- Mój komentarz do decyzji GKSŻ o anulowaniu punktów Grega w meczu z Ostrovią jest taki, że musiałbym wylać pomyje, więc milczę - mówi nam Ireneusz Nawrocki, właściciel i prezes Stali Rzeszów, który zaraz po wybuchu afery z brakiem aktualnego wpisu w książeczce zdrowia, wściekał się, tłumacząc, że to był "czeski błąd", że lekarz badający Grega Hancocka omyłkowo wpisał złą datę.
Przypomnijmy, że Hancock pojechał z MDM Komputery TŻ Ostrovia Ostrów Wlkp., choć już wtedy nie miał w książeczce zdrowia potrzebnego wpisu. Sędzia tego nie zauważył i dopuścił Amerykanina do zawodów. Sprawa wyszła na jaw w następnym meczu Stali z Iveston PSŻ Poznań (45:45). Wtedy Hancock nie został już dopuszczony do startów, a Ostrovia słysząc o tym, błyskawicznie wysłała do centrali pismo z prośbą o zajęcie się sprawą, czytaj anulowanie punktów zdobytych przez Grega na Ostrovii. 27 maja GKSŻ skasował ostatecznie zdobycz Hancocka.
Prezes Stali wiele nie mówi, ale w rzeszowskim klubie są wściekli. Tłumaczą, że jak sędzia piłkarski popełni błąd na boisku, to przecież nie karze się za to drużyny. Nie kasuje się też bramek. Nawet tych nieprawidłowo zdobytych. Stal jest też zła na Ostrovię. Przed meczem pożyczyła jej dwa tłumiki, bo jeden z zawodników gości ich nie miał.
W Rzeszowie zastanawiają się, czy w ramach rewanżu nie zrobić Ostrovii na złość wysyłając na wyjazd do Ostrowa drużynę bez Hancocka w składzie. Stal nie potrzebuje się szarpać w Ostrowie, bo i tak awansuje do play-off. - Widzimy natomiast, jakie tłumy przyciąga Greg na obcych stadionach - słyszymy w rzeszowskim klubie. - Dlaczego mamy pomagać zarabiać pieniądze komuś, kto zagrał z nami nie fair - dodają.
Uzupełnijmy, że odstawienie Hancocka nie byłoby żadnym problemem, bo jego umowa ze Stalą nie opiera się na punktowce, lecz jest biznesowym porozumieniem zawodnika z firmą właściciela rzeszowskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku
jak nas by to sięgło to nabijalibyście się z nas a tak wszyscy są winni tylko nie wy rzeszowiaki. A jak byśmy Czytaj całość