Pozatorowe problemy zmorą Chrisa Holdera. Nie pomogło mu to zbudować formy

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Chris Holder
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Chris Holder

To nie jest rok Chrisa Holdera. Znowu. W PGE Ekstralidze radził sobie tylko na Motoarenie, a w GP jego szanse na utrzymane są małe. Australijczyk kilka dni temu udzielił wywiadu, w którym przyznał, że nie mógł skupić się wyłącznie na ściganiu.

W tym artykule dowiesz się o:

Problemy indywidualnego mistrza świata z 2012 roku trwały już nim ruszył sezon. Nie miał wizy, przez co opuścił przedsezonowe treningi i sparingi w Toruniu, a także pierwszy mecz ligowy w Gorzowie. Mimo angażu, ani razu nie reprezentował też Poole Pirates. To nie wszystko. Toczył walkę o możliwość częstszego widywania się z 6-letnim synem Maxem. Te problemy nie pomogły mu w zbudowaniu odpowiedniej formy.

W dodatku jego sprawy pozatorowe ciągle nie są uporządkowane. Chris Holder planował po sezonie wrócić do Australii i wziąć udział w indywidualnych mistrzostwach kraju. W ten sposób mógłby wywalczyć przepustkę do udziału w eliminacjach do GP 2020, na wypadek gdyby zabrakło go w przyszłorocznym cyklu. 31-latek nie poleci jednak do ojczyzny, dopóki jego sprawy nie zostaną rozwiązane.

- Chcę jeździć w Australii. To zależy jednak od innych spraw, które mam na głowie i od tego, czy będę mógł opuścić Wielką Brytanię - mówi Chris Holder w rozmowie ze speedwaygp.com. - Chcę jeździć. Chcę, żeby to wszystko było tak, jak być powinno. Nie chcę mówić za dużo, bo nie wiem co mogę powiedzieć. Muszę czekać i zobaczymy co się wydarzy - dodaje.

Holder nie ukrywa, że te problemy go frustrują. - To niedorzeczne, co się dzieje. Ile razy słyszałem "w przyszłym tygodniu będziesz miał jakieś wiadomości" i to się nigdy nie wydarzyło. Nigdy nie byłem w sądzie tyle razy w moim życiu! Sprawa zostaje odroczona, a cała reszta trwa i ciągnie się dalej - mówi.

- To frustrujące, bo gdybym mógł to zmienić, zrobiłbym to. Ale nie mogę. Nie mogę nic zrobić. Po prostu muszę to przeczekać do końca i mam nadzieję, że nadejdzie on szybciej niż później - wyjaśnia. - To naprawdę może pochłonąć życie. Próbuję ścigać się, podczas gdy ciążą na mnie inne rzeczy - dodaje.

Chris Holder wierzy, że kiedy jego osobisty koszmar się skończy, będzie mógł w końcu ruszyć do przodu. Taki zresztą miał plan na ten sezon, bo z formą znaleźć nie mógł się też w zeszłym roku. W tym znowu spisywał się poniżej oczekiwań. Sezon w PGE Ekstralidze zakończył ze średnią bieg. 1,733. O ile na Motoarenie jeszcze jeździł skutecznie (2,063), to na wyjazdach prezentował się grubo poniżej oczekiwań (1,357). Trochę lepiej było w szwedzkiej Elitserien (1,840), gdzie w odróżnieniu od Polski, lepsze wyniki w barwach Lejonen Gislaved osiągał na wyjazdach (2,000) niż u siebie (1,652).

W Grand Prix natomiast jego szanse na utrzymanie są niewielkie. W tej chwili jest 12. w klasyfikacji generalnej i ma aż 17 punktów straty do ostatniego miejsca gwarantującego jazdę w cyklu w 2019 roku. Żeby wjechać do pierwszej ósemki, musiałby pojechać na bardzo wysokim poziomie w najbliższą sobotę w Teterow, a potem w Toruniu.

- Pojadę w ostatnich rundach i będę się dobrze bawić. Nie martwię się o punkty. Wiem, że do pierwszej ósemki jest daleka droga, ale chcę dobrze zakończyć sezon i zobaczymy, co się stanie. Każdy chce być w GP, ja także - dodał. Australijczyk w tym sezonie otrzymał od organizatorów stałą "dziką kartę" i nie wiadomo, czy wobec słabej formy byliby oni gotowi w przyszłym roku znowu wręczyć mu takie zaproszenie.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2018: półfinał Fogo Unia Leszno - Betard Sparta Wrocław

Źródło artykułu: