Zapomniane turnieje: Drużynowy Puchar Polski (część 4)

Największym problemem rozgrywek o DPP była jego niska renoma. Właśnie z powodu braku chętnych ograniczono rywalizację o Drużynowy Puchar Polski 1997 rezygnując z jednej z rund eliminacyjnych, w związku z czym finał poprzedziły zaledwie trzy rundy wstępne rozgrywane według dobrze znanych zasad.

W tym artykule dowiesz się o:

Kolejny triumf Torunian

Gdańszczanie pewnie przebrnęli pierwszą rundę, druga zatem rozegrana miała być na ich torze. Na zawodach tych nie pojawiła się ekipa LKŻ Inter Lublin, którą zastąpiła druga drużyna Wybrzeża Gdańsk nie posiadająca prawa awansu. Nawet gdyby jednak zasada ta nie została uwzględniona, zespół złożony z młodzieżowców nie miałby szans na promocję do następnej grupy. O tę walczyły dwie ekipy: Lotos Wybrzeże Gdańsk i Polonia Philips Piła. Przewagę w początkowej fazie zawodów wyjeździli sobie zawodnicy znad morza i nawet zryw w ostatnich biegach Pilan (11 zdobytych na 12 możliwych punktów) nie zagwarantował im awansu.

Gdańszczanie o awans do finałowego turnieju mieli rywalizować po raz kolejny na swoim torze. Przeciwnicy byli już jednak znacznie mocniejsi i z awansu cieszyli się zawodnicy leszczyńskich Byków, a Wybrzeże stało się czerwoną latarnią zawodów.

Pucharu z ubiegłego roku bronili wicemistrzowie kraju- drużyna z miasta Mikołaja Kopernika. Podobno trudniej broni się trofeum niż się je zdobywa, ale reguła ta nie znalazła potwierdzenia w finale DPP 1997. Anioły zgromadziły na swoim koncie 47 punktów i o 15 wyprzedzili drugi zespół po 20 wyścigach - Unię Leszno.

Klasyfikacja finału DPP 1997:

1.Apator- DGG Toruń 47

2.Unia Leszno 32

3.Atlas Wrocław 31

4.Pergo Gorzów 10.

Punkty dla Apatora Toruń w finale zdobywali: Jacek Krzyżaniak 15, Mirosław Kowalik 9, Krzysztof Kuczwalski 8, Sławomir Derdziński 8, Robert Kościecha 7.

Apator po raz trzeci z rzędu

Już w kwietniu, a więc wyjątkowo wcześnie, rozpoczęto wyłanianie finalistów DPP 1998. Ponownie decydujące zawody poprzedzały cztery rundy eliminacyjne z tym, że z dwóch pierwszych awans uzyskiwały dwie najlepsze ekipy. Grudziądzanie po zwycięstwie na torze w Rybniku jak burza przeszli wszystkie rundy. Swoistym ułatwieniem był fakt, że rundy eliminacyjne numer 2, 3 i 4 miały miejsce na torze w Grudziądzu, co bezlitośnie dla rywali wykorzystali żużlowcy tego klubu. Cztery zwycięstwa doprowadziły Grudziądzan do finału, który rozegrano na obiekcie Apatora Toruń. Obrońcy Pucharu po raz trzeci z rzędu okazali się najlepsi ze wszystkich drużyn. Kibice Kuntersztyn GKM Grudziądz przełknąć musieli gorzką pigułkę porażki albowiem ich pupile uplasowali się na ostatniej pozycji, a jedynym, który podjął rękawicę był Robert Dados - zdobywca 11 punktów.

Oczka dla torunian zdobywali: Jacek Krzyżaniak 7, Mirosław Kowalik 11, Wiesław Jaguś 12, Robert Kościecha 10, Tomasz Chrzanowski NS.

Kolejność finału DPP 1998:

1.Apator DGG Toruń 40

2.Unia Leszno 31

3.Atlas Wrocław 28

4.Kuntersztyn GKM Grudziądz 21.

