W sporcie mało rzeczy się udaje - rozmowa z Piotrem Szymko, trenerem Polonii Piła

Speedway Polonia Piła pokonała w ostatniej ligowej kolejce Kolejarza Opole 49:42. O ewentualnym awansie pilan do play-off zadecyduje więc kończący rundę zasadniczą wyjazdowy mecz z Kolejarzem Rawicz. Z trenerem Speedway Polonii Piotrem Szymko rozmawialiśmy nie tylko na ten temat.

Marcin Dobrochowski: Zwycięstwo z Kolejarzem Opole 49:42, ale nie udało się zdobyć bonusa.

Piotr Szymko: Niestety nie udało się, ale tak naprawdę w sporcie mało rzeczy się udaje. Trzeba pracować i jechać dalej. Szkoda pierwszego biegu Henninga Bagera i tego defektu. Takich rzeczy nie można przewidzieć, ale nie wyobrażam sobie, żeby w momencie rozpoczęcie zawodów drugi motocykl również był niesprawny. Zbyt późno zareagowaliśmy z podstawieniem na tor drugiej maszyny, czas uciekł i również cenne punkty. Poza tym z wykluczeniem Michała Łopaczewskiego można było chwilę zaczekać. Tak się teraz na chłodno jednak mówi. Na pewno nie decydowały ostatnie biegi, bo chłopacy którzy w nich jechali spisali się naprawdę dobrze. Wspaniale jechał Charczenko i jak zwykle Świst. Nie można nic zarzucić również Łukaszowi Linette. Jeden bieg nie wyszedł, ale w czterech zawalczył i pojechał kawał dobrego meczu. Krzysiek Pecyna jechał jeden bieg, ale nie jest przygotowany do zawodów. Obiecuje co innego i nie wychodzi mu. Wiem, że stać go na zwycięstwa, ale na swoim torze nie ma spasowanego sprzętu na pierwszy bieg i później tak się dzieje. Niemiec Stange to podobno zawodnik o dużych możliwościach, ale w meczu z Kolejarzem nie zauważyłem tego. Być może zrobiłem błąd bo wcześniej mogłem jechać Łopaczewskim i Linette za Stange. Nie musieliśmy puszczać zawodnika, który nie punktuje. Zawodnik jadący na poziomie juniorów pojechał trzy razy i to był mój błąd.

Przed nami mecz w Rawiczu. W jakim składzie wystąpi Speedway Polonia?

- Zobaczymy jakie będą możliwości. Wiadomo, że gdyby w meczu z Kolejarzem Opole był Cory Gathercole to wygralibyśmy z bonusem. To jest jednak tylko gdybanie. Możliwości finansowe klubu są ograniczone. Nie jest to moja dziedzina, ale muszę o tym wspominać. Nie zawsze wystawiamy taki skład, jaki byśmy chcieli. Kibicom serdecznie dziękujemy. Dla nich jeździmy. Przychodzi ich sporo na stadion, ale dobrze żeby było jeszcze więcej. Kibice są naszym głównym sponsorem i z tego ten żużel ciągniemy. Gdybyśmy mieli więcej pieniędzy i przede wszystkim pomoc z miasta, na którą wciąż liczymy, to moglibyśmy jeździć optymalnym składem. W takiej sytuacji nie martwilibyśmy się teraz o play-off, tylko o miejsce, które byśmy w nich zajęli. To było w zasięgu naszego zespołu. Zawodników mamy wielu, niektórzy się śmiali, że tylu co Beenhaker piłkarzy. Rzeczywiście tylu mamy, ale nie mogliśmy ich spróbować i to nie dlatego, iż nie mamy chęci, ale ograniczają nas możliwości finansowe. Przyjazd zagranicznego zawodnika jest często kosztowniejszy niż zdobycze punktowe juniorów, czy naszych krajowych zawodników. Próbujemy robić w Pile żużel i wyprowadzić go na głębsze wody, ale potrzebujemy pomocy z zewnątrz i wtedy będzie na pewno lepiej.

W tym sezonie w barwach Speedway Polonii pojawił się Steffan Mell. Zawodnik wystartował tylko w jednym biegu i nie zdobył punktu. Gdyby finanse na to pozwoliły to czy bierze Pan pod uwagę powołanie Niemca na mecze Polonii?

- Na pewno musiałby jeszcze potrenować, ale powiem szczerze, że Steffan mi zaimponował. W swoim biegu pokazał kawał walki, rywalizował o drugą pozycję, ale przyjechał ostatni. Pokazał kawałek dobrego żużla. Chciałem go wówczas puścić później za Roberto Haupta, ale to tak jest, że jak Roberto na początku sezonu jechał bardzo fajnie, to wiedziałem na co go stać, a w przypadku Steffana nie. Mecz szybko biegnie i decyzje są różne. Jak się trafi to trener jest ok, jeśli nie to wiadomo, w którą stronę to idzie.

