Rafael Evensen: Tutaj nie walczy się na łokcie, choć poziom jest całkiem niezły (wywiad)

Archiwum prywatne / Tomasz Fryza/Oslo MK / Na zdjęciu: Rafael Evensen (z lewej) przygotowuje się do startu
Archiwum prywatne / Tomasz Fryza/Oslo MK / Na zdjęciu: Rafael Evensen (z lewej) przygotowuje się do startu

W turnieju otwierającym tegoroczne rozgrywki ligi norweskiej wystartowało dwóch Polaków - Tomasz Fryza oraz Rafael Evensen. Drugi z nich ściga się w Kraju Fiordów już od kilku lat.

[tag=63820]

Rafael Evensen[/tag] choć posiada norwesko brzmiące imię i nazwisko, jest Polakiem. Urodził się w Grudziądzu, a następnie wyjechał na stałe do Norwegii. Dopiero tam po raz pierwszy w życiu usiadł na motocyklu żużlowym.

Mateusz Kozanecki, dziennikarz WP Sportowe Fakty: Jak rozpoczęła się pana przygoda z żużlem? Czy było to jeszcze w Polsce, czy już w Norwegii?

Rafael Evensen, zawodnik Oslo MK: Moja przygoda z żużlem zaczęła się w Grudziądzu, gdzie mieszkałem jako dziecko. W wieku ośmiu lat zacząłem chodzić na mecze wraz z wujkiem, który pracował jako ochroniarz. Zainteresowałem się tym sportem, kręciło mnie to. Jako trzynastolatek wyjechałem do Norwegii na stałe, a do Grudziądza przyjeżdżałem tylko na wakacje. Oczywiście wtedy również pojawiałem się na trybunach.

Żużel w Norwegii nie należy do popularnych dyscyplin. Było trudno rozpocząć karierę zawodnika?

Od małego kocham motocykle i grzebanie przy nich. Kiedy byłem w Norwegii wyszukałem w internecie klub z Oslo i wraz z kuzynem pojechaliśmy zobaczyć, jak to wygląda w Norwegii. Pierwszy raz na motocyklu usiadłem w 2014 roku. Najpierw wystarczyło wykupić ubezpieczenie, które można nabyć wysyłając smsa za 100 koron. Na torze Lunner otrzymałem pierwszą lekcję. Zapisałem się do Oslo MK, kupiliśmy we dwójkę jeden motocykl na spółkę i rozpoczęliśmy prawdziwe treningi. Po dwóch miesiącach miałem już własny sprzęt.

Czym różni się żużel w Norwegii od tego, który znamy z polskich torów?

Tutaj wygląda to inaczej niż w Polsce, nie ma pojęcia żużlowca-amatora. Jeździmy tradycyjnie, po cztery okrążenia. Kiedy zaczynałem nie było żadnych Polaków trenujących w Norwegii. Zacząłem pisać na Facebooku i zapraszać rodaków, żeby przyjechali spróbować swoich sił w Oslo MK. W 2015 zacząłem startować w lidze norweskiej. Obecnie mam międzynarodową licencję.

Ilu Polaków obecnie próbuje swoich sił na norweskich torach?

Aktualnie jest już nas aż dziesięciu w Oslo MK. Są także dzieci Tomasza Fryzy, które jeżdżą na motocyklach o pojemności 125cc. Jeździmy i trenujemy na różnych torach w Norwegii. Dodam, że wszystko robimy przy sprzęcie sami.

Jaki poziom prezentują zawodnicy startujący w Norwegii?

Żużel w Norwegii jest inny niż w Polsce. Tutaj nie walczy się na łokcie, choć poziom jest całkiem niezły. Chłopcy ścigają się od małego. Warto zaznaczyć, że organizacja jest bardzo dobra. Nie ma co prawda dużo kibiców, ale park maszyn zawsze jest otwarty, można podejść, obejrzeć wszystko z bliska.

Jacy zawodnicy, pana zdaniem, mają szansę na zrobienie kariery? Parę lat temu sporo mówiło się o Jarle Skjaevelandzie, ale ostatecznie nie błysnął poza krajem.

Jarle Skjaeveland to dobry zawodnik, ale moim zdaniem najszybszy jest obecnie Glenn Moi. Kiedy zaczynałem jeździć, czyli w 2014 roku, poznałem Thomasa Gunnestada. On jeździł wtedy w Oslo MK i był nie do pokonania. Wygrywał na wszystkich torach, ale później, niestety, zakończył swoją karierę.
 
W lipcu poprzedniego roku wziął pan udział w charytatywnych zawodach na torze w Grudziądzu. Jak doszło do tego, że żużlowcy z Norwegii otrzymali zaproszenie na tę imprezę?

Miałem okazję poznać Piotra Markuszewskiego, byłego zawodnika GKM-u, który pracował w Szwecji i mieszkał tylko kilka godzin drogi ode mnie. Powiedziałem mu, że moim marzeniem jest móc potrenować na grudziądzkim torze. Niedługo później spotkałem księdza Patryka Frankiewicza, który zaprosił mnie na zawody charytatywne w 2017 roku. Zebrałem ekipę z Oslo MK i pojechaliśmy wesprzeć szlachetny cel.

7 lipca odbędzie się kolejna edycja charytatywnych zawodów w Grudziądzu. Czy również i tym razem zawodnicy z Norwegii pojawią się przy Hallera 4?

Dostaliśmy kolejną propozycję i już 7 lipca ponownie spotkamy się na H4 w Grudziądzu, na kolejnych zawodach charytatywnych. Oczywiście już nie możemy się doczekać. W tym roku turniej będzie jeszcze bardziej nagłośniony i spodziewamy się jeszcze lepszej frekwencji niż przed rokiem. Bardzo się cieszymy, że możemy wziąć udział w tej inicjatywie. Na liście startowej znalazło się 22 zawodników i 2 zawodniczki. Szczegóły będziemy podawać na bieżąco.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku

Komentarze (1)
avatar
yes
24.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
ciekawostka
interesująca