Dzięki zwycięstwu 49:41 poznaniacy zainkasowali punkt bonusowy i w tabeli I ligi awansowali na trzecią pozycję. - Cieszę się z mojego występu, a przede wszystkim z wyniku drużyny. Bardzo nam zależało na zwycięstwie tym bardziej, że jechaliśmy o trzy punkty i nie mogliśmy przegrać. Mecz był ciężki, czego się spodziewaliśmy, bo taki już ten sport jest, że można wygrać na wyjeździe, a za chwilę mieć problemy na własnym torze. Dzisiaj wszyscy - również juniorzy - stanęli na wysokości zadania i mamy kolejne punkty - powiedział po spotkaniu Norbert Kościuch. - Mój występ był niemal idealny, Zdarzył się mały błędzik, ale z moim zespołem robimy wszystko, żeby nawet takie się nie pojawiały - dodał. Norbi w swoim trzecim biegu uległ Denisowi Gizatullinowi, który w drugiej części zawodów był najlepszym jeźdźcem Rekinów.
Kościuch był nie tylko najskuteczniejszym zawodnikiem meczu, ale i przeprowadził jedną z najładniejszych akcji - w biegu nr 3 przegrał start, ale skutecznie zaatakował Michała Mitko, a na następnym okrążeniu Mariusza Węgrzyka. W efekcie wraz z Danielem Pytelem przywiózł podwójną wygraną. - W tym wyścigu musiałem się sporo namęczyć. Takie wygrane są na pewno fajne dla kibiców, dla samego zawodnika też, ale bezpieczniej jest wygrać start i gnać do mety. Takich wyścigów życzyłbym sobie jak najwięcej. Bo przy walce i wyprzedzaniu zawsze może się coś zdarzyć, można wpaść w koleinę, czy motocykl może pociągnąć - powiedział żużlowiec Skorpionów.
Czwartkowa wygrana w Rybniku była już drugą taką wiktorią poznaniaków. - Już w zeszłym roku tam wygraliśmy, pasuje nam rybnicki tor szczególnie, że jego geometria jest bardzo podobna do naszego. Tam też preferowane jest przygotowanie pod koło - wyjaśnił Kościuch. - Być może pomógł nam również deszcz, który popadał przed meczem. Zdobyliśmy pięć punktów, które są nam bardzo potrzebne. Teraz musimy jechać na maksa i przede wszystkim nie stracić żadnych punktów na własnym torze - dodał.
Ostatni tydzień był dla Norbiego bardzo pracowity, zaliczył bowiem trzy mecze w polskiej lidze. Wcześniej jednak miał bardzo pechowe dni, bowiem z powodu deszczu, stracił kilka imprez. - Pogoda w pewnym okresie nas nie rozpieszczała. Pojechałem do Szwecji, gdzie odwołali mecz, zaraz potem do Czech i znowu to samo, przyjechałem do Poznania i kolejny deszcz. Więc w kilka dni przejechałem 3,5 tys km na marne - zdradził żużlowiec. - Szczególnie szkoda mi meczu w Szwecji, gdzie powtórka była w czwartek, gdy my mieliśmy spotkanie w Rybniku. Bez Norbiego w składzie Ornarna pokonała Getingarne Sztokholm 62:34.
- Na szczęście teraz będę mógł sobie trochę to dobić, bo w środę prawdopodobnie pojadę do Czech na ligę, w czwartek jest ćwierćfinał Indywidualnych Mistrzostw Polski, a w niedzielę jedziemy do Gniezna. Być może jeszcze w piątek uda mi się odjechać turniej do Danii - dodał Kościuch.
W ubiegłym sezonie żużlowiec PSŻ-u nie awansował do finału IMP, co uznał za swoją porażkę, z jakimi nadziejami rozpoczyna rywalizację o krajowy czempionat w tym roku? - Podejdę do tych zawodów, jak do każdych innych, będę starał się zrobić jak najlepszy wynik, bo przecież żaden z nas nie jedzie na jakąś imprezę z myślą o tym, żeby sobie potrenować. Na pewno nie będzie łatwo, będzie piętnastu innych zawodników, z których każdy będzie chciał wywalczyć awans. Zobaczymy - zakończył.