- Zdecydowaliśmy się na taki ruch z prostego powodu. Mecz z GTŻ-em Grudziądz doskonale pokazuje, że mamy wielu zawodników w kadrze, którzy już wcześniej dostali szansę występu w naszych barwach i zablokowali sobie możliwość wypożyczenia do innego klubu. Jeżeli teraz zaczęlibyśmy kolejne eksperymenty, to ciężko powiedzieć, jakie byłyby ich efekty. Być może niektórzy zaskoczyliby nas pozytywnie, ale równie dobrze skutki mogły być negatywne. W efekcie mogliśmy przyblokować kolejnego zawodnika i nie ustabilizować zespołu jako całości. Postanowiliśmy trzymać tych zawodników, których mamy, ponieważ nie są to słabi żużlowcy. Nie mamy zamiaru znowu eksperymentować i wolimy dać szansę zawodnikowi, który ma duże szanse, żeby w tym roku pokazać się z dobrej strony. Rzecz nie polega na tym, żeby prezentować tylko własne stanowisko i kurczowo się go trzymać. Nie mogliśmy zaproponować niczego McGowanowi i stąd decyzja o jego wypożyczeniu - tłumaczy dyrektor Klubu Motorowego Lazur, Janusz Stefański.
Straty Australijczyka nie żałuje również trener ostrowskiej ekipy, Janusz Stachyra. - Spodziewałem się pytań o tego zawodnika i powiem szczerze, że wydaje mi się to trochę śmieszne. Co z tego, że mieliśmy tego żużlowca w kadrze? Kiedy mieliśmy dziurę w składzie i chcieliśmy, żeby Australijczyk przyjechał do Grudziądza, to on nie odbierał naszych telefonów. Z niewolnika nie ma pracownika. McGowan nie reagował na nasze ruchy. W tym czasie wrocławski klub zwrócił się do nas z propozycją wypożyczenia tego żużlowca i postanowiliśmy na nią przystać. Życzę Australijczykowi powodzenia. Jestem przekonany, że będzie mu dużo trudniej niż w pierwszej lidze - powiedział szkoleniowiec Lazura.