Kapryśna aura i obfite opady deszczu, które w ostatnich dniach nawiedziły Częstochowę sprawiły, że kibice cały czas z niepewnością spoglądali w przestworza. Na całe szczęście pojedynek udało się rozegrać w całości, nawet mimo opadów deszczu, które co chwilę towarzyszyły zawodom.
Przed spotkaniem gdański zespół swoich szans upatrywał w absencji Nickiego Pedersena, który podczas Grand Prix Szwecji w Goeteborgu złamał palec i w rezultacie zabrakło go w składzie "Lwów". Nadzieje gdańszczan szybko okazały się płonne, gdyż nawet bez swojego lidera to gospodarze od początku dyktowali warunki.
W pierwszych wyścigach sytuacja na torze zmieniała się jak w kalejdoskopie. Emocję sięgnęły zenitu już w pierwszej gonitwie, w której podwójnie triumfowali gospodarze. Początkowo nic nie zapowiadało jednak takiego stanu rzeczy. Start wygrał bowiem Martin Vaculik i pewnie pognał do przodu. W pogoń za Słowakiem udał się jednak Tai Woffinden, który na wyjściu z pierwszego łuku czwartego okrążenia w końcu dopiął swego i atakiem przy krawężniku wysforował się przed rywala. Vaculik jednak nie złożył broni i na przeciwległej prostej kibice zamarli. Obaj zawodnicy w ferworze walki szczepili się bowiem na chwilę motocyklami. Vaculik o mały włos a nie przeleciałby przez bandę, jednak na całe szczęście opanował sytuację i dojechał do mety jednak dopiero na trzecim miejscu. Całe zamieszanie wykorzystał bowiem Borys Miturski i to gospodarze sięgnęli po dublet. Vaculik miał zresztą pretensje do Woffindena tuż po zakończeniu wyścigu. - Owszem, zgodzę się, że był szybszy, ale mógł to rozegrać w nieco inny sposób - mówił po zawodach.
Riposta przyjezdnych była jednak natychmiastowa. W drugim biegu bowiem role się odwróciły i to gdańszczanie mogli cieszyć się z wygranej. Kluczem do sukcesu okazało się dobre wyjście spod taśmy. Po starcie na czele usadowili się debiutujący w barwach Wybrzeża, Joonas Kylmaekorpi, do którego szybko dołączył rewelacyjnie spisujący się na częstochowskim owalu Kenneth Bjerre i po dwóch biegach zrobiło się remisowo. W trzecim wyścigu znów częstochowianie wzięli sprawy w swoje ręce. Start wygrał co prawda Magnus Zetterstroem, jednak na dystansie w pięknym stylu minęli go obaj częstochowianie. Najpierw atakiem po orbicie Szweda wyprzedził Michał Szczepaniak, a po chwili atak kolegi skopiował Lee Richardson i tym samym druga podwójna wygrana podopiecznych Grzegorza Dzikowskiego stała się faktem. Gospodarze wyraźnie "złapali wiatr w żagle" i w kolejnych wyścigach to oni rozdawali karty. W roli głównej wystąpił dość nieoczekiwanie Tai Woffinden, który do Częstochowy przybył wraz ze swoimi rodzicami. Młody Anglik przyćmił zupełnie Grega Hancocka oraz Lee Richardsona, a swoimi atakami rozgrzał kibiców do czerwoności.
Z biegiem czasu przewaga częstochowian rosła, a gościom wyraźnie brakowało argumentów na podjęcie rękawicy. Podopieczni Grzegorza Dzikowskiego w głównej mierze już po starcie rozstrzygali na swoją korzyść kolejne wyścigi, a jedynymi którzy stawiali opór gospodarzom byli Kenneth Bjerre oraz Joonas Kylmaekorpi. Wraz z kolejnymi biegami powietrze uchodziło natomiast z odczuwającego skutki wydarzeń z pierwszego wyścigu Martina Vaculika, a dopiero na końcówkę zawodów przebudził się z letargu Magnus Zetterstroem. Widząc nieporadność swoich zawodników, a w szczególności Hansa Andersena oraz Adama Skórnickiego trener Robert Sawina posłużył się ostatnią deską ratunku i do granic możliwości wykorzystał dobrą dyspozycję Bjerre i Vaculika, którzy pojechali jako rezerwy taktyczne przy wyniku 30:18. Pierwszy manewr taktyczny okazał się zupełnie nieudany, gdyż w wyścigu dziewiątym jadący jako rezerwa Vaculik musiał uznać wyższość Sławomira Drabika oraz Tomasza Gapińskiego. Chwilę później Bjerre już jednak nie zawiódł i po atomowym starcie był poza zasięgiem rywali. Dobra postawa filigranowego Duńczyka nie zaciera jednak obrazu fatalnej postawy gdańszczan, którzy momentami byli wręcz bezradni na torze.
