Wszystko z powodu kontuzji, która pozbawiła go wielu okazji do wyjazdu na tor. W ostatniej rundzie tegorocznych mistrzostw Europy trudno będzie mu rywalizować z myślą, że ma niewielkie szanse na poprawienie swojej pozycji w klasyfikacji generalnej, ale z drugiej strony, stanie przed szansą zwrócenia na siebie uwagi organizatorów i potwierdzenia, że należy mu się miejsce wśród najlepszych zawodników Starego Kontynentu.
Kiedy myślimy o Francji, to w głowie z całą pewnością pojawia się szereg różnych skojarzeń, także tych sportowych, ale trudno znaleźć osobę, która powiedziałaby, że ten kraj kojarzy się jej z żużlem. To wciąż dość egzotyczny teren dla istnienia tej dyscypliny, ale gdzieniegdzie można się z nią spotkać. Należy pamiętać, że Francuzi mają własną ligę żużlową (kadłubową, ale jednak), która startuje w momencie, kiedy w Polsce z reguły panuje jeszcze mroźna zima, a francuscy żużlowcy pokazują się z całkiem niezłej strony w rozgrywkach Speedway of Nations. Co prawda żużlowe ośrodki we Francji można zliczyć na palcach jednej ręki, ale nie brakuje tam chłopaków, którzy myślą o profesjonalnych karierach, a typowo żużlowe kraje postrzegają jako szansę na rozwój. Jednym z nich jest David Bellego. W jaki sposób zrodziła się u niego miłość do czarnego sportu?
- Kiedy byłem młodszy, jeździłem na motocrossie. Trwało to mniej więcej do 14 roku życia. Mój tata zbudował mi tor, żebym mógł trenować. Nawierzchnia była podobna do tej, którą stosuje się przy okazji uprawiania grasstracka. We Francji to jest znacznie popularniejszy sport niż żużel, ale mój tata zawsze pasjonował się obiema dyscyplinami. Spodobała mi się taka forma rywalizacji. Kiedy zobaczyłem, że idzie mi całkiem nieźle, zdecydowałem, że chciałbym zostać żużlowcem. To zdecydowanie bardziej profesjonalny sport, a ja zamierzałem iść do przodu. Tak to się zaczęło. Potem pojechałem do Anglii, żeby się rozwijać. Trafiłem do Glasgow i zacząłem bardzo ciężko pracować, żeby stawać się tak dobry, jak tylko potrafię - opowiada David Bellego.
ZOBACZ WIDEO: Miesiąc: Na każdym meczu kontrolowali mój sprzęt. Byłem czysty
Przeczytaj także: Peter Ljung nie deklaruje pozostania w Unii. Najpierw chce zamknąć miniony sezon
Zawodnik, który chce uprawiać żużel zawodowo i marzy o skutecznej rywalizacji z najlepszymi żużlowcami na świecie, a jednocześnie pochodzi z kraju, w którym ten sport nie cieszy się zbyt dużą popularnością, staje w obliczu potężnego wyzwania. Nie jest łatwo wyobrazić sobie skalę tego przedsięwzięcia. Tacy zawodnicy zwykle przyciągają jednak uwagę środowiska, ponieważ rodzą nadzieje na poszerzanie geografii czarnego sportu. Warunek jest jeden. Muszą pokazać, że mają talent, a ich aspiracje idą w parze z konkretnymi umiejętnościami. Potrzeba też chęci i zaangażowania. Nie da się ukryć, że proces nauki żużlowego rzemiosła to długa i żmudna droga, która skrywa wiele przeszkód i nie gwarantuje dojścia do wymarzonego celu.
- Trudno jest znaleźć dobrych sponsorów i zgromadzić właściwych ludzi wokół siebie. Nie mogę mieć do nikogo żalu, ponieważ dobrze wiedziałem, że tak to może wyglądać, ale to mnie nie zniechęciło. Jestem dumny z bycia Francuzem. Wyznaczam własną drogę i ciężko pracuję, żeby było lepiej. Żużel to nie jest łatwy sport. Ludzie mogą myśleć, że po prostu jedziesz przed siebie cztery okrążenia, ale to nie jest takie proste, jak może się wydawać. Sprawa komplikuje się tym bardziej, jeżeli traktujesz to poważnie i chcesz stawać się coraz lepszy. Wtedy startujesz przeciwko znacznie silniejszym zawodnikom, więc poziom trudności automatycznie się zwiększa - tłumaczy Francuz.
