Przed meczem nie brakowało spekulacji dotyczących powodu absencji Artura Mroczki w Poznaniu. Były zawodnik Unii Tarnów przed sezonem był uważany za jednego z liderów drużyny. W meczu otwarcia jednak nie pojechał, a klub nie podał jednoznacznej przyczyny jego nieobecności. Wiele wskazywało na to, że Mroczka nie wystąpi także w kolejnym meczu, ale w ostatniej chwili zastąpił w składzie Broca Nicola.
- Doszły mnie słuchy, jakoby Artur Mroczka miał wziąć pieniądze z klubu przeznaczone na silniki, aby finalnie ich na ten cel nie zainwestować. Nie wiem, czy osoba, która napisała coś podobnego, to dziennikarz, ale proszę mi wierzyć, że klub podejmie w tej sprawie odpowiednie kroki prawne. To jedno wielkie kłamstwo, nic takiego nie miało miejsca. Będziemy domagać się odszkodowania, które przekażemy na cele charytatywne - komentuje Robert Sikorski, prezes Budmax-Stal Polonii.
- Nie dajemy zgody na takie, ani żadne inne pomówienia i mamy zamiar zwalczać takie zachowania drogą sądową. Nie pozwolę, żeby takie oszczerstwa pojawiały się w mediach, to jest niedopuszczalne. Artur borykał się z problemami zdrowotnymi, które należało zdiagnozować specjalistycznymi badaniami. W nich wyszło, że zawodnik jest gotowy do jazdy, co finalnie udowodnił na torze - tłumaczy sternik klubu.
ZOBACZ WIDEO Baron o Bellego: Emila nie da się zastąpić, ale David ma przyszłość przed sobą
Budmax-Stal Polonia Piła powróciła na żużlową mapę Polski po dwóch latach przerwy. Gospodarze mogą śmiało nazwać inaugurację udaną, choć z pewnością towarzyszy im lekki niedosyt. Podopieczni Waldemara Cisonia dzielnie walczyli z Optibet Lokomotivem Daugavpils, który dopiero w końcówce wyszarpał meczowy remis. Robert Sikorski podkreśla, że absolutnie nie jest zawiedziony końcowym rezultatem i dodaje, że należy się z niego cieszyć.
- Oczywiście, że chcieliśmy wygrać. Do 13. biegu zapowiadało się, iż tak się stanie. Niestety, następne dwa wyścigi ułożyły się w taki sposób, że zwycięstwo wymknęło nam się z rąk, a mecz zakończył się remisem. Zważywszy na to, gdzie pilski żużel był jeszcze pół roku temu, pierwszy punkt na domowym torze można nazwać sukcesem i ja to w ten sposób traktuję. Jestem usatysfakcjonowany również tym, że dopisała frekwencja i kibice mogli oglądać dobre zawody, które były wyrównane do samego końca. Kropką nad i powinna być wygrana na domowym torze. Tym razem nie udało się, być może postaramy się o nią w następnym spotkaniu u siebie. Tak czy inaczej, ja jestem bardzo zadowolony - powiedział Robert Sikorski.
Zadowolenia z wyniku nie kryje także trener Polonii, Waldemar Cisoń. Szkoleniowiec przypomina, że każdy punkt zdobyty przez jego drużynę to duży sukces. Ponadto trener tłumaczy swoje decyzje kadrowe i przekonuje, że były słuszne.
- Pojechali ci, którzy miejsce w składzie wywalczyli sobie na torze. Lukas Fienhage cały czas trenuje, starając się dojść do optymalnej dyspozycji. Nie zamykamy przed nim drzwi, ale inni wyglądali lepiej na treningach, więc znaleźli się w kadrze meczowej. Jeśli chodzi o wybór gościa, zadecydowało spotkanie w Łodzi. Wobec słabego występu Przemysława Koniecznego zdecydowałem się postawić na Mateusza Panicza. Nie zawiodłem się, jednak podkreślam, że nikt nie zamierza skreślać wychowanka Unii Tarnów, bo sezon jest długi. Zwycięstwo było blisko, niestety tym razem się nie udało. Ja już przed sezonem mówiłem, że na papierze wyglądamy najsłabiej na tle innych zespołów w drugiej lidze, a każdy zdobyty punkt to będzie dla nas miła niespodzianka. Nie poddajemy się i walczymy dalej - tłumaczył trener pilskiej drużyny.
Zobacz także:
- SpecHouse PSŻ i Adrian Cyfer na czele! Tabela i statystyki 2. Ligi Żużlowej
- O tych transferach dużo się mówi. Wymowny komentarz menedżera