Fredrik Lindgren zapytany, po przegranym meczu przez forBET Włókniarz Częstochowa 37:53 w Gorzowie Wielkopolskim, czy to był problem ze sprzętem, nie szukał wymówek. Przyznał wprost, że to on zawalił. - To nie problem ze sprzętem, a ze mną. Źle wybierałem ustawienia do nawierzchni, przegapiłem zmianę warunków na torze. Tak naprawdę nie jeździłem zbyt dobrze na tym owalu. Nie wybierałem optymalnych ścieżek, nie potrafiłem ich odnaleźć. To był kompletnie nieudany dzień dla mnie - odparł Szwed.
Przed tym meczem Lindgrena nazywano przecież żużlowcem z kosmosu, był bardzo szybki i niemal nieomylny. Na "Jancarzu" natomiast nie wygrał żadnego wyścigu, a w czterech swoich startach przywiózł dla drużyny zaledwie cztery "oczka". W dodatku dwukrotnie został przywieziony przez zawodników Cash Broker Stali Gorzów na 1:5 i także dwukrotnie oglądał plecy Rafała Karczmarza, juniora miejscowych.
Ostatecznie ekipa Marka Cieślaka przegrała w Gorzowie aż 37:53, choć w pewnym momencie nawet prowadziła sześcioma punktami. Do korzystnego rezultatu na pewno zabrakło punktów Szweda. - Jesteśmy rozczarowani. Przyjechaliśmy tutaj, żeby spróbować wygrać. Byliśmy blisko osiągnięcia tego celu. Szło nam dobrze, ale później zabrakło tak naprawdę moich punktów - ocenił lider klasyfikacji przejściowej Grand Prix. - Musimy o tym jak najszybciej zapomnieć i skupić się na kolejnym meczu - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Speedway of Nations to szansa dla Rosjan
Jak ja uwielbiam takie pisanie:-). Następne punkty mu uciekną?? Tzn ile 2 - 3 do kompletu jak do tej pory?? Faktycznie Lindgren wtedy chyba zapisze się na terapię do psychol Czytaj całość