Na co dzień w polskiej lidze, uznawanej za najmocniejszą na świecie, David Bellego startuje w drugoligowej drużynie z Poznania, czyli na najniższym szczeblu rozgrywek. To jednak nie przeszkadza mu w stawaniu się coraz lepszym zawodnikiem. Kiedy staje pod taśmą z dużo bardziej doświadczonymi zawodnikami, to potrafi toczyć z nimi równorzędną walkę, a nawet ich pokonać. Udowodnił to chociażby podczas tegorocznego SEC Challenge w węgierskim Nagyhalasz, gdzie zajął drugie miejsce i samodzielnie wywalczył przepustkę do europejskiego czempionatu.
Przegrał tylko z niepokonanym wówczas Grigorijem Łagutą, a za swoimi plecami zostawił wielu znacznie bardziej objeżdżonych zawodników, takich jak Vaclav Milik, Michael Jepsen Jensen, Kacper Woryna, Adrian Miedziński czy Andrzej Lebiediew. Można zadać sobie pytanie, kiedy Francuz poczuł, że jest już gotowy do rywalizacji z najlepszymi zawodnikami na świecie?
- Naprawdę trudno mi powiedzieć. Na początku borykałem się z wieloma problemami. Nie miałem wystarczająco dużo pieniędzy, ani dobrego personelu. Widziałem, że trzeba mieć najlepszy sprzęt, jaki tylko możesz znaleźć, żeby cokolwiek znaczyć w tym sporcie. Przez ostatnie lata bardzo się starałem i sporo inwestowałem. Stawiałem krok po kroku i jak widać, to się opłaciło. Teraz wszędzie, gdzie się pojawiam, jestem naprawdę szybki. Wiem na co mnie stać. Uważam, że kluczem do sukcesu w dzisiejszym żużlu są bardzo dobre starty. Jeżeli nie potrafisz dobrze wystartować, to trudniej będzie przebijać się na szczyt. Mam nadzieję, że ten progres cały czas będzie zauważalny - zdradza.
Przeczytaj także: Passa Bartosza Zmarzlika przerwana. Leon Madsen najskuteczniejszym żużlowcem PGE Ekstraligi!
David Bellego nie ukrywa, że ma swojego żużlowego idola i bez zastanowienia wskazuje na Leigha Adamsa. Kiedy o nim mówi, na jego twarzy od razu rysuje się uśmiech, a w oczach pojawia się niewidziany wcześniej błysk. Wygląda, jakby w swojej głowie rozpływał się nad talentem i kunsztem australijskiego żużlowca, który co prawda nigdy nie był mistrzem świata, ale dał się zapamiętać jako mister żużlowej elegancji na motocyklu i symbol przywiązania do barw klubowych. Nie powinno dziwić, że ktoś taki stanowi wzór do naśladowania dla zawodnika u progu wielkiej sportowej kariery.
Bellego nie potrafi dokładnie określić co najbardziej imponuje mu w australijskim żużlowcu, ale zwraca uwagę na jego styl jazdy oraz charakterystyczne czerwone barwy, które zdobiły jego kevlar i obicia motocykla. Teraz już wiadomo skąd w boksie francuskiego zawodnika wzięło się tyle czerwonych wstawek. Należy jednak podkreślić, że starty w mistrzostwach Europy pozwalają Davidowi coraz częściej stykać się też z innymi czołowymi żużlowcami. Czy zamierza ich podpatrywać i naśladować czy raczej woli polegać wyłącznie na sobie?
- Myślę, że warto słuchać innych, ale jednocześnie trzeba też być dobrym zawodnikiem w swoim teamie. Możesz wsłuchiwać się jednym uchem, ale potrzebujesz również własnego rozumu. Jeżeli korzystasz ze wskazówek, to musisz wiedzieć czy zaproponowane rozwiązania są dla ciebie korzystne, czy jednak warto wprowadzić jakieś zmiany. To wszystko kwestia nauki. Oczywiście możesz uczyć się na podstawie tego co usłyszysz, ale nie należy zapominać, że żużel jest bardzo osobistym sportem. Musisz wiedzieć co jest dla ciebie najlepsze, ponieważ to, co pracuje w twoim sprzęcie może nie działać u kogoś innego i na odwrót - twierdzi Bellego.