Finał za 5 złotych

Gdańszczanie rozstawieni w drugiej rundzie DPP sezonu 1999 powtórzyli wyczyn z ubiegłego sezonu i po dwóch błyskotliwych zwycięstwach awansowali do finału, który... po raz kolejny odbył się na torze w Toruniu. Gospodarze chcieli potwierdzić swoją hegemonię w Drużynowym Pucharze Polski. Kolejna obrona trofeum nie była taka prosta, jak we wcześniejszych latach. Duży opór postawiły drużyny z Wrocławia oraz właśnie Gdańszczanie. Między Aniołami, a Wybrzeżem toczyła się najbardziej zacięta walka. Przed ostatnim wyścigiem liderowali w klasyfikacji byli Torunianie mający na swoim koncie 35 punktów, Wybrzeże Gdańsk po XIX wyścigach mogło pochwalić się 33 punktami, 31 miała ekipa kierowana przez Czesława Czernickiego. Wszystko zatem mogło się zdarzyć...

Na torze pierwszym ustawił się Damian Baliński, obok niego stanął Piotr Baron, po jego prawej ręce do startu szykował się reprezentant gospodarzy - Robert Kościecha, a najbliżej bandy na zwolnienie taśmy czekał Sebastian Ułamek. Wydawało się, że Robert Kościecha powtórzy swój występ z X biegu, w którym - co ciekawe, spotkali się ci sami zawodnicy. Wtedy najlepszy okazał się Kościecha, który w pokonanym polu pozostawił Piotra Barona, Damiana Balińskiego, a stawkę zamknął wychowanek częstochowskiego Włókniarza.

5000 kibiców było świadkami fatalnego startu Torunianina, który jadąc na końcu stawki dwoił się i troił, ale nie zdołał wywalczyć choćby jednego oczka. Jako pierwszy szachownicę ujrzał Ułamek i tym samym zagwarantował drużynie Wybrzeża Gdańsk Drużynowy Puchar Polski edycji 1999.

Oprócz Ułamka (12 punktów) dla zwycięskiej ekipy z Gdańska punkty zdobywali: Adam Fajfer 12, Marek Dera 5, Krzysztof Pecyna 4, Robert Kempiński 3.

Ostateczna kolejność finału DPP 1999 prezentowała się następująco:

1.Wybrzeże Gdańsk 36

2.Apator Toruń 35

3.WTS Wrocław 32

4.Unia Leszno 17.

Aby ratować frekwencję na trybunach działacze z Torunia zaproponowali kibicom wejściówki w cenie 5 złotych! Atrakcyjna cena sprawiła, że tak jak już wiemy, na trybunach zasiadło 5000 kibiców czarnego sportu. Nie jest to oszałamiająca liczba, ale bez wątpienia jak na zawody o DPP było to posunięcie ratujące wizualny efekt.

Koniec DPP?

Pomimo emocjonującego finału oraz niezłej na nim frekwencji w kalendarzu GKSŻ na sezon 2000 zabrakło Drużynowego Pucharu Polski. Powodów było kilka. Przede wszystkim małe zainteresowanie klubów. Do startu w tych rozgrywkach zgłosiła się niecała połowa klubów! Tendencja spadkowa chętnych do startu była widzialna od kilku lat, ale w świetle reform i rozpoczęcia nowej historii od sezonu 2000 jeszcze bardziej ona się wzmogła.

Ciągłe zmiany regulaminu tych zawodów, a w ostatniej fazie skostniały, toporny system eliminacji sprawiły upadek Pucharu.

Czy zaprzestanie jego organizacji było dobrym posunięciem? Z jednej strony nie ma sensu organizować zawodów, którymi zespoły i kibice nie są zainteresowani. Jednakże gdyby klubom zaoferowana została propozycja interesująca, która - w świetle napływu obcokrajowców do naszego rodzimego żużla pomogłaby polskim zawodnikom, może Drużynowy Puchar Polski miałby szanse istnieć nadal? Może gdyby działacze ustanawiali przystępne dla przeciętnego kibica ceny biletów, frekwencja na trybunach, a tym samym zainteresowanie tego typu zawodami byłyby większe?

Czy istnieje jakakolwiek możliwość, aby rozgrywki te powróciły do łask organizatorów? Wydaje się, że w związku ze wspomnianym wyżej napływem obcokrajowców do naszej ligi zawody te mogłyby stanowić szansę startu i pokazania się krajowym zawodnikom. Ale jak to zorganizować? Może podział na okręgi w rundach eliminacyjnych pozwoliłby ograniczyć wydatki na przejazdy?

Pytań jest wiele, wątpliwości również. Faktem jest, iż rozgrywki o DPP szybko zostały zapomniane i w tym roku mija 10 lat od ostatniego finału wyłaniającego tryumfatora tych zawodów.

Bartłomiej Jejda

Komentarze (0)