Żużel. W drodze na pamiętny finał dostał straszną wiadomość. Po walkowerze jego telefon oszalał

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Sławomir Kryjom w roli eksperta nSport+
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Sławomir Kryjom w roli eksperta nSport+

- Gdybyśmy pojechali ten mecz w tym składzie, który mieliśmy do dyspozycji, to z finałem najlepszej żużlowej ligi świata miałoby to niewiele wspólnego - mówił Sławomir Kryjom w programie "Trzeci wiraż" w nSport+.

Gościem Marcina Majewskiego w programie "Trzeci wiraż" był Sławomir Kryjom. Szef żużla w nSport+ poruszył temat pamiętnego walkowera w finale ekstraligi w sezonie 2013. Przypomnijmy, że na nieco ponad godzinę przed rozpoczęciem spotkania goście z Torunia opuścili stadion w Zielonej Górze. O całej sytuacji opowiedział były menadżer Unibaxu, który w tym meczu sprawował funkcję kierownika drużyny.

- Nie mieliśmy w składzie Chrisa Holdera, który był kontuzjowany od czerwca, i nie było Tomka Golloba, który nie mógł jechać z powodu wypadku w GP w Sztokholmie. My powołaliśmy się na zapis regulaminowy dotyczący walkowera. Rzuciliśmy ręcznik - mówił Kryjom.

- Półtorej godziny przed meczem dowiedziałem się, że w finale nie pojedziemy. Dostałem telefon od członka Rady Nadzorczej z Torunia, że tego meczu nie jedziemy i mamy wracać do domu. Krótka piłka - dodawał.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Polonia po awansie opcją dla Emila Sajfutdinowa? Rosjanin komentuje

- To była sytuacja, z której nie było dobrego wyjścia. Gdybyśmy pojechali ten mecz w tym składzie, który mieliśmy do dyspozycji, to z finałem najlepszej żużlowej ligi świata miałoby to niewiele wspólnego. Podejrzewam, że skończyłoby się 65:25. Nie wiem nawet, czy zawodnicy chcieliby jechać w rezerwach taktycznych. To się po prostu stało. Obojętnie czego bym nie zrobił, to zrobiłbym źle - kontynuował.

- Jak wróciłem do domu i poszedłem spać, to wyłączyłem telefon. Obudziłem się rano, miałem ponad 600 smsów nieprzeczytanych i ponad 300 nieodebranych połączeń. Oprócz tego jakieś dziwne rzeczy ponagrywane na moją pocztę głosową. Wtedy rano dotarło do mnie, że wydarzyła się duża sprawa - dodawał Sławomir Kryjom.

- Niewiele osób wie, że to był bardzo trudny czas dla mnie prywatnie. To był czas, kiedy wiedziałem, że mojej mamy nie da się uratować, a ona o tym jeszcze nie wiedziała. W momencie, kiedy jechałem na mecz do Zielonej Góry, zadzwonił do mnie tata i powiedział, że mamę zabrało pogotowie. Powiedział mi też, że jak przyjadę po meczu do Leszna, to mogę nie zdążyć się z nią pożegnać. Oczywiście to nie jest absolutnie żadne tłumaczenie, bo musimy być profesjonalistami w każdej chwili - podsumował.

Zobacz także:
Żużel. Nie ma rywalizacji między prezesem Polonii Bydgoszcz a fotoreporterem. Jarosław Pabijan zdradza pewną zasadę
Żużel. Henrik Gustafsson o swojej karierze i paleniu papierosów: "Kiedy byłem młodszy, używałem szwedzkiej tabaki"

Komentarze (54)
avatar
intro
2.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Miał byś jaja, złożył byś dymisję w trybie natychmiastowym, a nie firmowal swoją gębą ten cyrk 
avatar
RECON_1
2.02.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Za to wyjazd ze stadionu bel mega profesjonalny...podejrzewam ze kibice docenili by walke na tors3 w oslabieniu. 
avatar
Kuba Kubek
1.02.2021
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Marek nie Gorzów, to wsza z Lublina. Tylko wstydzi się pisać pod szyldem motorynki. 
avatar
Hampelek
1.02.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Czili jak niemiecki zespół w tym sezonie będzie miał przegrać 60:30 to nie jedziecie? Wstyd mieć takiego menagera 
avatar
Tańczący z łopatą
1.02.2021
Zgłoś do moderacji
3
11
Odpowiedz
Gdzie są ci aktywni kibice z trolunia? Wstyd wam komentować własny syf więc siedzicie u innnych? Żałośni hipokryci, tchórze i oszuści. TFU!