Psychoza przed inauguracją w Toruniu. Był cyrk i ludzie w różnych maskach (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jarosław Hampel przed Emilem Sajfutdinowem
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jarosław Hampel przed Emilem Sajfutdinowem

To była najtrudniejsza inauguracja na toruńskiej Motoarenie dla firmy One Sport. - Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z taką psychozą - mówi nam Jan Konikiewicz. W tej chwili trudno powiedzieć, czy cykl wróci w przyszłym roku na Motoarenę.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: To była najtrudniejsza z waszych inauguracji sezonu w Toruniu?

Jan Konikiewicz, One Sport: Chyba tak. Było trudno z wielu powodów. Sporo zamieszania mieliśmy wokół kwestii torowych, a poza tym wiele osób drżało o bezpieczeństwo zawodników. Mam wrażenie, że przed zawodami wszyscy kreślili czarne scenariusze. Mało było pozytywnych sygnałów i podejścia na zasadzie: "zróbmy to, na pewno się uda i będą świetne zawody." Środowisko szukało negatywów, grzebało w różnych sprawach, zamiast ciągnąć temat w dobrą stronę lub po prostu zostawić go w spokoju. Trochę tego nie rozumiem, bo nam nigdy nie brakowało zdrowego rozsądku. Gdyby się nie dało jechać, to zawodów by nie było. Udało się znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące wiele stron, decyzja o przełożeniu na niedzielę była trafiona, więc odbieramy to jako sukces u progu ważnego dla nas sezonu.

Czyli czuliście na plecach oddech prezesów klubów ekstraligowych, którzy nie byli zachwyceni tym, że ich zawodnicy mają pojechać w Toruniu?

To jest w sumie ciekawe pytanie, bo oddech i presję czuliśmy, ale tak naprawdę nie wiemy z czyjej strony. Docierały do nas różne negatywne sygnały, ale od nikogo nie usłyszeliśmy nic wprost. I to jest właśnie najdziwniejsze.

Jak to?

Kiedy rozmawialiśmy z kimś osobiście, to za każdym razem ta osoba zrzucała to na kogoś innego. Coś na zasadzie: "to nie my, to oni". Nikt nie powiedział nam, że ma z czymś problem. Presja była jednak wyczuwalna. Wcześniej z aż taką psychozą się nie spotkaliśmy. A najdziwniejsze jest to, że nie mogliśmy za bardzo znaleźć źródła, z którego płyną te negatywne wibracje i postarać się wyjaśnić temat. Później okazało się, że z dużej chmury spadł mały deszcz.

To znaczy?

Tor wcale nie był niebezpieczny. Dało się na nim nieźle ścigać. Pogoda też dopisała, a same zawody udało się zamknąć w niecałe dwie godziny, co jest sporym wyczynem. Nie będę sam oceniać tej rundy na tle innych, ale wszystkie obawy, o których było tak głośno, można było włożyć między bajki już po oficjalnym treningu. Co ciekawe, po drodze nawet pojawiła się próba insynuacji, że konkretni zawodnicy dzwonią wszędzie - znów nie wiadomo gdzie i do kogo, ale na pewno nie do nas - że nie chcą jechać, bo tor jest niebezpieczny. Dziwnym trafem ci sami zawodnicy byli w międzyczasie na torze, widzieli go z bliska, nie zgłaszali żadnych przeciwwskazań, a finalnie byli jednymi z najlepszych w niedzielę. Mieliśmy taki trochę Latający Cyrk Monty Pythona w Toruniu, ludzie przybierali różne maski, nie wiem czy z nudów, czy po prostu ze złej woli.

Była pogoda i ściganie, ale kibice nie dopisali.

Na trybunach pojawiło się około 6000 - 6500 osób. To wcale nie jest taki zły wynik. Poza tym proszę pamiętać o tym, że my produkujemy turnieje nie tylko dla ludzi na stadionie, ale także dla telewidzów i to nie tylko w Polsce. Mimo zmiany anteny na Eurosport 2 w ostatniej chwili, oglądalność była bardzo dobra. Wszystko trzeba oceniać w określonym kontekście i sytuacji. Nasz team marketingowy wykonał kawał dobrej roboty, gratuluję chłopakom, bo od razu na starcie sezonu zostali rzuceni na głęboką wodę. Wszystkim którzy myślą, że takie turnieje same się organizują, polecam spojrzeć na to od środka i wreszcie przestać wszystko widzieć w czarnych barwach, bo naprawdę mamy być z czego w Polsce dumni i powinniśmy razem rozbudowywać potęgę polskiego żużla w każdy możliwy sposób, a nie cały czas szukać dziury w całym, marudzić na każdym kroku.

Może i nie jest to zły wynik, ale liczyliście na 10 000 kibiców. Frekwencja była zdecydowanie gorsza niż w poprzednich latach. Czy to czas, żeby coś zmienić i odejść od Torunia na inaugurację? Ta formuła chyba się wyczerpuje.

Być może jest w tym trochę prawdy. Przeanalizujemy temat na spokojnie. Pierwsza myśl jest taka, że te zawody być może odbywają się zbyt wcześnie. Pogoda o tej porze roku to jednak mocno loteryjny temat, kibice jeszcze nie mają w głowie tego, że to już. Chcemy zaczynać szybko, ale końcówka marca to może trochę zbyt szybko. Sam temat formuły Speedway Best Pairs to temat na osobną rozmowę. Wiele osób zapomina, lub nie wie, w jakich okolicznościach i dlaczego SBP z teamów narodowych przemieniło się w teamy sponsorskie. Nie była to nasza decyzja, ale to już przeszłość. Trzeba patrzeć przed siebie, a nie skupiać się na tym co było, lub mogło być.

A może po prostu ta impreza jest za długo w Toruniu?

Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Zobaczymy, co przyniosą nasze wewnętrzne dyskusje. Na ten moment niczego nie wykluczamy. Może nic się nie zmieni, a może to była ostatnia tego typu inauguracja na Motoarenie. Jednocześnie chciałbym znowu wytrącić wszystkich z tego negatywnego podejścia. Wielu skupia się na tym, że ludzi było za mało, a ja bardzo się cieszę i dziękuję tym fanom, którzy w to niedzielne, wiosenne popołudnie oklaskiwali żużlowców po półrocznej przerwie, bo dali z siebie wiele i chyba w większości byli zadowoleni z tego debiutu w 2018. Mówiąc wprost, myślę, że było fajnie, a szukanie dziury w całym pozostawiam innym, bo widocznie z tego czerpią swoją energię do działania. Jeśli mogę mieć jednak radę dla wszystkich narzekających - polecam zmianę nastawienia na pozytywne, wówczas wszystkim będzie łatwiej. Trochę ambicji, uporu, determinacji i można posuwać rzeczy do przodu, budować, a nie psuć. Dziękujemy raz jeszcze wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że naszą inaugurację sezonu 2018 możemy ocenić in plus.[b]

ZOBACZ WIDEO Oficjalne promo 2018 PZM Warsaw FIM SGP of Poland

[/b]

Źródło artykułu: