Jego syn miał nie przeżyć. Heroicznie walczy o zdrowie małego Janka

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Adam Kajoch z synem
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Adam Kajoch z synem

Po urodzeniu lekarze nie dawali Jankowi szans na przeżycie. Po pięciu latach nadal walczy o pełną sprawność. - Przestałem liczyć koszty leczenia. Dla swojego dziecka człowiek zrobi wszystko - tłumaczy Adam Kajoch, były żużlowiec.

W tym artykule dowiesz się o:

Adam Kajoch to Drużynowy Mistrz Polski z 2007 roku. Były żużlowiec Unii Leszno od kilku lat walczy o zdrowie syna. - Janek w czerwcu skończy 5 lat. Urodził się jako wcześniak w 25. tygodniu ciąży. Był malutki, ważył zaledwie 850 gramów. Na jego stan wpłynęło skrajne wcześniactwo, a także fakt, że przez 17 godzin w szpitalu był niedotleniony. Zrobiło to ogromne spustoszenie w jego małym organizmie, głównie w mózgu. Zmaga się z czterokończynowym dziecięcym porażeniem mózgowym - tłumaczy Kajoch.

Nie dawali mu żadnych szans

- Lekarze nie dawali mu żadnych szans. Przez pierwsze 2-3 tygodnie po urodzeniu walczył o przeżycie. W szpitalu pod respiratorem spędził trzy miesiące. 21 października po ponad czterech miesiącach wypisano go ze szpitala. Jedzenie miał podawane przez sondę. Nadal nie chodzi, nie mówi. Siedzi tylko, jak go się posadzi. Początkowo nawet nie widział - były żużlowiec wylicza przypadłości, z jakimi musi zmagać się jego synek.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Jack Holder mówi o wielkiej roli brata. "Dał mi szansę, której wielu nie miało"

Od urodzenia wymaga kosztownej rehabilitacji. - W 2017 roku organizowaliśmy zbiórkę na wszczepienie komórek macierzystych. Były podawane w formie sześciu dawek w Lublinie. Jeszcze wtedy wraz ze wszystkimi wpłatami z 1 procenta udało mi się jakoś spinać to wszystko. W zeszłym roku posypało się pod względem finansowym w firmie i teraz jest problem, żeby zapewnić mu takie leczenie, jakiego wymaga - zaznacza Kajoch.

Życie podporządkowali rehabilitacji syna

- Po wszczepieniu komórek macierzystych widzieliśmy postęp u Jasia, ale spodziewaliśmy się większej różnicy. Na szczęście rehabilitacja daje efekty. Żona poświeciła się bezgranicznie i opiekuje się Jasiem, a ja robię wszystko, by zapewnić odpowiednie warunki. Byliśmy już na rehabilitacji w Londynie, dwukrotnie w Rosji w Stawropolu. Kilka razy przeprowadzaliśmy się, żeby syn miał lepszy dostęp do rehabilitacji. W końcu wylądowaliśmy w Poznaniu, z uwagi na codzienne ćwiczenia Janka. Plan dnia ma wypełniony co do minuty - podkreśla tata Jasia.

- W pewnym momencie przestałem liczyć, ile wydajemy na rehabilitację. Są to jednak koszty w przedziale 10-20 tys. zł miesięcznie, ale dla dziecka człowiek zrobi wszystko - podkreśla Kajoch.

- Lekarze nie mówią wprost, jakie są szanse na wyleczenie Janka. Ja wierzę, że kiedyś dojdzie do takiej sytuacji, że nie będzie śladu po tym, z czym się zmaga, a doskwiera mu wiele dolegliwości. Sam mam charakter sportowca i nigdy nie odpuszczam. Janek tak samo. Jest niesamowity. Walczy każdego dnia - podkreśla nasz rozmówca.

Kariera to za duże słowo

- W moim przypadku kariera to za duże słowo - mówi Adam Kajoch o swojej przygodzie ze sportem żużlowym. Największym jego sukcesem było zdobycie złotego medalu DMP z Unią Leszno w 2007 roku, kiedy był jeszcze juniorem. Później losy żużlowca nie potoczyły się dobrze. Dyscyplina okazała się na tyle kosztowna, że ciężko było związać koniec z końcem i zrezygnował z żużla.

Obecnie Adam Kajoch projektuje i buduje maszyny specjalne dla przemysłu. Pandemia dała mu się jednak we znaki. Rok temu posypał mu się biznes. Obecnie firmę prowadzi ze wspólnikiem, a nowy podmiot przejął niektóre z wcześniejszych projektów. - Stamy się to jakoś poukładać i dalej funkcjonować w branży - tłumaczy swoją pracę zawodową były żużlowiec.

Kombinezon nadziei

Obecnie rodzina Kajochów zbiera pieniądze na specjalistyczny kombinezon Molli, który może przyśpieszyć rehabilitację Janka. - Byliśmy w Krakowie. Efekty tej terapii widzieliśmy od razu. Janek ma wzmożone napięcie w rękach i nogach. Kombinezon daje przeciwstawne napięcie. Ciało syna bardzo się rozluźniło. Chcemy kontynuować tę terapię. Dla Jasia to szansa na postępy w rehabilitacji oraz zmniejszenie bólu i przykurczy mięśni. Kombinezon kosztuje 22 tysiące złotych. To jest jeden z elementów rehabilitacji - tłumaczy Kajoch.

- Z leczeniem jest tak jak z żużlem. Dopiero detale zebrane w całość mogą dać możliwość odniesienia sukcesu. Tutaj podobnie, krok po kroku, mogą sprawić, że Janek będzie wracał do zdrowia - kończy Kajoch.

Osoby, które chciałyby przekazać 1 proc. swojego podatku dla Jasia Kajocha, przy wypełnianiu deklaracji PIT muszą wpisać KRS:0000037904, cel szczegółowy: 30745 Kajoch Jan. Wpłat na zakup specjalistycznego kombinezonu można dokonywać w serwisie siepomaga.pl.

Komentarze (1)
avatar
Lukim81Pomorskie-Śląskie
25.03.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Rodzic zrobi wszystko dla swojego chorego dziecka,poruszy ziemię i niebo.