Żużel. Arged Malesa czerwoną latarnią PGE Ekstraligi? "Oby nie powtórzył się scenariusz rybnicki"

WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Grzegorz Walasek
WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Grzegorz Walasek

Nieudana inauguracja PGE Ekstraligi w wykonaniu Arged Malesa Ostrów może niepokoić. Zespół na start rozgrywek otrzymał teoretycznie najłatwiejszego rywala, a i tak poległ z kretesem. Czy beniaminek skazany jest na pożarcie?

Nie tak inaugurację PGE Ekstraligi wyobrażali sobie kibice Arged Malesy Ostrów. W pierwszym spotkaniu beniaminek poległ na własnym torze w konfrontacji z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz 35:55. Wynik jest o tyle martwiący, że na papierze grudziądzanie to jedna ze słabszych ekip w żużlowej elicie. Czy to oznacza, że drużyna z Wielkopolski nie ma czego szukać w najlepszej lidze świata?

- Oby nie powtórzył się scenariusz rybnicki z roku 2020, kiedy to ROW po awansie pozostawił głównie zawodników I-ligowych w składzie i wygrał przez cały sezon tylko jeden mecz - komentuje Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów, której samej przyszło się mierzyć z wyzwaniem budowy składu po awansie do PGE Ekstraligi.

- Pamiętam sezon 2015, gdy jako beniaminek przegraliśmy na inaugurację, ale potem się utrzymaliśmy. Dlatego przegrana Arged Malesy nie musi ją od razu skazywać na pożarcie - dodaje.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gapiński wymienia atuty beniaminka

Ostrowianie w okresie zimowym dokonali tylko jednego konkretnego wzmocnienia - do klubu trafił Chris Holder. Biorąc pod uwagę różnice między PGE Ekstraligą a eWinner 1. Ligą, może to być niewystarczające. - Sama po awansie Stali obiecywałam zawodnikom, że jeśli czują się na siłach, by rywalizować z najlepszymi i chcą podjąć rękawicę, to mogą zostać w klubie i walczyć o skład. Jednak starałam się przy tym wzmocnić skład 2-3 zawodnikami - analizuje Półtorak.

- Jeśli utrzymuje się niemal cały I-ligowy skład, tak jak zrobili to wcześniej rybniczanie i teraz ostrowianie, to łatwo nie będzie. Sądzę jednak, że nikt z nas nie chciałby, aby Arged Malesa była czerwoną latarnią PGE Ekstraligi. Ten zespół na pewno ma większy potencjał, niż pokazał to mecz z GKM-em. Na pewno na więcej stać Walaska, Gapińskiego czy juniorów - stwierdza była prezes rzeszowskich "Żurawi".

Co ważne, ostrowianie w ubiegły weekend pozbawieni byli atutu własnego toru, bo na jego przygotowanie wpływ miała pogoda. Nieoficjalnie mówi się też, że miasto naciskało na klub, by zawody odbyły się w planowanym terminie, bo magistrat chciał pochwalić się efektownym i drogim remontem stadionu.

- Ten stadion, by nie uciekał, nawet gdyby mecz z GKM-em trzeba było jechać w innym terminie. Przegrana 35:55 to nie była najlepsza promocja dla Ostrowa Wielkopolskiego, jeśli na tym zależało władzom. Dlatego, jeśli faktycznie były takie naciski, to jestem nimi zaskoczona. Miasto powinno pomagać, a nie przeszkadzać. Efekt był taki, że GKM na tym torze czuł się jak u siebie - podsumowuje Półtorak.

Czytaj także:
Niespodzianka dla kibiców. Znany dziennikarz skomentuje spotkanie
Komisja Orzekająca Ligi podjęła decyzję ws. wydarzeń we Wrocławiu!

Źródło artykułu: