Teraz zdaję sobie sprawę, że mistrzem świata już nie zostanę - rozmowa z Davidem Howe, zawodnikiem KMŻ-u Lublin

David Howe wystąpił w niedzielę w meczu Kolejarza Rawicz z KMŻ-em Redstar Lublin. Zdobył w nim pięć punktów oraz dwa bonusy. Po zawodach w obszernej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Anglik opowiedział między innymi o tym, dlaczego dziś walczy na drugoligowych frontach w Polsce, skoro jeszcze kilka lat temu był świetnie zapowiadającym się żużlowcem.

Jarosław Handke: Co możesz powiedzieć o niedzielnym meczu w Rawiczu pomiędzy Kolejarzem, czyli twoją byłą i KMŻ-em Redstar Lublin - obecną drużyną?

David Howe: Tor był dość trudny. W tym roku były to dla mnie pierwsze zawody w Polsce. W związku z tym ze swoich startów w dwóch pierwszych biegach mogę być zadowolony. Nie potrafię natomiast pojąć dlaczego sędzia wykluczył mnie z powtórki biegu czternastego. Byłem delikatnie potrącony przez mojego partnera z drużyny, zobaczyłem, że jest z przodu więc wstałem i chciałem kontynuować jazdę. To nie jest problemem. Po chwili okazało się jednak, że arbiter postanowił mnie wykluczyć. Gdybym swą jazdą sprawił jakieś trudności rywalowi z Rawicza, to rozumiem, ale nic takiego nie miało miejsca. Dla mnie to dziwna decyzja sędziego, ale generalnie ze swojego pierwszego meczu w Polsce w tym sezonie mogę być chyba zadowolony.

Jeździłeś w barwach Kolejarza w 2005 roku. W związku z tym miałeś okazję poznać ten tor. Czy mocno zmienił się w stosunku do tego, jaki był przed kilkoma laty?

- Właściwie to na tym torze pojechałem tylko w jednych zawodach, ponieważ w tamtym sezonie złamałem nogę. Pamiętam, że było wtedy trochę dziur na torze i to do dnia dzisiejszego nie za bardzo się zmieniło. Generalnie tor jest fajny, wielka szkoda, że nie udało nam się tutaj zwyciężyć.

Jak już wspomniałem, w 2005 roku byłeś zawodnikiem klubu z Rawicza, dlaczego nie zdecydowałeś się na prolongatę umowy także na 2006 rok?

- Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że w sezonie 2006 w ogóle nie jeździłem w Polce. Rok wcześniej wystąpiłem w jednym spotkaniu w Rawiczu oraz na wyjeździe w Łodzi, gdzie zdobyłem komplet piętnastu punktów. Po tym meczu usłyszałem jednak, że zdobyłem zbyt wiele punktów i jestem zbyt drogim zawodnikiem, przez to, że przywiozłem komplet punktów (śmiech – przyp.red). Później przyszła kontuzja nogi, o której już mówiłem i w kolejnym meczu zdobyłem dla Kolejarza bodajże pięć czy sześć punktów, a to było z kolei za mało. Gdybym otrzymał propozycję podpisania kontraktu w Rawiczu na sezon 2006, to myślę, że bym z niej skorzystał, tym bardziej, że znam działaczy Kolejarza. Takiej propozycji jednak nie dostałem i w tamtym roku miałem przerwę od polskiej ligi. Dla mnie starty w niej są ważne i mam nadzieję, że w 2009 roku będę regularnie jeździł w barwach zespołu z Lublina.

Dlaczego wybrałeś klub z Lublina w sezonie 2009?

- Kilka lat temu miałem pewne problemy w Gnieźnie. Nagłośniono wtedy sprawę, jakobym miał specjalnie nie przyjeżdżać na mecze mojej drużyny. A prawda była taka, że nie otrzymywałem pieniędzy w terminie. Po tej sytuacji naprawdę trudno mi było o znalezienie klubu. W 2008 roku podpisałem umowę w Grudziądzu, tam jednak nie szło mi najlepiej. Przed sezonem 2009 nie otrzymałem żadnych propozycji z Polski, mój menedżer dogadał się jednak z działaczami z Lublina i właśnie z tym klubem podpisałem kontrakt. Bardzo się z tego cieszę, gdyż byłem naprawdę zdesperowany, by jeździć w Polsce w tym roku. Szczerze mówiąc, jestem bardzo zadowolony z tego, że udało mi się znaleźć angaż w waszym kraju.

W 2002 roku zostałeś trzecim juniorem świata. Wtedy wydawało się, że kariera Davida Howe’a potoczy się zupełnie inaczej i za pięć-sześć lat będzie liczącym się zawodnikiem. Tymczasem sprawy obrały zupełnie inny kierunek…

- Szczerze mówiąc, to sam sobie często zadaję to pytanie i nie mogę uzyskać od własnej osoby na nie odpowiedzi. Rok 2002 był dla mnie dobrym rokiem. Sezon 2003 był jeszcze lepszy, jeździłem naprawdę bardzo dobrze na Wyspach Brytyjskich, wystąpiłem nawet w kilku turniejach z cyklu Grand Prix. Następnie przytrafiły mi się kontuzje nogi. W latach 2003-2006 miałem dwukrotnie złamaną nogę w kilku miejscach i przez bardzo długi czas wracała ona do sprawności. Po powrocie nie było łatwo, także z pieniędzmi, bo wiadomo, że po takiej przerwie są pewny problemy choćby ze sponsorami. To wszystko zahamowało w znaczny sposób rozwój mojej kariery. Teraz zdaję sobie sprawę, że mistrzem świata już nie zostanę. Po prostu staram się być coraz lepszym zawodnikiem. Była duża szansa na to, bym stał się klasowym żużlowcem w pewnym momencie, ale nie potrafię sobie odpowiedzieć, dlaczego nigdy nie zrobiłem tego decydującego, najważniejszego kroku.

Startujesz głównie na Wyspach. Jakie różnice zauważasz między liga polską i angielską?

- Przede wszystkim w Polsce tory są dużo dłuższe. Wiele sezonów w Anglii spędziłem w barwach Wolverhampton Wolves, którego obiekt jest bardzo krótki. Przez to nie jest mi łatwo się przestawić na długie polskie tory. Ponadto w Polsce jest więcej agresji i walki na zawodach. Poziom w Polsce jest także wyższy od tego w Anglii. Ponadto kibice wytwarzają atmosferę na stadionach w waszym kraju.

Wspomniałeś o kibicach, co więcej możesz powiedzieć, porównując fanów w obu tych krajach?

- Nie ma w ogóle co porównywać presji, jaką wywierają kibice na swoje drużyny w Polsce do tego, co ma miejsce w Anglii. W Polsce na stadionach jest wielu kibiców, jest głośno. Kiedy pojedziesz gorzej, to masz świadomość tego, że nie są oni zadowoleni z twojej postawy. Ale to jest właśnie fajne, jest to istotą tego sportu. W końcu kibic płaci za bilet i ma prawo wywierać jakąś presję na swoich zawodników. Świetna sprawa to także oddanie kibiców, co pokazują choćby fani z Lublina, którzy przebywają ogromny dystans do Rawicza, by nas dopingować. Tak powinno właśnie być.

Na koniec nie spytam cię o konkretne kwoty, lecz o porównanie zarobków w Polsce i w Anglii. Gdzie można więcej zarobić?

- Zdecydowanie w Polsce, można tu zarobić dużo więcej niż w Anglii.

Komentarze (0)