Rywalizacja w mistrzostwach Europy pozwoliła Davidowi Bellego zetknąć się również z pięknymi i nowoczesnymi arenami żużlowymi, których nie spotka w swojej ojczyźnie. W tym roku miał okazję po raz pierwszy w karierze startować na toruńskiej Motoarenie, która powstała zaledwie dziesięć lat temu. Już wtedy był pod ogromnym wrażeniem, dlatego jeszcze większym przeżyciem może być dla niego start na Stadionie Śląskim w Chorzowie podczas ostatniej rundy TAURON SEC, która odbędzie się 28 września. Francuz będzie miał okazję wystartować na sztucznie układanym torze, co może stanowić dla niego kolejne wielkie wyzwanie. Czy ma już pomysł jak się do tego przygotować?
- Nie do końca. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Będziemy mieli kilka treningów i mam nadzieję, że dzięki temu poczujemy się pewniej. Najważniejsze, żeby dobrze zbierać się spod taśmy. To dla mnie naprawdę dużo znaczy, że mogę być częścią mistrzostw Europy. To był jeden z moich celów na ten sezon, więc zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pokazać się z jak najlepszej strony - zapowiada zawodnik z Francji.
David Bellego może żałować, że jego tegoroczne starty w cyklu TAURON SEC zostały zakłócone przez kontuzję. Gdyby nie ona, mógłby mieć na swoim koncie co najmniej dwa razy więcej odjechanych biegów i przede wszystkim znacznie więcej punktów w klasyfikacji generalnej. Już pierwsza runda w niemieckim Gustrow pokazała, że Francuz był kandydatem do namieszania w stawce. Co prawda, mocno spóźniał starty, ale bardzo dobrze prezentował się na dystansie i potrafił wyprzedzać swoich rywali. Ostatecznie uzbierał osiem punktów i został sklasyfikowany na dziewiątym miejscu. Z pewnością mógłby pokusić się o znacznie więcej, ale kontrowersyjne wykluczenie w ostatnim biegu rundy zasadniczej pozbawiło go szansy na występ w barażu i walkę o awans do wielkiego finału.
W kolejnych rundach nie udało mu się jednak zaspokoić rozbudzonych apetytów. Jego dramat rozpoczął się w Toruniu, podczas drugiej odsłony zmagań o tytuł mistrza Starego Kontynentu. Francuz stopniowo się rozkręcał, ponieważ w pierwszym biegu dojechał do mety na trzecim miejscu, a później odniósł premierowe zwycięstwo. W trzeciej serii startów zaliczył jednak upadek, w wyniku którego złamał obojczyk i musiał wycofać się z rywalizacji. Skutki kontuzji okazały się na tyle poważne, że uniemożliwiły mu start w trzeciej rundzie TAURON SEC w Vojens, która odbywała się dwa tygodnie później.
W tej chwili Bellego zajmuje odległe trzynaste miejsce w klasyfikacji generalnej. Praktycznie stracił już szansę chociażby na utrzymanie się w cyklu na kolejny sezon, ponieważ do piątego miejsca traci aż 17 punktów. Nie zamierza jednak lekceważyć występu na Stadionie Śląskim, dlatego że to będzie dla niego kolejna okazja, żeby zaprezentować się w międzynarodowej stawce. Nie ma wątpliwości, że Francuz zamierzał potraktować start w mistrzostwach Europy jako wstęp do wielkiej żużlowej kariery, ale okoliczności spowodowały, że będzie musiał wykazać się jeszcze odrobiną cierpliwości. Przyszłość stoi jednak przed nim otworem. David Bellego ma świadomość, że to właśnie on jest francuskim żużlowcem, który najbardziej się wybił, dlatego chciałby przyczynić się do rozwoju żużla w swoim kraju.
- Jeszcze nigdy nie było żadnego francuskiego zawodnika na takim poziomie. Chciałbym zachęcić młodszych chłopaków i liczę, że w przyszłości pojawi się więcej francuskich zawodników. Teraz mogą patrzeć i brać ze mnie przykład. Mam świetnych mechaników. Razem ciężko pracujemy nad sprzętem. Dobrze też mieć Tomasza Bajerskiego blisko siebie. To był doskonały pomysł, żeby korzystać z jego wsparcia. Jestem bardzo szczęśliwy, że jeździ ze mną na zawody, ponieważ ma bogatą wiedzę o tym sporcie. Myślę, że mam naprawdę zgrany i dobry team - podsumował David Bellego.
Wielki finał TAURON Speedway Euro Championship 2019 odbędzie się 28 września, na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Bilety na to wydarzenie dostępne są od 19 zł na eBilet.pl.