Plusy i minusy weekendu. Frątczak nie blefował, że jedzie do Wrocławia wygrać. W Zielonej Górze koniec wielkiej magii

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Adam Skórnicki
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Adam Skórnicki

Get Well Toruń mimo podwójnego osłabienia był o krok od zwycięstwa we Wrocławiu. Jacek Frątczak zmieniał, czarował i doprowadził do remisu. Na przeciwnym biegunie Falubaz, który z każdym meczem sięga dna.

PLUSY

[b]

Get Well nie pękł we Wrocławiu. GKM wstał z kolan.[/b] Niewielu wierzyło, że osłabiony brakiem kontuzjowanego Rune Holty Get Well Toruń będzie w stanie powalczyć o zwycięstwo na wyjeździe ze Betard Spartą Wrocław. Innego zdania był Jacek Frątczak. I miał rację. Jego drużyna była o krok od olbrzymiej niespodzianki. Gdyby nie błąd Jason Doyle'a w 15. biegu, torunianie sensacyjnie mogliby wskoczyć do play-offów. Wyczyn tym większy, że chwilę przed zawodami ze składu wypadł jeszcze Daniel Kaczmarek. Ostatecznie skończyło się remisem, ale i tak czapki z głów przed ambitną postawą Get Well.

Plus też dla MRGARDEN GKM-u Grudziądz, który dzięki wygranej z Falubazem Zielona Góra niemal na pewno zapewnił sobie utrzymanie w PGE Ekstralidze. Jeszcze parę tygodni temu wydawało się, że podopieczni Roberta Kempińskiego wylecą z ligi z hukiem. Przetrwali jednak trudne czasy, zmobilizowali się i teraz w zasadzie mogą być już pewni utrzymania. Grudziądz oszalał z radości.

MINUSY

Bezradny Falubaz i dołujący Holder. Adam Skórnicki ma o czym myśleć przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej. Jego drużyna w Grudziądzu pojechała beznadziejnie, a przecież miała walczyć nawet o zwycięstwo. Falubaz Zielona Góra jest teraz nad przepaścią, a w klubie zdają się nie wiedzieć, jak ją pokonać. Trener w parku maszyn sprawia wrażenie nie mniej zagubionego od swoich zawodników. Jedynym promykiem nadziei jest coraz lepsza forma Piotra Protasiewicza. Tak czy siak, spotkanie z GKM-em obnażyło wszystkie słabości Falubazu. I chyba nikt nie będzie specjalnie zdziwiony, jeśli za tydzień zielonogórzanie spadną z ligi, a po wielkiej magii nie będzie już śladu.

Bura należy się też Chrisowi Holderowi. To co Australijczyk wyprawia w tym roku w większości meczów Get Well Toruń przechodzi ludzkie pojęcie. We Wrocławiu zdobył tylko dwa punkty, co jest wynikiem skandalicznym, jak na lidera zespołu. Wystarczy, że dorzuciłby od siebie niewiele więcej, a jego drużyna byłaby o krok od play-offów. Czas Holdera w Toruniu chyba dobiega właśnie końca.

ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Betard Sparty Wrocław

Źródło artykułu: