Nim o Martinie Vaculiku i Cash Broker Stali Gorzów, wróćmy pamięcią do wydarzeń z pierwszej połowy października i szumnego rozstania Grzegorza Zengoty z Falubazem Zielona Góra. - Zengota znacznie zwiększył swoje oczekiwania finansowe w stosunku do tegorocznego kontraktu. Może wiedział, że w innym klubie może zarabiać więcej - mówili wprost zielonogórzanie. - Nie zasługuję na takie pożegnanie - odpowiadał żużlowiec.
Teraz żyjemy sporem Vaculika ze Stalą. Żużlowiec na konferencji Falubazu Zielona Góra wbił szpilę w swojego byłego już pracodawcę, żaląc się, że mimo dogadanych warunków kontraktu klub niespodziewanie podziękował za jego usługi. Odpowiedź gorzowian? "To kłamstwo!".
Co łączy te dwie sprawy? Pieniądze w tle. A czy to coś złego, że zawodnik chce znaleźć jak najlepsze warunki i budować bazę na przyszłość? Kariera żużlowca nie trwa wiecznie, a po jej zakończeniu z czegoś trzeba przecież żyć.
Wracając do wojenki na linii Vaculik - Stal. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo prawda pewnie leży gdzieś pośrodku. Zastanawiam się jednak, dlaczego w żużlu nie może być normalnie? Dlaczego strona A nie może powiedzieć stronie B, że chce zarabiać więcej, albo że coś jej po prostu nie pasuje, podziękować za współpracę i zmienić otoczenie, rozstając się po uściśnięciu dłoni? Dlaczego zawsze rozdrapuje się rany, chcąc wygrać medialną wojenkę? I po co ją w ogóle zaczynać?
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"
"Chcesz więcej pieniędzy? Jasne, rozumiemy. Dają ci lepszą kasę w innym klubie? Droga wolna. To przecież biznes" - wyobrażacie sobie, by takie słowa padały z ust prezesów PGE Ekstraligi? Ja też nie. A przecież sport to biznes, żużel to biznes. Wszystko kręci się wokół cyferek. Musimy to w końcu zrozumieć.
Most między Vaculikiem a Stalą płonie. A przecież można było tego uniknąć, załatwić sprawę w zaciszu gabinetu. Mleko się jednak wylało, a Słowak po raz kolejny stał się bohaterem niespokojnego odejścia z klubu.
Wokół Vaculika już od jego najmłodszych lat były "dymy". Rok 2007, 17-letni wówczas żużlowiec odchodzi z Krosna, ma przenieść się do Unii Tarnów. Pewne dokumenty były już zresztą podpisane, ale że Vaculik był niepełnoletni, konieczna była parafka rodziców. Tej finalnie zabrakło, a Słowak wylądował nie w Unii, a w ekipie lokalnego rywala - Stali Rzeszów. Mija kilka lat, Vaculik po jednym sezonie rozstaje się z Get Well. Też w kiepskich okolicznościach, bo Przemysław Termiński chyba do dziś ma do niego żal.
A może było tak: Gorzów spełnił wszystkie żądania Vacula i byli dogadani.
Jeszcze przed galą ( 08-10 )włodarze Stali dowi Czytaj całość