Jak ten wydaje się, nienajlepszy turniej Lamparta ocenia trener? - Na pewno więcej oczekiwał od siebie w dzisiejszych zawodach Dawid Lampart, jak i wszyscy jego kibice. Na pewno nie jest zadowolony, bo w takim turnieju stać go bez wątpienia na to, by walczyć o czołowe lokaty - mówi Dariusz Śledź.
Przed tygodniem podczas finału Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Gorzowie Wielkopolskim to właśnie Dawid Lampart był najsłabszym ogniwem w naszej kadrze. Jak wyglądał tamten występ w oczach rzeszowskiego szkoleniowca? - Tam na pewno też chciał pokazać dużo więcej. Myślę, że zjadła go debiutancka trema i jakoś tak nie wytrzymał ciśnienia. Ale to jest dobry zawodnik i na pewno w przyszłości będzie stanowił o sile naszego żużla - przekonuje Śledź.
Kibice Stali nie mogą być zadowoleni z takiego obrotu spraw, jaki miał miejsce w ostatnich kilkunastu dniach. Dzięki bowiem wysokiemu pogromowi na wyjeździe w spotkaniu z Łotyszami, nawet bardzo wysokie zwycięstwo u siebie nie dało zawodnikom Marmy prawa do jazdy we finale I ligi. Co do powiedzenia na temat całego bieżącego sezony ma opiekun rzeszowskich żużlowców? - My plan wykonaliśmy, bo był on taki, żeby utrzymać się w lidze. Oczywiście po zakończeniu fazy zasadniczej, którą zakończyliśmy na drugim miejscu, apetyty wzrosły. Mieliśmy wielką ochotę na finał, nie udało się. Pokonała nas drużyna łotewska. Bardzo tego żałujemy, bo naprawdę chcieliśmy jechać we finale i powalczyć w nim o korzystny wynik. Byłoby bardzo trudno, bo Tarnów ma bardzo silną drużynę, ale myślę, że nasi kibice zasługiwali, by pooglądać nas we finale. Nie udało się, musimy się skupić na tym, by awansować w następnym sezonie - analizuje Śledź.
W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Maciej Kuciapa stwierdził niedawno, że dwumecz z Lokomotivem Daugavpils został przegrany już w pierwszym meczu wyjazdowym. Czy tę tezę potwierdza były żużlowiec klubu m.in. z Wrocławia? - Tak, oczywiście. Przegrywając na wyjeździe taką różnicą punktów, potrzebowaliśmy niemal cudu, by udało nam się tę stratę odrobić. Byliśmy blisko, niewiele nam zabrakło. Ale jednak przegraliśmy na Łotwie zbyt wysoko - zauważa Śledź.
Czy w przypadku wyrażenia chęci przedłużenia współpracy z tym trenerem przez zarząd klubu, pozostanie on nadal w Rzeszowie? - To wszystko zależy oczywiście od decyzji zarządu rzeszowskiego klubu. Ja oczywiście jestem jak najbardziej na tak, bo jest to fajne miejsce. Zżyłem się z zawodnikami i chciałbym dalej pracować w Rzeszowie - kończy Dariusz Śledź.