Losy pojedynku rozstrzygnęły się jeszcze przed biegami nominowanymi, przed którymi na tablicy wyników widniał wynik 48:30. W ostatnich dwóch wyścigach gdańszczanie po części zmazali plamę z wcześniejszych biegów. W wyścigu czternastym przebudził się Zetterstroem, który w pokonanym polu pozostawił Taia Woffindena i Kylmaekorpiego, na którego recepty nie mógł natomiast znaleźć będący na "fali wznoszącej" po dwóch biegowych zwycięstwach Sławomir Drabik. W ostatnim wyścigu, zresztą jak i w całym meczu, honor beniaminka uratował Kenneth Bjerre. Duńczyk fenomenalnie radził sobie w Częstochowie, a prawdziwym ukoronowaniem jego znakomitego występu był bieg piętnasty. Bjerre nieco zaspał na starcie i przez chwilę był nawet na trzeciej pozycji. Zawodnik z kraju Hamleta szybko poradził sobie z Gregiem Hancockiem, a na ostatnich metrach znalazł również sposób na Lee Richardsona i o błysk szprychy okazał się lepszy od Anglika. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był zresztą zapis fotokomórki.
Częstochowianie tym samym w pełni zrehabilitowali się za porażkę na Motoarenie w Toruniu. "Lwy" od początku spotkania z małymi wyjątkami dzieliły i rządziły na torze i aż strach pomyśleć, jaki obraz miałoby niedzielne spotkanie, gdyby w Częstochowie stawił się kontuzjowany Nicki Pedersen. Pod nieobecność Duńczyka "pierwsze skrzypce" w barwach gospodarzy grał Tai Woffinden, który potwierdził potencjał w nim drzemiący. - Czuję się wyśmienicie. Silniki spisały się doskonale i byłem niezwykle szybki. Mam nadzieję, że tak będzie do końca sezonu. Na prawdę czuję się teraz bardziej pewny siebie i konkurencyjny - mówił wyraźnie uradowany Anglik.
Znakomita passa Lotosu Wybrzeża Gdańsk została zatem przerwana. Po dwóch zwycięstwach nad Unią Leszno i Polonią Bydgoszcz, podopiecznych Roberta Sawiny spotkał zimny prysznic. - Musieliśmy uznać wyższość lepszej drużyny. Nic specjalnego się z nami nie stało. Przegrywaliśmy starty i za każdym razem byliśmy z tyłu - tłumaczył przyczyny porażki Joonas Kylmaekorpi, jeden z nielicznych zawodników gdańskiego klubu, którzy nawiązali walkę z rywalami.
Włókniarz Częstochowa:
9. Sławomir Drabik (0,1,3,3,0) 7
10. Tomasz Gapiński (1,3,2*,0) 6+1
11. Lee Richardson (2,3,2,2,2) 11
12. Michał Szczepaniak (3,1,1,1) 6
13. Greg Hancock (1,3,2,3,1*) 10+1
14. Borys Miturski (2*,-,-,0,-) 2+1
15. Tai Woffinden (3,3,2*,1*,2) 11+2
Lotos Wybrzeże Gdańsk:
1. Kenneth Bjerre (2*,2,3,3,3,3) 16+1
2. Joonas Kylmaekorpi (3,0,1,1*,1,0) 6+1
3. Magnus Zetterstroem (0,t,-,2,2,3) 7
4. Hans Andersen (1,1,0,-) 2
5. Adam Skórnicki (d,0,-,0) 0
6. Martin Vaculik (1,2,2,1,d,0) 6
7. Damian Sperz (0,0) 0
Bieg po biegu:
1. Woffinden, Miturski, Vaculik, Sperz 5:1
2. Kylmaekorpi, Bjerre, Gapiński, Drabik 1:5 (6:6)
3. Szczepaniak, Richardson, Andersen, Zetterstroem 5:1 (11:7)
4. Woffinden, Vaculik, Hancock, Skórnicki (d4) 4:2 (15:9)
5. Richardson, Bjerre, Szczepaniak, Kylmaekorpi 4:2 (19:11)
6. Hancock, Woffinden, Andersen, Sperz, Zetterstroem (t) 5:1 (24:12)
7. Gapiński, Vaculik, Drabik, Skórnicki 4:2 (28:14)
8. Bjerre, Hancock, Kylmaekorpi, Miturski 2:4 (30:18)
9. Drabik, Gapiński, Vaculik, Andersen 5:1 (35:19)
10. Bjerre, Richardson, Szczepaniak, Vaculik (d4) 3:3 (38:22)
11. Hancock, Zetterstroem, Kylmaekorpi, Gapiński 3:3 (41:25)
12. Bjerre, Richardson, Woffinden, Vaculik 3:3 (44:28)
13. Drabik, Zetterstroem, Szczepaniak, Skórnicki 4:2 (48:30)
14. Zetterstroem, Woffinden, Kylmaekorpi, Drabik 2:4 (50:34)
15. Bjerre, Richardson, Hancock, Kylmaekorpi 3:3 (53:37)
Sędziował: Piotr Lis (Lublin)
Widzów: ok. 6 tys.
NCD: Lee Richardson w wyścigu piątym (64,54 s)