Adam Pawliczek (trener RKM ROW Rybnik): O wszystkim zadecydował bieg z Falubazem Zielona Góra. Wcześniej straciliśmy już punkty na starcie zawodów, gdzie w biegu z Toruniem wywalczyliśmy tylko 4 punkty, a założenie było wygrać podwójnie. Może by wtedy to coś dało, chociaż wiadomo, że w końcowym rozrachunku ten punkt nic by nam nie dał. Kluczowe było starcie z zielonogórzanami i nie ma się co oszukiwać. Przegraliśmy 1:5 i było po sprawie.
Sławomir Pyszny (RKM ROW Rybnik): Każdy z nas stracił dzisiaj troszkę punktów. Myślę, że też upadek Rafała miał wpływ na nasz wynik, bo on z pewnością w późniejszej fazie zawodów by zaskoczył i dołożył kilka cennych punktów. Medal przegraliśmy w ostatnim biegu z Zieloną Górą. Pozostaje nam walka w przyszłym roku o medale, a dziś pozostaje nam już tylko pogratulować medalistom.
Maciej Janowski (UKS Żaki Taczanów): Nie ma co patrzeć na to, ile ja zdobyłem punktów, bo to przecież były zawody parowe. Razem wywalczyliśmy odpowiednią sumę punktów, która pozwoliła nam na wywalczenie brązowych medali. Tutaj nie liczą się indywidualne zwycięstwa, tylko wygrane drużynowe. Na początku fajnie udawało się wygrywać biegi 4:2 i to było kluczem do sprawienia chyba jednak niespodzianki na tych zawodach, bo niektórzy mogą być w szoku czytając wyniki.
Grzegorz Zengota (Falubaz Zielona Góra): Po dwóch biegach wyglądało to fatalnie. Punktował tylko Patryk Dudek. Wtedy wyglądało już na to, że nie mamy zbyt dużo szans na wywalczenie medalu. Zgubiłem kilka oczek, ale później okazało się, że szanse nie tylko na medal zostały, ale i na mistrzostwo. Dużo dała nam nasza wiara w sukces. Przyjechaliśmy tu w roli faworytów, a jak widać łatwo nie było. Patrząc na to, jak ułożył się dla nas ten turniej, możemy być jednak zadowoleni z tych srebrnych medali. Oczywiście gratuluję złota zawodnikom Unii. W biegu dodatkowym wiadomo, że chciałem wygrać z Przemkiem, ale uciekł mi ze startu, a na dystansie nie dał się już dogonić.
Przemysław Pawlicki (Unia Leszno): Jasne, że chcieliśmy wygrać. Dodatkowy bieg z Grześkiem wiadomo walka była. Jesteśmy jednak kolegami i nawet gdyby było gorąco, to przecież nie wpakował by go w bandę. Na szczęście dobrze wyszedłem ze startu, zdołałem uciec do przodu i nie pozostawało mi nic innego, jak tylko wygrać. Na torze w Rybniku startowałem bodajże trzeci raz w karierze i jak na razie wszystkie występy mogę zaliczyć po stronie udanych. Dzisiaj cieszy mnie również mój wynik indywidualny, ale wiadomo, że ważniejsza była para. Gdyby nie punkty Sławka Musielaka nie było by przecież tego zwycięstwa.
Bartosz Szymura (UKS Żaki Taczanów): Na rybnickim torze jeżdżę na co dzień. Miałem zatem możliwość dobrze się przygotować do tych zawodów i zrobiłem to najlepiej, jak tylko potrafiłem. Cieszymy się bardzo ze zdobycia medalu, to dla nas niespodzianka i miłe zaskoczenie. Czy odczuwałem coś specjalnego jadąc przeciwko drużynie z Rybnika? Nie. To był bieg jak każdy inny. Podszedłem do niego, jak do wszystkich pozostałych. Wiadomo, że chciałem dowieźć cenne punkty. Na jednym z łuków wpadłem jednak w dziurę i zderzyłem się z Michałem Mitko powodując jego upadek. Słusznie zostałem wykluczony z powtórki, nie mogę mieć do nikogo pretensji.