Bierze Pan jeszcze pod uwagę zagranicznych juniorów?

- Zagraniczni juniorzy nie gwarantują punktów. Jeśli będą pieniądze, to na pewno będę chciał korzystać z Cory Gathercole’a. To jest konkretny senior i pokazał się najlepiej ze wszystkich obcokrajowców. Tu nie chodzi już o punkty, ale o zupełnie inne przygotowanie niż na przykład Kauko Nieminen. Cory przyjechał, potrenował, miał ze sobą sztab mechaników. Sprowadził również mechanika z Bydgoszczy, u którego wielu zawodników ze światowej czołówki robi motocykle. Cory naprawdę przygotował się do meczu i jego wynik nie wziął się z niczego. Zaimponował mi walką, kiedy przeszedł z czwartej pozycji na pierwszą. Nie każdy mając dobry sprzęt to zrobi, a on dał radę. Oczywiście motocykle miał świetne, ale to było poparte jego umiejętnościami technicznymi. Myślę, że po tamtym meczu już kilka klubów ekstraligowych zwróciło na niego uwagę. Otrzymałem wiele telefonów od kolegów trenerów i pytali o Corego. My będziemy chcieli zatrzymać tego zawodnika na kolejny sezon, ale najpierw trzeba dokończyć obecny.

Co się dzieje, że w składzie nie pojawia się Michał Rajkowski? Czy chodzi o zaległości finansowe?

- To już jest pytanie do ścisłego kierownictwa klubu.

Jak ocenia Pan rozwój sportowy synów?

- Na pewno miałem dużą nadzieję po występie Marcela w Miszkolcu. Pojechał bardzo fajnie mimo niewielu punktów. Wszystko jednak skomplikował upadek w Pile. Krwiak na mózgu wyłączył go na osiem tygodni z jazdy. Teraz jest już wszystko w porządku, ale musi się odnaleźć. Powoli go puszczamy, żeby się rozjeżdżał. Już w młodzieżówkach w Gdańsku zrobił osiem punktów, także potrzeba czasu. Powiem szczerze, że myślałem, że z Cyprianem będzie trochę inaczej. Potrafi wygrać start, ale potem ciężej jest na dystansie. Nie można wszystkiego zganiać na sprzęt. Zdaję sobie sprawę jak jest, ale wiem też ile mnie to kosztowało. Oni niestety jeszcze tak naprawdę nie zarabiają na żużlu pieniędzy. Mają niewielu sponsorów, a w Pile w zasadzie w ogóle i ciężko jest o wynik. Wiele osób zarzucało mi, że faworyzuję Cypriana, ale to nie on jest faworyzowany w klubie. Trzeba dojechać sezon do końca, a potem zobaczymy co dalej.

Po pilskiej eliminacji Mistrzostw Polski Par Klubowych Cyprian powiedział mi, że kupił sprzęt od Martina Vaculika.

- Tak i ten sprzęt stanął właśnie na zawodach w Łodzi. Marcel pojechał na nim jeden bieg, nie wystartował, bo się zatarł. Czekamy na silniki. W tym tygodniu odbierzemy od mechaników dwa i tak naprawdę finansowo już nie dajemy rady, żeby to wszystko poskładać. Jakoś jednak trzeba jechać. Wiadomo, że klub w Pile nie inwestuje w sprzęt i pozostaje to w gestii zawodników. Trudno było poskładać klub z takich zawodników, którzy mało jeździli lub w ogóle nie jeździli z wyjątkiem Piotra Śwista. Przerwę miał Krzysztof Pecyna, Łukasz Linette. Aleksiej Charczenko też nie jeździł w tamtym roku w Polsce, ale już się fajnie rozjeżdża. Cyprian Szymko w tamtym sezonie miał pięć biegów w pierwszej lidze. Tutaj w Pile na pewno pojeździł więcej i to widać w zawodach młodzieżowych. Mimo wszystko presja wyniku jest dosyć duża i nie ma gwarancji, że pojedzie w zawodach pięć biegów. Nie ma czasu na płynny rozwój, tylko jest ostra młócka. Myślę, że to zaprocentuje za rok. Przygotowania w zimie też będą zupełnie inaczej prowadzone. Gdzie moi synowie wystartują za rok to jeszcze zobaczymy. Chcieliby w Pile bo jest tu bardzo fajny klimat, ale to już na tą chwilę nie od nich zależy.

Komentarze (0)