Martin Vaculik. Dba o psychikę i walczy z kontuzjami. Z życiowego sezonu nici (podsumowanie Grand Prix)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Patryk Dudek i Martin Vaculik na treningu przed Grand Prix Polski w Gorzowie
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Patryk Dudek i Martin Vaculik na treningu przed Grand Prix Polski w Gorzowie

Dla Martina Vaculika miał to być najlepszy sezon w karierze. Grand Prix 2018 jeszcze się nie zaczęło, a on już był spalony na starcie. Kontuzja odcisnęła piętno na jego wyniku. Słowak był lepszy jedynie od Pawlickiego i Cooka.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Doświadczenie i wiek:[/b]

Do Grand Prix wszedł z wielkim hukiem. Nie stawiał na niego nikt, a on w swoim pierwszym starcie wygrał rundę w Gorzowie Wielkopolskim. Martin Vaculik, który w 2012 roku zastąpił Jarosława Hampela, na dużym spokoju notował dobre wyniki i wywarł duże wrażenie na kibicach czarnego sportu. Po sezonie 2013 (będąc już pełnoprawnym uczestnikiem) wypadł z cyklu i wrócił do niego cztery lata później. Był nieznacznie mocniejszy, co potwierdził miejscem w klasyfikacji (dziewiąte). Minione rozgrywki nie były tak udane, przez uraz, którego się nabawił.

Pierwszy pełny sezon w Grand Prix: 2013
Wiek: 28 lat
Osiągnięcia w IMŚ: 9. miejsce (2017)

Zdaniem eksperta: 

Martin Buri (prezes Speedway Club Žarnovica): Martin miał wiele problemów, kiedy złamał nogę na początku sezonu. Później udowodnił, że należy do elity, nie tylko zwycięstwem w Gorzowie, ale także w wielu innych biegach. Myślę, że gdyby nie ta niefortunna kontuzja, byłby w stanie walczyć o medal i inaczej rozpocząłby cykl. Jest perfekcjonistą, czego uczył go jego ojciec. Ma doskonały refleks i jest w stanie wygrać z każdym. Plus to jego doskonała technika jazdy. Ma bardzo dobry przegląd sytuacji i znajduje szybkie ścieżki. Martin poważnie przygotowuje się pod względem mentalnym. Współpracuje z najlepszymi ekspertami w tej dziedzinie. Zawsze wyciska z siebie maksimum.

Najlepsza runda:

Gdzie uzyskać największy dorobek, jeśli nie u siebie. Martin Vaculik dogłębnie wykorzystał wiedzę na temat toru w Gorzowie Wielkopolskim i pojechał najlepsze zawody w sezonie. Ba, w finale okazał się lepszy od matadora gorzowskiego owalu Bartosza Zmarzlika. Osiemnaście punktów to rewelacyjny rezultat. Dla samego Słowaka szkoda, że ten występ okazał się jednorazowym wyskokiem w roku.

Najgorsza runda:

Nie dość, że nie miał punktów na starcie Grand Prix, to z powodu kontuzji nie przywiózł żadnej zdobyczy z Teterow. Także przez problemy ze zdrowiem. Natomiast fatalnie spisał się w Hallstavik, gdzie na pięć swoich biegów punktował zaledwie raz. Powrót do jazdy na najwyższych obrotach nie należał wówczas do łatwych.

Kluczowy moment:

Bardzo trudno pojechać na dobrym poziomie w Grand Prix, jeśli zaczyna się sezon od kontuzji i wraca dopiero na trzecią rundę. Vaculik stracił nie tylko punkty, ale i możliwość sprawdzenia silników na tle rywali. Przeciwnicy zyskali ogląd i wyciągali wnioski ze swoich błędów, czy mankamentów w maszynach, a Słowak musiał radzić sobie ze wszystkim i szukać odpowiednich rozwiązań. Zajęło mu to bardzo długo, bo zawody w Horsens, Hallstavik i Cardiff (od 1 do 3 "oczek") były walką z samym sobą, a nie z przeciwnikami.

