Bartłomiej Jejda: W obronie mistrzostw Europy

Kiedy w 2001 roku z podium pierwszego finału Indywidualnych Mistrzostw Europy schodzili Bohumil Brhel, Mariusz Staszewski i Krzysztof Cegielski działacze UEM obiecywali, że z czasem renoma mistrzostw Europy będzie wzrastała. Rok 2002 potwierdził te zapowiedzi, albowiem do rywalizacji dołączyli Skandynawowie.

W tym artykule dowiesz się o:

Niestety. Z roku na rok ranga rywalizacji przeprowadzanej przez UEM maleje. Dzisiaj zawody te mają charakter prowincjonalnych. IME nie miały być nigdy konkurencją dla mistrzostw świata, ale z czasem jest coraz gorzej. Świadczą o tym notoryczne rezygnacje zawodników z turniejów, zmiany na listach startowych. Dla wielu żużlowców eliminacje krajowe do IME były jedynie szansą na dodatkowe starty, tak potrzebne na początku sezonu. Teraz, kiedy kwalifikacje do IME i Grand Prix zostały połączone zupełnie nie rozumiem akcesu zawodników do walki o IME i następującej potem rezygnacji.

Jest to postępowanie nie fair. Potępiam je tak samo jak rezygnacje żużlowych gwiazdorów z finałów Złotego Kasku, którego ranga i historia powinny bez względu na zmęczenie sezonem wyzwalać w nich dodatkową motywację. No ale w Kasku tyle nie płacą co w lidze... w IME też nie.

Kasa kasą, a co z kibicami? Tegoroczny finał IME pokazał, że dla żużlowej "prowincji" zawody rangi UEM z obsadą na którą w Polsce nie przyszłoby więcej osób niż znajomi prezesa i kilku fanów nie zrażających się nawet zdziesiątkowanymi (zósemkowanymi? vide Krosno) zawodami o MDMP, są ważnym wydarzeniem.

Zasadności mistrzostw Europy juniorów nikt nie podważa. Podobnie ma się sytuacja z drużynowymi MEJ. Europejska federacja zbiera pochwały za wznowienie rywalizacji parowej, która powoli odchodziła w zapomnienie.

Uważam, że także IME są potrzebne. Są potrzebne po to, aby rozpropagować żużel. Ażeby w zgłoszeniach do międzynarodowych zawodów widnieli reprezentanci takich państw jak Belgia, Rumunia, Węgry, Włochy, Ukraina, Austria.

Myślę, a znajdą się pewnie tacy którzy przytakną moim słowom, że zawody o tytuł mistrza Europy powinny być rozgrywane nadal wbrew niektórym sceptykom. Przecież żużel potrafi być pasjonujący nawet podczas zawodów regionalnych lig młodzieżowych. Powinny być rozgrywane nadal, bo są szansą dla krajów, w których żużel kuleje.

Powinny być rozgrywane nadal, gdyż są szansą dla młodych obiecujących zawodników. Wszak Andersen, Cegielski, Kasprzak, Pavlic swoje pierwsze sukcesy święcili właśnie podczas finałów IME. Powinny być rozgrywane nadal, ponieważ odwołują się do jednodniowych finałów indywidualnych mistrzostw świata, kiedy o tytule decydował jeden jedyny wieczór i dyspozycja dnia.

My, kibice, nie powinniśmy psioczyć na przekładanie ligi z powodu - jak to ujmują niektórzy działacze, zawodów "o czapkę śliwek". Zawodnicy dobrze wiedzą jaki jest terminarz IME. Nikt ich nie zmusza do startu. Chcą tego sami, a kiedy przebrną krajowe rundy kwalifikacyjne przypominają sobie, że w IME płaci się mało, że finał koliduje z terminem lepiej płatnych zawodów ligowych, że są zbyt dobrzy, aby marnować czas podczas zawodów których ranga przypomina zawody o Puchar Sołtysa.

Większość żużlowców nie traktuje poważnie zawodów przypominających mecz A - klasy. Ale powinni pamiętać, że mecz A - klasy, jest świętem miasteczka, które zasiada po kościele na trybunach z piwkiem w ręku. Bo kochają te dziewięćdziesiąt minut. Za to należy im się szacunek.

Czy poprawiłaby się ranga IME, gdyby w zawodach z każdego kraju, który liczy się w żużlu startowali rozstawieni w półfinałach zawodnicy z tak zwanej "wyższej półki"? Nie mam oczywiście na myśli Pedersena, Golloba czy Jonssona, ale zawodników, którzy od czasu do czasu pojawiają się w Grand Prix lub całkiem niedawno należeli do tego elitarnego cyklu. To tylko pomysł.

IME pomogłyby także bardziej unormowane terminy zawodów. W tej kwestii UEM sama sobie rzuca kłody pod nogi. Organizacja finałów IME i DMEJ w tym samym dniu to paranoja. Podobnie jak organizacja zawodów rozgrywanych pod egidą UEM w dniu zawodów rangi FIM. Przykład tego to dzień 26 września. Podobne przykłady można mnożyć.

Nie uważam, jak już wiecie, aby mistrzostwa Europy były zbędne. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem dla IME byłoby jednak szczere podejście zawodników: startuję, bo chcę startować.

Źródło artykułu: