- Takiego wyniku się nie spodziewałem. Mocno przeżywam tę porażkę, zwyczajnie brakuje mi słów. Liczyłem, że w najgorszym razie zdobędziemy 35 punktów, co pozwoli śmiało myśleć o odrobieniu strat w rewanżu. Rozczarowałem się ogromnie. W Daugavpils nie jeżdżą herosi, to nie są zawodnicy z którymi nie można wygrywać na ich stadionie, jednak na swoim torze pokazali, że są bardzo silni. Mimo to, słabą jazdę naszych zawodników trudno nawet usprawiedliwiać - powiedział trener rzeszowskiej ekipy.
Jedną z przyczyn tak wysokiej porażki był brak wśród rzeszowian Lukasa Drymla oraz Camerona Woodwarda. "Żurawie" przystąpiły do tego pojedynku w sześciu-osobowej obsadzie, z młodziutkim Łukaszem Kretem na pozycji seniora. - Nieobecność Camerona Woodwarda rozbiła psychicznie nasz zespół. Po tym co zrobił nie zasługuje on na miano profesjonalisty. Ogromnie na niego liczyłem, oczekiwałem, że tak jak w pierwszym meczu będzie najlepiej punktującym zawodnikiem naszego zespołu, a on po prostu nie dojechał. Wydzwaniałem do niego pół nocy z soboty na niedzielę. Podobno zgubił paszport a później ugrzązł na lotnisku w Rydze. Trudno to usprawiedliwić, my go więcej prosić nie będziemy. Jeśli chodzi o Lukasa Drymla to powiedział mi, że nie czuje się jeszcze gotowy wystąpić w polskiej lidze gdzie presja jest ogromna, dużo większa niż na Wyspach, a on potrzebuje więcej przetarcia. Jest to wersja oficjalna - zaznaczył Dariusz Śledź.
Mimo wszystko gospodarze niedzielnego pojedynku nie składają broni przed niedzielnym pojedynkiem na swoim torze, z którym nie radzą sobie z kolei Łotysze. W meczu tym wystartują najprawdopodobniej bracia Drymlowie, ale ciężko jest o optymizm - Sytuacja jest bardzo trudna, ale odejmiemy walkę, należy się to kibicom i sponsorom. Zawodnicy będą chcieli udowodnić, że mają wolę walki - zakończył rzeszowski szkoleniowiec.