- Do końca nie wiadomo było czy pojadę. Złamanie nadgarstka jest poważnym urazem. Przed meczem ręka mnie bolała, ale zadecydowałem, że pojadę i pomogę kolegom. To był niesamowicie ważny mecz i trzeba było zaryzykować. Pierwszy bieg? Asekuracyjna jazda z mojej strony. Jechałem pasywnie i to było widać. Później było już lepiej. Zwłaszcza wtedy, gdy wygrałem start i tylko uciekałem do przodu. To nie wymagało wielkiego wysiłku. Gorzej, gdy musiałem walczyć o pozycję na dystansie - powiedział Jaguś w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej.
Lider Unibaksu nadal narzeka na ból kontuzjowanej ręki. - Szczerze mówiąc, to nawet bardziej niż przed meczem. Ale to jest normalne. Cały czas jeszcze przechodzę rehabilitację. Tu cudów nie ma, musi minąć sporo czasu zanim nadgarstek zostanie wyleczony do końca. Na razie z ręką nie jest dobrze, ale też nie jest źle. Mogę jechać a to jest najważniejsze w tej chwili - dodał były uczestnik Grand Prix.
Toruński zespół przygotowuje się do rewanżowego meczu z Włókniarzem. W związku z tym w czwartkowym finale MPPK nie pojedzie ani Wiesław Jaguś, ani Adrian Miedziński.