Gabriel Waliszko. Z drugiej strony ekranu: Liga nasza ukochana ciągle niesłychana (felieton)

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Półfinał PGE Ekstraligi 2018. Na zdjęciu od lewej: Michał Gruchalski, Grzegorz Walasek i Andreas Lyager.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Półfinał PGE Ekstraligi 2018. Na zdjęciu od lewej: Michał Gruchalski, Grzegorz Walasek i Andreas Lyager.

Po pierwszych półfinałach najbardziej zaskakującej ligi świata (prawie) wszystko jasne. Znów mieliśmy nieobliczalne zjawiska pogodowe, prądy zmienne, wyjazdy stałe. I znowu nikt się tego nie spodziewał.

W tym artykule dowiesz się o:

Z drugiej strony ekranu to cykl felietonów Gabriela Waliszki, dziennikarza nSport+.

***

O ile czwartkowe rymy częstochowskie już przeszły do historii, o tyle niedzielne wydarzenia mamy na świeżo. Najlepsza liga świata ponownie okazała się najbardziej nieprzewidywalna. Bo kto by przewidział, że Michał Gruchalski zdobędzie w półfinale play-off 11 punktów, a Fredrik Lindgren jakąś połowę z tego. Kto by przypuszczał, że lwy z Częstochowy dadzą się podrapać niemal do krwi facetom z Gorzowa. I dlatego znów zostaliśmy zaskoczeni czymś, co przed niedzielą wydawało się abstrakcją.

Podobnie jak potargały nami prądy wrocławskie, które nie dały się naprawić na pachnącym jeszcze Olimpijskim. Co zrobić, taki to sport i taka jego uroda. Do startu w ligowym meczu potrzeba jakiegoś zasilania, a że akurat w półfinale się zdarzył ten przypadek to nic na to nie poradzimy. Dobrze, że zawodnicy wespół z arbitrem przytomnie ogarnęli temat, bo inaczej mielibyśmy powtórkę ze Stadionu Narodowego 2015, kiedy złośliwość rzeczy martwych dała znać o sobie bardzo mocno. No i jeszcze ten niepodróżujący w jeden dzień roku trener wrocławian, opowiadający z rozbrajającą szczerością, że nie mógł pojechać do pracy na daleką Łotwę. Przynajmniej postawił sprawę jasno, jak na trenera kadry narodowej przystało.

Skoro finalistów już właściwie znamy (gratulacje dla twardych gorzowian i rozpędzonych byków) to można zając się lekkimi tematami. A lekko, łatwo i przyjemnie było w weekend w wykonaniu Martina Vaculika. Słowak nie dość, że wykręcił pod Jasną Górą komplet, to jeszcze z uśmiechem na ustach odpowiadał na pytania w naszym tradycyjnym Teście Ż. I to jeszcze z jaką pewnością siebie. Gdyby nie mała pomyłka odnośnie ukochanego boksu czyli legend Aliego i Tysona i źle policzone zwycięstwa podczas gorzowskiej Grand Prix, Martin byłby liderem wszech czasów. Był bliski kompletu poprawnych odpowiedzi, co nie zdarzyło się nikomu w historii. Słowak wiedział jaką miał średnią w którym sezonie i znał dokładną datę pierwszej wiktorii w elitarnym cyklu mistrzostw świata. No i jeszcze pamiętał kto stał na niższych stopniach podium podczas celebrowania indywidualnych mistrzostw Europy 2013. Aha, sympatyczny Vacul wiedział też jakie role odgrywała małżonka w słynnym na Słowacji serialu "Burlive vino". Jednym słowem, więcej tak zorientowanych obcokrajowców w tematach ligowych, zawodowych i prywatnych. Takiej jakości nam w żużlu trzeba.

Gabriel Waliszko

ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego

Komentarze (6)
avatar
Poznaniak z Gorzowa
3.09.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Faceci ze Stali nie drapali częstochowskie lwiątka, ale przegryzali im gardła. Dorżną watahę w niedzielę ;) 
avatar
Zawsze My
3.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Leszek Wojciechowski
3.09.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Gabriel naprawdę? 
avatar
Aniak38
3.09.2018
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
"Co zrobić, taki to sport i taka jego uroda." - mam nadzieję, że to żart?
"Przynajmniej postawił sprawę jasno, jak na trenera kadry narodowej przystało." - nie ośmieszaj się panie Waliszko, bła
Czytaj całość