8 dni do otwarcia okna transferowego. Łaguta ostatnią deską ratunku dla Motoru. Wyłożą pół miliona złotych

Motor musi odpalić bombę, jeśli chce mieć skład dający, choć cień nadziei na utrzymanie w PGE Ekstralidze. Działacze lubelskiego klubu próbują nakłonić do przejścia Grigorija Łagutę. Są gotowi za ten transfer zapłacić.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Grigorij Łaguta i Andreas Jonsson w Speedway Best Pairs Pojadą razem w Motorze WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Grigorij Łaguta i Andreas Jonsson w Speedway Best Pairs. Pojadą razem w Motorze

Speed Car Motor Lublin zatrzymał seniorów Andreasa Jonssona, Dawida Lamparta, Roberta Lamberta i juniora Wiktora Lamparta. Do tego mają dość seniorzy Grzegorz Zengota i Mikkel Michelsen oraz młodzieżowiec Wiktor Trofimow jr. Nawet osoby sympatyzujące z klubem i dyrektorem Jakubem Kępą mówią, że w tym zestawie lublinianie zrobią najwyżej dwa punkty. Jeden z prezesów  śmieje się, że nawet ta zdobycz stoi pod znakiem zapytania. - Musieliby jechać dwa razy sami ze sobą. Wtedy zrobiliby dwa remisy - żartuje.

Jakby nie było, Motor potrzebuje bomby, który da, choć cień nadziei na utrzymanie w PGE Ekstralidze. Tą bombą ma być Grigorij Łaguta. Temat jego przenosin do lubelskiego klubu wraca po krótkiej przerwie. Motor już w trakcie sezonu sondował Rosjanina, który poinformował o tym fakcie prezesa ROW-u Rybnik Krzysztofa Mrozka. To on zaciekle bronił Grigorija po dopingowej wpadce. Zawodnik ostatecznie został zawieszony na 21 miesięcy, ale obiecał Mrozkowi, że po karencji do niego wróci. Inni jednak kuszą. Zwłaszcza Motor.

Drugie podejście najlepszej drużyny Nice 1.LŻ sezonu 2018 miało tuż po drugim meczu finałowym Motor - ROW. Wtedy Kępa miał pisać do Łaguty sms-y. Nie padły konkretne kwoty, ale zawodnik mógł się czuć, jak gość, który może żądać naprawdę wiele. Grigorij odpisał jednak, że jego ta propozycja nie interesuje, bo on pieniądze ma.

Motor po zakupach, które nie gwarantują niczego, podchodzi jednak do Łaguty po raz trzeci. Jak się dowiedzieliśmy, klub jest gotowy zapłacić za ten transfer pół miliona złotych do kasy ROW-u. Dlaczego tyle? Bo to jest stawka, jakiej zgodnie z regulaminem może żądać klub od żużlowca przyłapanego na dopingu. Wydaje się jednak, że pół miliona to może być za mało. Nie od dziś mówi się, że Mrozek ma z Łagutą dżentelmeńską umowę. Coś w tym jest, bo ostatnie przesłanie Grigorija dla Motoru było takie, że podejmie rozmowy, jeśli zgodzi się na to prezes ROW-u.

ZOBACZ WIDEO Smektała nie zamierza wyrzucać taty z parku maszyn

- Grisza nie jest na sprzedaż - mówi nam Mrozek. - Wychodzi na to, że Motor powinien był dwa razy pomyśleć, zanim zdecydował się walczyć o Ekstraligę. Teraz pan Jakub z tatą Markiem szukają jakichś wyjść awaryjnych, a ja mogę dodać jedynie tyle, że to im nic nie da. Według mnie nawet transfer Łaguty by ich nie uratował. To będą tylko niepotrzebnie wydane pieniądze, bo ten jeden zawodnik, choć bardzo mocny, na pewno ich nie zbawi - komentuje prezes ROW-u.

- Trzeba też pamiętać, że Łaguta będzie mógł jechać dopiero od piątej kolejki, bo jego karencja wygasa w marcu, ale zatwierdzić będzie go można w majowym okienku - dodaje Mrozek. - Dla ROW-u to nie ma większego znaczenia, bo w pierwszej lidze prawdziwa zabawa zaczyna się w play-off i ewentualne straty można odrobić. W Ekstralidze, jak się źle rozpocznie sezon, to o dobrych wynikach można zapomnieć.
Motor jednak z pewnością nie złoży broni, bo Łaguta jest dla nich ostatnią deską ratunku. Pewnie, że ten zakup nie da żadnych gwarancji, ale pozwoli się łudzić, że nie wszystko stracone.





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy ROW powinien puścić Łagutę do Motoru?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×