[tag=4279]
Joachim Kugelmann[/tag] funkcjonuje na rynku już parę ładnych lat. Jego renoma rośnie jednak z każdym miesiącem. Progres wyników kolejnych użytkowników sprzętu wychodzącego spod ręki Niemca sprawia, że ruch w interesie jest wzmożony. Tym bardziej teraz, kiedy w świat poszła informacja, że wraz z początkiem maja Szwed Jan Andersson zamyka swój warsztat.
- Faktycznie coś się działo. Nie będę ukrywał, że odczuliśmy na własnej skórze spore zainteresowanie. Andersson miał pod sobą wielu ludzi i część zawodników już poszukuje alternatywy - odpowiada enigmatycznie Jacek Filip, prawa ręka Kugelmanna.
Niewykluczone, że największym wygranym zamieszania na rynku tunerskim będzie właśnie Kugelmann. Filip wraz ze swoim kompanem odbierają w ostatnim czasie tyle telefonów, że muszą iść ścieżką wytyczoną przez Ryszarda Kowalskiego, ograniczając swoją dostępność i zawężając grono klientów.
- Stajnię na przyszły sezon mamy zamkniętą. Doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, a człowiek dwie ręce. W związku tym nasze możliwości są uszczuplone. Oczywiście, nie ukrywam, że kilku żużlowców do nas dołączyło. Ale nie znów aż tak wielu, ponieważ Joachim chce być lojalny wobec tych, którzy są z nim od początku. Kugelmann "robi" silniki zawodnikom praktycznie z każdego zakątka świata i moce przerobowe są na wyczerpaniu - wyjaśnia ściśle współpracujący z Niemcem "majster" z Częstochowy.
W wielu przypadkach nie zadziałała nawet magia nazwiska i z kwitkiem odeszło kilka uznanych marek. - Spora rzesza żużlowców rzeczywiście musiała obejść się smakiem. Kontaktował się z nami np. Nicki Pedersen. Spóźnił się, bo wiążące decyzje były już za nami. Mało kto zdaje sobie sprawę, ale tych silników trzeba przyszykować naprawdę dużo. Nas ponadto nie interesuje żadna "masówka". Musi iść za tym odpowiednia jakość, a zawodnicy mają być zadowoleni z naszego wyrobu. Wielką zaletą silników Kugelmanna jest fakt, że nie ma w nich podziału na klasę zawodnika. To samo ma otrzymać żużlowiec z Grand Prix i junior - tłumaczy Filip.
ZOBACZ WIDEO Będzie zz-tka za Joannę Cedrych? Co z Tomaszem Dryłą?