będzie przekazywał swoje bogate doświadczenie młodym zawodnikom, a słyszałem, iż właśnie tak ma być w jego nowym klubie. Cieszę się razem z nim, że udało mu się znaleźć takie miejsce w polskiej lidze.
Amerykanin zdecydował się również na stworzenie ze swoim mechanikiem teamu, w którym ma właśnie pomagać kilku zawodnikom. Jak podoba się panu ten pomysł?
Uważam, że to świetne posunięcie. Wydaje mi się, że bardziej doświadczeni zawodnicy powinni właśnie brać przykład z Grega. Fajnie byłoby, gdybyśmy mieli kilka takich teamów.
Greg Hancock wraca po kontuzji. Czy myśli pan, że może mu być ciężko odegrać znaczącą rolę w cyklu Grand Prix?
Greg to czterokrotny mistrz świata i ma większe doświadczenie niż ktokolwiek inny. Jestem przekonany, że będzie on znowu jeździł na takim poziomie, jakiego wszyscy od niego oczekujemy. Miał sporą przerwę i dużo czasu na rehabilitację i konieczne operacje. Mam pewność, że wykorzystał ten czas na to, by w stu procentach się wykurować i wrócić w najwyższej formie.
W sezonie 2018 najprawdopodobniej nie będzie turnieju Grand Prix w Australii. To dla pana duże rozczarowanie?
Na szczęście nie mamy jeszcze całkowitej pewności, że tak właśnie będzie. Może będziemy się ścigać w Melbourne, a może nie. Wierzę jednak, że jest jeszcze na to szansa, by tegoroczne Grand Prix się tam jednak odbyło.
W zeszłym roku niestety mieliśmy także nieprzyjemną sprawę w sporcie żużlowym związaną z wpadką dopingową Grigorija Łaguty. Jaka była pana reakcja, gdy się pan o tym dowiedział?
To na pewno nie jest dobre dla naszej dyscypliny. Moim zdaniem, wszystkie kluby powinny sprawdzać wszystkich swoich zawodników przed i w trakcie sezonu, żeby chronić swoją inwestycję. Byłoby to również z korzyścią dla żużla.
Obawia się pan więc, że takie sytuacje mogą się powtarzać?
Mam nadzieję, że nie. Niestety właściwie wszędzie się tak dzieje. Wszyscy znamy przykłady np. z Igrzysk Olimpijskich mimo, że przecież są tam dokładne kontrole. Musimy jednak wszyscy z tym walczyć, by jednak takich sytuacji było jak najmniej.
Jak podoba się panu pomysł Speedway of Nations, który ma zastąpić DPŚ?
Moim zdaniem, Speedway of Nations jest znacznie lepszym pomysłem niż DPŚ, bo w tym wypadku naprawdę możemy mówić o rywalizacji drużynowej. W DPŚ mieliśmy zespoły narodowe, ale w każdym biegu jeździł jeden zawodnik z każdego kraju, więc trudno tu mówić o jeździe zespołowej.