Betard Sparta Wrocław w sprawie przyszłości Rafała Dobruckiego milczy. Trener nie ma jednak dobrych notowań, bo ponad miesiąc temu zapewniał, że forma drużyny pójdzie w górę, a stało się inaczej. Wrocławianie mają już tylko iluzoryczne szanse na finał PGE Ekstraliga, a pierwszy mecz z Fogo Unią Leszno (42:48) pokazał, że pewne ruchy naprawcze są o kilka tygodni spóźnione.
Największy zarzut do Dobruckiego był taki, że nie potrafi postawić na nogi duetu Vaclav Milik, Max Fricke. Australijczyk w pierwszym półfinałowym meczu z Unią spisał się przyzwoicie, ale Czech nadal jechał słabo i to jego punktów zabrakło do wygranej.
Milik błyszczał na treningach przed zawodami, ale kiedy przyszło do rywalizacji ligowej, zabłysnął tylko raz. W pierwszym biegu pojechał nieźle, był szybki, ale potem przeszedł na pola wewnętrzne, psuł starty i drużyna nie miała z niego pożytku. Już wcześniej w Sparcie mówiło się, że być może trener powinien popracować z Milikiem nad ułożeniem ciała na starcie. Może też powinien bardziej ingerować w ustawienia sprzętu i zadbać o większy spokój w teamie zawodnika. W meczu z Unią Milik pogubił się w ferworze walki i poszedł w złą stronę.
W Sparcie nikt nie mówi tego głośno, ale można odnieść wrażenie, że brak roszad na pozycji szkoleniowca wynika wyłącznie z dwóch powodów. Po pierwsze rynek trenerski jest słaby (jeśli się kogoś zmienia, to trzeba znaleźć lepszego człowieka na jego miejsce, a z tym jest kłopot), a po drugie zmiana w trakcie play-off nie byłaby najlepsza pod względem wizerunkowym. Wrocławianie z pewnością będą czekać i obserwować rozwój zdarzeń.
Głośno natomiast o tym, że Dobrucki, wiedząc o swojej słabnącej pozycji, może sam podać się do dymisji. Spekuluje się, że wróci do Falubazu, gdzie właśnie nowy prezes Adam Goliński rozpoczął układanie klubu po nowemu. Czy Dobrucki zostanie dyrektorem sportowym zielonogórzan, to czas pokaże?
ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany