W nadchodzącym sezonie obu Duńczyków zobaczymy w barwach pierwszoligowego Aforti Startu Gniezno. Los zaprowadził ich do tego samego miejsca po latach, podczas których gdzieś zatracili swój potencjał i spore aspiracje. A początki przecież były tak obiecujące.
Peter Kildemand i Michael Jepsen Jensen w Polsce reprezentowali wspólnie już jeden klub. W 2014 roku stanowili ważne ogniwa częstochowskiego Włókniarza. Wówczas żużlowy świat stał przed nimi otworem. Kildemand do PGE Ekstraligi wszedł razem z futryną i został w niej objawieniem, zaś Jepsen Jensen, jako były mistrz świata juniorów, w dalszym ciągu był uznawany za następcę trzykrotnego czempiona globu Nickiego Pedersena.
- Kochają tu tego duńskiego dzieciaka - komentował na antenie nSport+ Piotr Olkowicz kolejne udane akcje przy samej bandzie Kildemanda na torze w Częstochowie. Jepsen Jensen też dobrze zapadł w pamięci kibiców Włókniarza, w barwach którego ścigał się przez dwa lata. W trudnym ze względu na kłopoty finansowe klubu 2014 roku był bohaterem meczu z wrocławską Spartą.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Cellfast Wilki Krosno z najtrudniejszym kalendarzem na start sezonu w eWinner 1. Lidze?
- W Częstochowie w tamtym czasie byli naprawdę bardzo wartościowymi, młodymi zawodnikami - zauważa w rozmowie z WP SportoweFakty Marian Maślanka, były prezes Włókniarza. Po mariażu z tym klubem w 2014 roku, obaj musieli odejść, bowiem częstochowianie nie otrzymali licencji na starty w kolejnym sezonie.
Kildemand wybrał się do Rzeszowa, potem reprezentował klub z Leszna i awansował do cyklu Grand Prix. Jepsen Jensen natomiast na początku nie mógł na dłużej zagrzać nigdzie miejsca i co roku zmieniał otoczenie. Najpierw był Wrocław, potem Gorzów i Toruń. Dopiero w Zielonej Górze spędził trzy sezony, ostatnio zaś jeździł w ROW-ie Rybnik.
Obaj z czasem zatrzymali się na pewnym etapie i przestali piąć ku górze. Ostatnie sezony w ich wykonaniu były po prostu słabe. Kildemand nie spełnił oczekiwań w Gdańsku, a następnie w Gnieźnie. Jepsen Jensen też finalnie musiał pogodzić się z degradacją do eWinner 1. Ligi. Miał być liderem w Rybniku, ale nic z tego nie wyszło.
- Kariera Kildemanda się rozwinęła, bo przecież trafił do Grand Prix i odgrywał tam znaczącą rolę. Myślę, że w jego przypadku kluczowe okazały się poważne kontuzje. Miał ich dużo. To wszystko przerwało jego marsz ku czołówce światowej. Był na dobrej drodze, ale przez te urazy to wszystko się zatrzymało - tłumaczy powody problemów Petera Kildemanda Maślanka.
Przechwalony zbyt wcześnie?
Na zatracenie potencjału przez Jepsena Jensena nasz ekspert nie potrafił jednak znaleźć wytłumaczenia. - On poważnej kontuzji nie miał, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a w którymś momencie jego kariera zahamowała i zatrzymał się na etapie ligowego średniaka. A proszę pamiętać, że spodziewano się, że stanie się zawodnikiem ze światowego topu - przypomniał były szef Włókniarza.
- Może to sfera mentalna, a może inne priorytety w życiu odegrały bardziej znaczącą rolę, że nie przystąpił z zacięciem do dalszego rozwoju kariery? Według mnie, zabrakło u niego determinacji - kontynuował rozważania na temat Jepsena Jensena.
Niewykluczone, że to właśnie łatka "złotego dziecka duńskiego żużla", która przylgnęła do mistrza świata juniorów z 2012 roku wyrządziła mu największą krzywdę. - Może mu się zaczęło wydawać, że jest już tak dobry i wspaniały, że przed nim tylko droga usłana samymi sukcesami. W sporcie żużlowym niestety tak nie jest. Do talentu trzeba dołożyć mnóstwo pracy i mieć sporo samozaparcia oraz determinacji, aby zdobywać szczyty - podsumował Marian Maślanka.
Przed jednym i drugim kolejna (która już z kolei?) szansa na nowe rozdanie w karierze. Kto wie, może w Gnieźnie, gdzie nie powinno być wysokiej presji na wynik, bo potencjał zespołu nie jest określany na czołówkę ligi, będą w stanie się odkuć. Czas pomału zaczyna ich naglić. Kildemand we wrześniu skończy bowiem 33 lata, natomiast Jepsen Jensen w połowie lutego 30.
Czytaj również:
Woffinden do końca kariery w Sparcie? Brytyjczyk odpowiada wprost
Start Gniezno w liczbach. Pod tym względem Mirosław Jabłoński był najlepszy