Staram się podpatrywać Kołodzieja - rozmowa z Edwardem Mazurem, zawodnikiem Unii Tarnów

Zawodnika zaraz po licencji zazwyczaj nie interesują od razu same zwycięstwa lecz to, aby oswajać się z motocyklem oraz niwelować błędy, których na początku przygody ze sportem jest całe mnóstwo. Kiedy jednak triumf w wyścigu stanie się faktem taki sukces zapamiętuje się na zawsze wszak jest to pierwsza "trójka" przywieziona do mety w całej jak dotąd krótkiej karierze. Kiedy na domiar tego za plecami przywozi się bardziej doświadczonych rywali taki sukces smakuje jeszcze lepiej. Taka kolej rzeczy spotkała wychowanka Unii Tarnów- Edwarda Mazura, który wyłonił się spod ręki trenera szkółki Mariana Wardzały

Kamil Hynek: Odjechałeś w sumie dwa turnieje Młodzieżowej Ligi Południowej i zanotowałeś już nawet na swoim koncie pierwsze biegowe zwycięstwo. Wielu zawodników w twojej sytuacji czyli zaraz po licencji czeka na taki sukces bardzo długo ty natomiast dokonałeś tego już w swoich drugich zawodach. Jakbyś opisał ten wyścig?

Edward Mazur:- Swoją uwagę skupiłem na tym, aby wyjść dobrze ze startu, co do tej pory mi zupełnie nie wychodziło. W czasie biegu natomiast patrzyłem za rywalami, ale kiedy zauważyłem, że jestem dosyć daleko z przodu jechałem po prostu swoje.

Jak to się stało, że zdecydowałeś się zapisać do szkółki żużlowej i jak Ci się w niej współpracowało z trenerem Marianem Wardzałą?

- Od zawsze interesowały mnie sporty motocyklowe. Wyścigi, rywalizacja to było coś co mnie naprawdę "kręciło". W żużlu jest wszystko czego mi potrzeba: bardzo bliska rywalizacja, ścisk, emocje a także adrenalina. W Tarnowie nie ma dla mnie chyba lepszego sportu, który byłby połączeniem tych wszystkich cech. Jeśli chodzi o pana Mariana to zawsze mogę na niego liczyć i jak najbardziej jestem bardzo zadowolony z tego, że poświęcił mi swój czas ponieważ bardzo wiele wyniosłem z jego nauk.

Młodzieżowców jest w Tarnowie obecnie czterech. Jak wygląda rywalizacja między wami i jak jeszcze daleko waszej trójce do Szymona Kiełbasy, który jest podstawowym juniorem na mecze ligowe, a nawet ściga się z powodzeniem na arenie międzynarodowej broniąc barw reprezentacji Polski w IMŚJ?

- Nie zaprzątam sobie jakoś specjalnie głowy rywalizacją z Szymkiem, bo teraz nie ma to najmniejszego sensu, jest lepszy i tyle. Żeby jemu dorównać czeka mnie jeszcze sporo pracy i startów na torze. Ja się skupiam w tym momencie na tym, aby poznawać nowe tory i objeżdżać jak najwięcej imprez młodzieżowych korygując swoje błędy, których mimo zdania licencji jest jeszcze bardzo wiele.

Kto się zajmuje twoimi motocyklami i jak obecnie wygląda twoje zaplecze sprzętowe?

- W chwili obecnej motocyklami zajmuję się niestety sam. Posiadam też jeden motocykl z silnikiem GM ale miejmy nadzieję, że to nie będzie koniec mojego wyposażenia sprzętowego.

Po tych kilku objechanych przez Ciebie zawodach widać, że twoją bolączką są starty, jak starasz się poprawiać ten element?

- To nie jest do końca tak, że ja nie umiem startować, musiałem się oswoić z turniejem tym bardziej, że był to mój debiut w oficjalnych zawodach na "domowym" obiekcie. Widać to było doskonale po czwartej gonitwie kiedy przełamałem się i już w piątym swoim wyścigu wygrałem start z o wiele bardziej doświadczonymi zawodnikami.

Nie wiem czy dobrze widziałem ale podczas MLP rozegranej w Tarnowie patrzyłeś bardziej na taśmę, kiedy ona pójdzie w górę, a nie to kiedy zapali się zielone światło. Czemu akurat wybierasz takie nastawienie się na moment startowy?

- Wiem, że robiłem źle ale to raczej przez nerwy. Jak już wspominałem, w piątym biegu zrobiłem wszystko tak jak należy, co pozwoliło mi wygrać start. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym wyścigiem zyskam trochę obycia i takie biegi jak ten ostatni staną się normą (śmiech).

Gołym okiem widać, że uwielbiasz szeroką jazdę. Podczas egzaminu na licencję czy podczas ostatnich zawodów Młodzieżowej Ligi Południowej kibice z drżeniem serca oglądali twoje szarże pod "dmuchawcami"

- Zapewniam wszystkich, że "kreda" nie jest mi obca i przy krawężniku też potrafię jeździć (śmiech). Był to już jednak jeden z ostatnich wyścigów i przy krawężniku porobiły się rynny. Na "szerokiej" wyjechałem na "odsypane" co w tej fazie zawodów było bardzo dogodne i pozwoliło mi zyskiwać przewagę nad rywalami. Nie powiem żeby mnie nie szarpnęło, bo był jeden moment, w którym banda zbliżyła się bardziej niż zwykle ale na szczęście wyszedłem z tego cało (śmiech). Tak jeszcze dodając to na zewnętrzną zazwyczaj wypuszczam się kiedy jest ewidentny „beton”.

Czy masz jakiegoś zawodnika, który jest dla Ciebie wzorem do naśladowania?

- Najbardziej staram się podpatrywać Janusza Kołodzieja, który jest wychowankiem klubu, a zarazem jest oddany Unii Tarnów. Poza tym świetny z niego sportowiec i kolega

Wiadomo, że na starcie do kariery bardzo ważne jest wsparcie sponsorów, wielu zawodników narzeka, że już po zdaniu licencji ma utrudnione zadanie ponieważ stają się panami swojego losu bez niczyjej pomocy, jak więc ty radzisz sobie z tym problemem, a może w ogóle cię on nie dotyczy?

- Na pewno nie jest łatwo o darczyńców ale ja na razie nie narzekam ponieważ dużo pomaga mi zakład optyczny Edwarda Kluzy oraz główny partner Azoty Tarnów wraz z innymi sponsorami klubowymi, którym z tego miejsca bardzo serdecznie dziękuję.

Komentarze (0)