Gościem Marcina Majewskiego w kolejnym odcinku programu "Trzeci wiraż" był Tomasz Dryła. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych komentatorów żużlowych na antenie nSport+ opowiedział o swojej pracy w telewizji, zanim trafił do żużla.
Dryła w przeszłości był bowiem komentatorem piłkarskim. Komentował mecze zarówno Ligi Europy, jak i Ligi Mistrzów. W sumie zrelacjonował około 30 spotkań.
- Była to praca, do której normalnie jakbym szedł do roboty z łopatą. Wiadome było, że nie dostawałem meczów hitowych, tylko jakieś Unirea Urziceni z jakąś izraelską drużyną. Nie było szans, żeby znać tych piłkarzy czy ustawień - mówił Tomasz Dryła.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek ubolewa w związku z brakiem kibiców na trybunach. "My jesteśmy dla nich, oni dla nas"
- Na pewno nie było tak, że to olewałem, bo to była praca i wiedziałem, że będzie oceniana i trzeba się do tego przygotować. Robiłem wszystko, żeby robić to jak najlepiej. Ale nie robiłem tego z pasji do samego sportu, tylko z pasji do zawodu - dodawał.
Tomasz Dryła mecze żużlowe zaczął komentować w roku 2013. Jego pierwszym skomentowanym spotkaniem było starcie Stali Gorzów z ówczesną PGE Marmą Rzeszów.
- To było na tyle duże przeżycie, że poprosiłem o możliwość wyjazdu dzień wcześniej, żeby pójść na trening. Na pewno był stres, bo nigdy wcześniej tej dyscypliny nie komentowałem i nigdy nie komentowałem zawodów z miejsca wydarzeń - podsumował.
Zobacz także:
- Tydzień na torze. Żużlowcy budzą się z zimowego snu
- Falubaz Zielona Góra znalazł zastępstwo za Tomasza Walczaka. Wiemy, kto został nowym kierownikiem drużyny