Rekiny straciły zęby?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zaczęli z grubej rury. Wygrali w Gnieźnie, potem odprawili Rzeszów, by znów zadziwić na wyjeździe i wygrać w Ostrowie Wielkopolskim. O kim mowa? O RKM ROW Rybnik, drużynie która na początku sezonu zadziwiała całą żużlową Polskę. W ostatnim czasie o "Rekinach" znów jest głośno, ale niestety już nie z chlubnych powodów. Czwarta kolejna porażka na pierwszoligowych torach znacznie skomplikowała sytuację jeszcze do niedawna wicelidera tabeli.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed sezonem wszyscy skazywali RKM ROW Rybnik na walkę o utrzymanie. Nowy Zarząd, razem z nowym trenerem i nowymi zawodnikami jednak sezon rozpoczęli z wysokiego C i rozbudzili nadzieję rybnickich kibiców na sensacyjny sezon. Po cichu na stadionie zaczęto już nawet mówić o możliwości włączenia się do walki o Ekstraligę. Po zwycięstwach m.in. nad ekipą z Rzeszowa czy w Ostrowie Wielkopolskim jasne stało się, że "Rekiny" stać na wszystko. Niestety dla nich, doszło do dłuższej przerwy w rozgrywkach, która zupełnie wybiła z rytmu rybnickich raiderów, a kontuzji nabawił się jeden z liderów Ronnie Jamroży. To właśnie brak tego zawodnika wskazywano za niepowodzenia w meczach w Daugavpils czy dwumeczu z Poznaniem.

- Na początku sezonu świetnie spisywali się Gizatulin, Węgrzyk czy Jamroży. Teraz ten ostatni jest kontuzjowany i to na pewno spory problem. Jestem przekonany, że powrót tego żużlowca do pełni sił sprawi, że znowu będziemy silnym zespołem - mówił Ricky Kling. Szwed wziął jednak również na siebie winę za porażki. - W ostatnim czasie zawodzę i pewnie ma to duży wpływ na wyniki osiągane przez cały zespół. W porównaniu do początku rozgrywek jadę zdecydowanie gorzej. Poza tym, jak już wcześniej powiedziałem, bardzo brakuje nam Jamrożego, który nabawił się kontuzji. Ten zawodnik był naszym czołowym jeźdźcem, który potrafił zdobywać nawet w okolicach 15 punktów. Razem z Ronniem będzie nam łatwiej o zdobywanie punktów. Jestem o tym przekonany w stu procentach - dodał Kling.

W podobnym tonie wypowiadał się Mariusz Węgrzyk. - To dla nas zimny prysznic. Musimy jednak powiedzieć sobie otwarcie, że brakowało nam w składzie kontuzjowanego Ronniego Jamrożego. Z tym zawodnikiem było nam zdecydowanie łatwiej o punkty. Jestem przekonany, że zaczniemy znowu wygrywać, kiedy Ronnie powróci do swojej optymalnej formy - mówił popularny "Węgorz".

Przełomowym meczem miał być pojedynek z Lokomotivem Daugavpils w Rybniku. Pełni mobilizacji rybniczanie nie dopuszczali do siebie możliwości poniesienia kolejnej porażki, tym bardziej, że do składu wracał przecież Jamroży. Ten jednak, kto spodziewał się, że Ronnie od razu zacznie jeździć, tak jak przed kontuzją, był w głębokim błędzie. Nikt nie oczekiwał od niego kilkunastu punktów, ale sam zawodnik przyznał na swojej oficjalnej stronie, że liczył na więcej.

- Liczyłem na lepszy występ po kontuzji. Niestety, ale nie zdobyłem sporej ilości punktów i przegraliśmy mecz. Muszę jeszcze dużo potrenować, żeby dojść do formy, którą prezentowałem przed kontuzją. Zrobię wszystko, aby tak się stało i to jak najszybciej. Mam nadzieję, że zaczniemy znowu wygrywać! - powiedział Jamroży.

Do jego postawy jednak nikt pretensji mieć raczej nie może. Ambitna walka na torze, z pewnie nie do końca zaleczoną kontuzją, i tak musi budzić szacunek i respekt, że zdecydował się pomóc kolegom w potrzebie.

W konfrontacji z Łotyszami to jednak nie brak ambicji czy zaangażowania zawodników był problemem i przyczyną porażki. Największą zmorą podopiecznych Adama Pawliczka były wyjścia spod taśmy. Jedynie Węgrzyk potrafił rywalizować w tym elemencie z rywalami i efekt tego był widoczny, bo aż 16 punktów. O problemach ze startem mówił już wcześniej Kling, ale teraz ta zmora dopadła większość "Rekinów", którzy ze startu nie umieją się wydostać niczym ryba z sieci.

Prostą metodę na zażegnanie kryzysu i wyjścia z dołka ma trener rybnickiego zespołu Adam Pawliczek. - Musimy pomyśleć, sprężyć się i jechać dalej. Trzeba być optymistą i myśleć pozytywnie, a co najważniejsze wygrać mecz, żeby zakończyć ten trend porażek. Wróci dobra forma, wrócą zwycięstwa - mówi Pawliczek. Najbliższa okazja do zwycięstwa to niedzielny mecz w Grudziądzu. W pierwszym meczu rybniczanie triumfowali na własnym owalu 58:34, a 15 punktów wywalczył wtedy Jamroży.

Optymistów w Rybniku nie brakuje. - Do Grudziądza jedziemy po wygraną. Zresztą zawsze mamy takie nastawienie, żeby wygrywać. Na początku sezonu się udawało, więc dlaczego teraz ma nie być tak samo - mówi Sławomir Pyszny. Wtóruje mu Węgrzyk. - Trzeba się zebrać w całość i pojechać do Grudziądza, żeby tamtejsze spotkanie wygrać - mówi Węgrzyk.

Problemem rybniczan w ostatnich meczach jest również nierówna dyspozycja zawodników. Co mecz zawodzi kto inny i trudno przed meczem przewidzieć, od kogo ile punktów można oczekiwać. Działacze i trenerzy z pewnością liczą na to, że w Grudziądzu już wszystko zagra. Przed "Rekinami" trudna seria spotkań, bo po Grudziądzu czekają ich spotkania z Ostrowem Wielkopolskim i wyjazdy do Rzeszowa i Tarnowa. Aż strach pomyśleć, co może stać się z niedawną rewelacją rozgrywek, gdyby w tych meczach nie udało się wywalczyć żadnych punktów.

Co zatem będzie lekarstwem na całe aktualne zło w rybnickim klubie? Wydaje się, że będzie to albo powrót formy z początku sezonu i ustabilizowanie jej, albo nowy zawodnik, o którym mówiło się już w parkingu po zakończeniu ostatniego meczu.

Źródło artykułu: