Nie chcemy wojny - po meczu Kolejarz Opole - Orzeł Łódź

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie milkną echa po spotkaniu Kolejarza Opole z Orłem Łódź. Najwięcej kontrowersji wzbudził piętnasty wyścig, który zadecydował o zwycięstwie gospodarzy. Po spotkaniu długo nie opadała nerwowa atmosfera.

Po ukazaniu się w Internecie wielu niepochlebnych opinii dotyczących klubu z Opola, działacze Kolejarza postanowili przedstawić swoją wersję. - Chciałbym powiedzieć, że jesteśmy gościnni - rozpoczął Jerzy Drozd. - Przystaliśmy na propozycję łódzkiego klubu i wpuściliśmy wcześniej kibiców Orła. Kiedy przyjechał prezes Skrzydlewski przywitałem się z nim. Natomiast on zaczął mówić o pojedynku z Rawiczem i mieć pretensje do sędziego Spychały. Padły również zarzuty o to, że nie zaprosiliśmy kierownictwa gości na trybuny. Otóż jest to nieprawda, członkowie zarządu sami poprosili kierownika zawodów o umożliwienie im przebywania z zawodnikami w parkingu - dodał prezes klubu.

- Jest nam bardzo miło, że tak licznie przybyli kibice z Łodzi i dopingowali swoją drużynę. Jeżeli bylibyśmy tak niegościnni jak o nas napisano, to skonfiskowalibyśmy im wszelkie race oraz świece, a nie zrobiliśmy tego. Poza tym to nie nasi zawodnicy jeździli brutalnie - powiedział dyrektor klubu Zbigniew Szulc.

- Duże słowa uznania kierujemy w stronę sędziego za sprawne przeprowadzenie zawodów, pomimo deszczu który spadł przed zawodami. W pełni zgadzamy się także z jego decyzjami, które naszym zdanie nie wypaczyły wyniku meczu. Skorzystał z zapisów regulaminowych i nie mamy żadnych pretensji. Gdybyśmy byli podejrzliwi to moglibyśmy powiedzieć, że Piotr Dym w jednym z biegów upadł specjalnie, ponieważ nasi zawodnicy jechali na podwójnym prowadzeniu - dodał.

Prezes Kolejarza postanowił również odnieść się do słów, które padły podczas meczu. - Przyznaję się do ostrych słów, które wypowiedziałem, ale nie wymyśliłem nic nowego. Użyłem zwrotów, które funkcjonują w języku polskim. Po upadku Tomka Schmidta prezes Skrzydlewski podszedł do zawodnika z Niemiec, poklepał go po ramieniu i podziękował za to co się stało - powiedział prezes Kolejarza. Nieprawdą jest, że prezes Drozd przez całe spotkanie obrażał Mathiasa Schultza.

Sternik Kolejarza udał się do parkingu dopiero po feralnych wydarzeniach biegu trzynastego. - Po zakończeniu spotkania w biurze zawodów chciałem przeprosić prezesa Skrzydlewskiego, jednak on powiedział: Ja panu ręki nie podam i wyszedł - dodał.

- Było wiele emocji, ja sam usłyszałem od Stanisława Burzy kilka nieprzyjemnych słów. Jednak jesteśmy pod wrażeniem Denisa Sajfutdionowa, który nie tylko pokazał sportową jazdę, ale po zawodach podszedł do naszych zawodników i podziękował każdemu za walkę.

Życzymy zespołowi Orła jak najlepiej. My nie chcemy wojny z Łodzią - komentował Zbigniew Szulc.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)