Kariera Grzegorza Stróżyka nie jest typowa. Zawodnik pierwszy raz usiadł na motocyklu żużlowym w wieku 18 lat, wcześniej bowiem na uprawianie speedwaya nie zgadzali się jego rodzice. Pierwszy trening zaliczył w maju 2006 roku w Świętochłowicach, a już dwa miesiące później wziął udział w zawodach dla amatorów. W turniejach dla żużlowców nieprofesjonalnych startował przez kolejne półtora roku, a na początku sezonu 2008 zdał egzamin na licencję Ż w Toruniu, a w czerwcu podpisał umowę z Atlasem Wrocław.
W Speedway Ekstralidze wystąpił dwukrotnie - w ćwierćfinałowym dwumeczu z Włókniarzem Częstochowa, w sześciu biegach zdobył dwa punkty i dwa bonusy. Po sezonie 2008, za sprawą ówczesnego menadżera sportowego PSŻ Poznań Tadeusza Wiencka, trafił do stolicy Wielkopolski. - Liczę, że będzie dobrze punktującym juniorem. Ma bardzo dobrego opiekuna i sponsora. Dysponuje odpowiednim zapleczem sprzętowym. Dodatkowo złożył ofertę, która była bardzo atrakcyjna finansowo. Dlatego postanowiliśmy dać mu szansę startów - wyjaśniał Wiencek. Co ciekawe, transferem tego zawodnika nie był zachwycony trener zespołu Zbigniew Jąder, który wolałby widzieć w składzie bardziej doświadczonego młodzieżowca.
Początek sezonu 2009 potwierdzał obawy Jądera. Mający za sobą niewiele przejechanych kółek w oficjalnych zawodach, wyraźnie nie radził sobie z presją. Pierwszy mecz w Poznaniu z Unią Tarnów, Stróżyk zakończył upadkiem i więcej nie pojawił się na torze. Lepiej było w kolejnym spotkaniu w Ostrowie, gdzie wychowanek Śląska dwa razy dojechał do mety, ale już kolejny mecz z Lokomotivem znów zakończył upadkiem… Kolejne spotkania to kolejne zera i upadki, ale także niezły występ w Grudziądzu, gdzie z Adamem Kajochem podwójnie wygrał pierwszy bieg.
W efekcie po kilku meczach na Stróżyka, głównie ze strony kibiców, spadła fala krytyki. Fani Skorpionów na wielu forach pisali, że zawodnik nie potrafi jeździć na żużlu i stanowi jedynie zagrożenie dla siebie oraz innych żużlowców. 21-latek wydawał się tym nie przejmować i na każdym treningu kręcił kółka poprawiając swoje umiejętności.
Przełom przyniósł mecz z RKM Rybnik. Wprawdzie pierwszy bieg Stróżyk zakończył z zerem, ale miałem mały defekt motocykla, a dodatkowo problemy z łyżwą. Na szczęście dla niego w spotkaniu tym słabo spisywał się Kajoch, dostał więc od trenera drugą szansę, którą w pełni wykorzystał. Po dobrym starcie w 8. biegu pewnie dowiózł trzy punkty, Jąder wystawił więc go również w kolejnym 12. wyścigu, w którym wraz z Norbertem Kościuchem przywiózł podwójne zwycięstwo. W efekcie zdobył pięć punktów, bez których, w zaciętym meczu z Rekinami, poznaniacy mogliby mieć problemy z odniesieniem zwycięstwa.
- Ja od dwóch miesięcy na treningach jeżdżę dokładnie tak, jak w tych dwóch biegach - przyznał po spotkaniu zawodnik. - Cieszę się, że w końcu udało mi się to pokazać w meczu. Mam nadzieję, że dzięki temu zyskam zaufanie trenera i w kolejnych meczach pojawię się już w składzie. Startowanie z rezerwy nie jest łatwe - dodał. Stróżyk doskonale zdaje sobie sprawę, że początek sezonu nie był dla niego udany, a liczne upadki nie pomogły mu w walce o skład. - Wszystkie one wynikały z tego, że mam mało doświadczenia i brakuje mi jazdy, bo późno zacząłem uprawiać żużel. Staram się jednak to nadrobić, jestem na każdym treningu, jeżdżę na każde możliwe zawody, wystartowałem też w lidze czeskiej - wylicza.
Czy to wystarczy, by na stałe zagościć w składzie Skorpionów? Na pewno nie będzie łatwo tym bardziej, że działacze poznańskiego klubu starają się pozyskać zagranicznego młodzieżowca.
Po ośmiu meczach I ligi Grzegorz Stróżyk ma na swoim koncie 13 biegów, w których zdobył 10 punktów plus bonus. Uzyskał średnią biegową równą 0,846, jednak zbyt mała liczba wyścigów sprawia, że nie jest klasyfikowany.