- Kiedy Lech Kędziora był naszym trenerem, to Orzeł odnosił największe sukcesy - mówi prezes Witold Skrzydlewski. - Dwa razy mieliśmy możliwość startu w PGE Ekstralidze. Świadomie wtedy z tego zrezygnowaliśmy i szansę otrzymały kluby z Grudziądza i Częstochowy. Do tej drugiej drużyny rok później pan trener zresztą poszedł. Jego zespół był skazywany na pożarcie, a niewiele zabrakło, żeby pojechał w fazie play-off. Liczymy na jego dobre geny - dodaje główny sponsor łódzkiego klubu.
Prezes Orła stawia przed nowym szkoleniowcem jasny cel. - Zadaniem trenera jest to, żebyśmy nie spadli. Po cichu liczymy jednak, że wykona 110 proc. normy - podkreśla Witold Skrzydlewski. Kędziora już na starcie stwierdził jednak, że interesuje go coś więcej. - Kibice w Łodzi już mnie trochę poznali i wiedzą, że minimalizm mnie nie interesuje. Będziemy jechać na maksa, ale pamiętajmy, że liga jest naprawdę silna. Każda z ośmiu drużyn nie zamierza zadowolić się byle czym. Wszyscy chcą być w play-off - tłumaczy trener.
W kadrze Orła przed sezonem 2019 doszło do poważnych zmian. Łodzianie, którzy roku temu celowali w awans do PGE Ekstraligi, teraz mają aż siedem nowych twarzy. - Wydaje mi się, że potencjał obecnego składu jest podobny do tego, który mieliśmy w minionym sezonie. Zostali Andersen i Tungate, którzy jeździli niemal we wszystkich meczach i punktowali. Schlein jest piątym zawodnikiem ligi angielskiej, a to pokazuje, że ciągle go na wiele stać. Zobaczymy, co będzie na polskich torach - wyjaśnia Skrzydlewski.
- Dobrze znam wszystkich zawodników. Każdy z nich ma odpowiednie doświadczenie i w takim klubie jak Orzeł będzie mieć wszystko, żeby osiągać jeszcze lepsze wyniki. W pierwszej lidze są drużyny, które już widzą się w finale. My pozostaniemy skromni. Staniemy spokojnie przy murku, będziemy pracować i robić swoje. Liczę, że zadowolimy prezesa i kibiców - podsumowuje trener.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji