Greg Hancock: Trudno jest porzucić kalifornijskie słońce, by podbijać Europę (wywiad)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Greg Hancock, Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Greg Hancock, Tai Woffinden
zdjęcie autora artykułu

Żużel w USA to zupełnie inny sport niż to, co znamy w Europie. Greg Hancock mocno pracuje, by speedway zza wielkiej wody znów coś znaczył. Nikt nie wie jednak lepiej, jak wiele trzeba włożyć w to, by zrobić wielką karierę tysiące kilometrów od domu.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Rozwój żużla w Stanach Zjednoczonych jest dla pana jednym z priorytetów. Czy wierzy pan w to, że jest możliwa nowa generacja żużlowców z USA walcząca o medale? 

Greg Hancock, czterokrotny Indywidualny Mistrz Świata: Wiara to złe słowo. Ja mam nadzieję, że tak będzie. Mamy w Stanach Zjednoczonych wielu młodych zawodników, którzy się rozwijają. Podstawowym pytaniem jest to, czy są gotowi by wyjechać za wielką wodę, by podbijać Europę. To byłby dla nich prawdziwy test, bo musieliby porzucić kalifornijskie słońce, rodzinę i przyjaciół, a także kompletnie zmienić swoje życie, by zaadaptować się do tego, jak to wygląda w Europie. To zupełnie inny styl życia, a nad taką zmianą trzeba zachować kontrolę. To test dla każdej z osób, które decydują się na taki krok.

Czy Luke Becker, którego ostatnio dołączyliście do tego teamu Hancock-Haj ma predyspozycje do tego, by sprawdzić się na starym kontynencie?

On ma niesamowity talent. Jest zmotywowany do walki i do tego, by pokazać się w Europie. Trenował ze mną w Kalifornii i zadawał mi mnóstwo pytań. Ja sam jestem podekscytowany, że mogę pomóc temu dzieciakowi i wierzę w to, że tak się stanie. Zabrałem go teraz do Europy i tu zbiera swoje doświadczenie.

ZOBACZ WIDEO Gorące ambasadorki One Sport, czyli SEC Girls

Czy już niedługo pańscy krajanie mogą zaczynać podbijać na nowo Europę?

Mamy szansę na solidną przyszłość. Z pewnością jest inaczej niż w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, kiedy do Europy przyjechaliśmy ja z Billym Hamillem, ale nie widzę w tym problemu. Cieszę się, jak widzę chłopaków, którzy chcą pokazać amerykański żużel w Europie.

U was nie widać od lat wyników wśród młodszego pokolenia, w przeciwieństwie do Australijczyków. Serca, krew i dusze Jankesów chyba nie są gorsze od Kangurów?

Doskonałe porównanie. Australijczycy to niesamowici ludzie. Te młode chłopaki potrafią świetnie się odnaleźć dzięki swojemu stylowi życia. Amerykanie może nie są tacy...

Zdesperowani? Skoncentrowani na celu, do którego dążą?

Może nie zdesperowani, ale skupieni na jednej rzeczy - chcę być żużlowcem i chcę wygrywać. W Ameryce tego brakowało u tych, którzy jechali zawojować Europę. Myślę, że właśnie Luke Becker może odmienić sytuację o 180 stopni i pokazać jeszcze młodszym od siebie, do jak wysokiego poziomu można dojść.

Amerykanie często są zszokowani tym co widzą po pokonaniu Atlantyku. Żużel w waszym kraju jest zupełnie inny, tory dużo krótsze, a atmosfera mocno piknikowa. Może dobrym pomysłem byłaby budowa obiektów w stylu europejskim?

Na pewno dobrze byłoby mieć jakieś tory w stylu europejskim, jednak trudno jest zjeść ciastko i mieć ciastko. Amerykański żużel został zbudowany na rywalizacji na krótkich, technicznych torach, w których zawodnicy mają za zadanie stworzyć prawdziwe show.

Lokalni matadorzy nakręcający tłumy z sąsiedztwa?

Dokładnie tak, choć wcale nie jest tak, że nie muszą oni mieć odpowiednich umiejętności. Nie jest łatwo jeździć na 250-metrowym torze. By walczyć z rywalami trzeba mieć doświadczenie, w sumie jest to tak naprawdę zupełnie inny sport. Jak wpuściłbyś na taki tor Europejczyka, czekałaby go niesamowicie trudna przeprawa. Wszystko zależy od perspektywy, jednak prawdą jest, że musimy znaleźć odpowiednią, wypośrodkowaną drogę. Nie wszystko musi być czarne i białe, trzeba znaleźć w tym odpowiedni odcień szarości.

Kilka lat temu pojawiły się w mediach informacje, że pański syn próbuje jazdy na żużlu. Jak sobie radzi?

Mój starszy syn Wilbur, to wielki kibic żużla, który jest zakręcony na punkcie tego sportu. Jeździ coraz więcej na motocyklach o różnej pojemności, od 125, przez 140, 150, 250, już nawet po mój motor do klasycznego żużla. Ma dwanaście lat i myślę, że sobie radzi. Próbował wielu dyscyplin, jak choćby piłka nożna czy koszykówka, ale za każdym razem wraca do żużla.

Czyli wszystko na to wskazuje, że serial pod tytułem Hancock w żużlu to nie jest zamknięty temat?

Moja żona zawsze powtarza: Czy jesteś gotowy, by zrobić to raz jeszcze? Zobaczymy!

Skoro żona pyta, to czy sama jest gotowa?

Czy jest gotowa? Nie sądzę, była przy mnie przez tyle lat, nie wiem, czy chce przeżywać to raz jeszcze!

Źródło artykułu:
Czy obecne pokolenie amerykańskich żużlowców jest w stanie nawiązać do sukcesów Hancocka, Hamilla i Ermolenki?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (12)
avatar
rzeszuf
24.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tu nie o kase chodziło.. Miasto sie spodobało po prostu  
Fazik
24.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ale tez zawodnicy traktuja ten sport bardziej jako hobby, atmosfera piknikowa,jednak fajnie jak mozna sobie z zawodnikiem "pogadac",mozna po zawodach podejsc,zobaczyc sprzet,itd.,kasa w EU jest Czytaj całość
avatar
LEGION STAL
24.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Niemartw się Greg, Rzeszów też jest słoneczny.  
avatar
Petrus
24.03.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
"Trudno jest porzucić kalifornijskie słońce, by podbijać Europę". Za pieniądze ksiądz się modli, za pieniądze świat się podli, jak mówią doświadczeni życiowo.  
avatar
eleventh_2010
24.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Redaktor chciałby usłyszeć aby Hancock powiedział ze w stanach budują coś na wzór motoareny i rajderzy poświęcą całe swoje życie dla speedway'a aby tylko kiedyś wystąpić w jednym meczu polskiej Czytaj całość