Czynniki mające wpływ na formę:

Żużlowiec zdawał sobie sprawę, że powrót do jazdy będzie dla niego bardzo trudny i tak się stało. W Horsens wycofał się z turnieju, bo nie chciał ryzykować zdrowia nogi. Powrót do normalnego trybu jazdy zajął mu dużo czasu. W Polsce pozostał na kolejny rok w Stali Gorzów, a w 2019 znów będzie szukał sobie idealnego miejsca (wybór padł na Zieloną Górę). Takim był w przeszłości Tarnów, gdzie spędził sześć sezonów, a ostatnie lata to tułaczka i próba znalezienia pasujących dla siebie warunków.

Sprzęt i team:

Słowak od jakiegoś czasu mocno kooperuje z Finnem Rune Jensenem. W wielu przypadkach okazał się to dla niego trafny wybór. Ten sezon wyglądał tak, że zdrowie odgrywało ważniejszą rolę, aniżeli możliwości techniczne 28-latka. Inna sprawa, że sprzęt pozostawia jeszcze sporo do życzenia i pozwala jedynie na wyskoki formy, a nie jej płynność.

Ulubione tory:

Żużlowiec z Žarnovicy ma za sobą trzy pełne sezony w Grand Prix i trudno znaleźć tor, na którym byłby skuteczny i powtarzalny. Wyjątek stanowi Stadion im. Edwarda Jancarza. Tam zwyciężył w pierwszym GP w karierze, zrobił to samo i w tym roku. Podobnie jak Zmarzlik dużo straci na braku Gorzowa w przyszłym roku. Słowak przyzwoicie radzi sobie jeszcze w Krsko, na którym wygrał drugi turniej w życiu. Przyjazna dla niego jest także szwedzka Malilla.

Psychika:

Bez presji i stresu to znakomity zawodnik. Martin Vaculik udowodnił to w sezonie 2012, będąc rezerwowym cyklu. Triumf w Gorzowie, dobre występy w pozostałych rundach przełożyły się na miejsce w klasyfikacji końcowej (jedenaste, startując tylko przez pół roku). Później, kiedy pojawiły się oczekiwania, forma poszła w dół. W tym roku twierdził, że większy problem leży w jego głowie i jego organizmie, aniżeli sprzęcie. Kontuzja podcięła mu trochę skrzydła, a na pewno nie dawała pewności siebie. Nie każdy jest Doylem, aby jechać ze złamaną stopą w cyklu i uraz mocno go wyhamował.

Ocena redakcji:

Kolejny trudny sezon dla Martina Vaculika. Wynik mógłby być zdecydowanie inny, gdyby nie problemy zdrowotne. Trzynaste miejsce to nie pozycja marzeń, ale przy kłopotach, z którymi się zmagał na niewiele więcej można było liczyć. Rundy w Malilli i Gorzowie uratowały mu skórę. W przypadku słabszych występów na tych obiektach BSI mogłoby nie być tak przychylne w przyznaniu dzikiej karty. Nadal jest niestabilny, choć potrafi zaskakiwać i wygrywać w momentach, w których nikt na niego nie stawia.

Prognoza na przyszłość:

Słowacki rodzynek w cyklu Grand Prix ma sobie coś do udowodnienia. Dziewiąta lokata osiągnięta na koniec roku 2017 to jego najlepszy wynik. Czołowa ósemka to będzie jego cel na najbliższy czas, nigdy bowiem tego nie dokonał. Dużym problemem są kontuzje, które wybijają żużlowca z rytmu i zanim pozbiera się ze swoją formą jest już za późno, by włączyć się do walki o wysokie cele. W minionej edycji mistrzostw rewelacją cyklu był Artiom Łaguta. Jeśli wszystko zagra pod względem sprzętowym, a urazy go ominą, stać go na podobny wynik, który zrobił Rosjanin.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje

Źródło artykułu: