Unia swoje, a ZKŻ swoje

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

O pojedynku tarnowskiej Unii z zielonogórskim ZKŻ-em Kronopol znów głośno w całej Polsce. Tym razem z powodu wyjątkowej aury, jaka nawiedziła w ten weekend małopolskie miasto, tajemniczo zamieniając tor w mokre kartoflisko.

Efektem odwołania tego spotkania i braku porozumienia co do daty jego powtórki jest regulaminowy termin - 14 kwietnia. To właśnie w ten poniedziałek na torach angielskiej Elite League startuje aż czterech zawodników ZKŻ-u - uczestnicy Grand Prix Fredrik Lindgren i Niels Kristian Iversen oraz Charlie Gjedde i Nicolai Klindt. Tarnowianie będą musieli obejść się "tylko" bez Alesa Drymla, Jamesa Wrighta i Steve'a Boxalla, ale z tej trójki tylko Czech był awizowany do tego meczu.

Oburzenia nie kryje więc prezes zielonogórskiego klubu, Robert Dowhan, który na łamach lokalnych gazet i rozgłośni radiowych ostro zaatakował gospodarzy niedzielnego spotkania, zarzucając im celowe doprowadzenie do tej sytuacji. Zarzuty zdecydowanie odpiera Paweł Pawłowski, prezes ŻSSA Unia: - Jeśli tak było, to w jakim celu ściągalibyśmy wszystkich zdolnych do jazdy zawodników na planowany na sobotę trening? Skompletowaliśmy optymalny skład na to spotkanie, ale zarówno w sobotę, jak i w niedzielę rano, kiedy próbowaliśmy odbyć trening, tor nie nadawał się do jazdy.

Działacze ZKŻ-u nie zamierzają odpuszczać i zapowiadają nawet zwołanie nadzwyczajnego zgromadzenia udziałowców Speedway Ekstraligi. - Żadne sygnały dotyczące protestu w tej sprawie do mnie nie dotarły - mówi prezez Pawłowski.

Na wtorek zielonogórski klub zwołał konferencję prasową. Jednym z tematów będzie sprawa zaległego meczu z Unią. Dodajmy, że zielonogórzanie zaproponowali tarnowianom kilka terminów powtórki spotkania. Unia nie zgodziła się jednak na te daty i chce jechać 14 kwietnia.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)