W tym artykule dowiesz się o:
Zawodnik Lubelskiego Węgla KMŻ dotrzymał obietnicy, którą złożył przed początkiem sezonu. Miśkowiak zimą zapowiadał, że zrobi wszystko, by być jednym z najlepszych żużlowców na torach pierwszej ligi. Słowa dotrzymał, a cel zrealizował nawet z nawiązką, ponieważ był zdecydowanie najszybszym zawodnikiem na torach pierwszej ligi. Skuteczność byłego zawodnika klubów z Poznania czy Ostrowa najlepiej obrazują liczby. Jego średnia biegowa wyniosła 2,381. Oznacza to, że w każdym meczu zdobywał średnio ponad 12 punktów.
Nic więc dziwnego, że żużlowcem zainteresowanych jest wiele klubów. Ostatnio wiele mówiło się o beniaminku z Gniezna. Nasuwa się jednak pytanie, czy Miśkowiak zdecyduje się na jazdę na torze, który zdecydowanie nie należy do jego ulubionych. Problemem może być też wysoki KSM zawodnika, który w przypadku startów w Ekstralidze wynosiłby 7,45. "Misiek" z całą pewnością w przypadku pojawienia się odpowiedniej oferty nie wystraszy się rywalizacji w żużlowej elicie, bo jak sam podkreśla powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej cały czas pozostaje jego celem. Przed tym sezonem był bliski podpisania kontraktu z bydgoską Polonią, ale zwlekał za długo i musiał później szukać innych rozwiązań w pierwszej lidze.
To kolejny zawodnik Lubelskiego Węgla KMŻ, który może zmienić barwy klubowe i startować w Ekstralidze. Wydaje się, że szansa na taki scenariusz jest znacznie większa niż w przypadku Roberta Miśkowiaka. Obaj zawodnicy dobrze czują się w Lublinie, ale Stachyra wprost mówi, że ma ambicję jazdy z najlepszymi i że przyszedł właściwy moment, by podjąć rękawicę. Jeździec LW KMŻ miał bardzo udany sezon. Imponował przede wszystkim jazdą w meczach wyjazdowych. - Większą radością są zawsze mecze wyjazdowe. U siebie nie jest problemem zrobić punkty, kiedy sprawdza się tor raz w tygodniu. To zadanie jest trudniejsze na wyjeździe. Wtedy do rywala jedzie się raz w roku i trzeba się wykazać dużym sprytem, by szybko odczytać warunki torowe. W moim przypadku praktycznie każdy mecz na wyjeździe był dobry.To bardzo cieszy - mówił niedawno w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Stachyra.
W przypadku startów w Ekstralidze KSM Dawida Stachyry wynosiłby 6.05. Jego średnia biegowa w minionym sezonie to 1,974.
Trzeci zawodnik pierwszej ligi byłby z pewnością ciekawym uzupełnieniem składu niejednego przedstawiciela Ekstraligi. Szwed był liderem GTŻ-u Grudziądz, który do samego końca walczył o awans do Ekstraligi. Najpierw przegrał jednak rywalizację z Lechmą Startem Gniezno, a później w meczach barażowych musiał uznać wyższość Betardu Sparty Wrocław. Ljung startował w minionym sezonie w cyklu Grand Prix, gdzie zgodnie z przewidywaniami nie odegrał jednak znaczącej roli. Mimo wszystko, Szwed mógłby stanowić solidną drugą linię któregoś z ekstraligowych klubów. W Grudziądzu z całą pewnością zrobią wszystko, żeby zatrzymać go w swoich szeregach. Gdyby jednak zawodnik zdecydował się na jazdę w elicie, to jego KSM wyniósłby 6,62.
W tym sezonie Andersen miał się odbudować po słabych występach w Ekstralidze. Wielu mówiło, że to ostatnia szansa dla Duńczyka, który startował również w cyklu Grand Prix. Początkowo żużlowiec radził sobie ze zmiennym szczęściem, ale w końcowej fazie sezonu złapał właściwy rytm i był w naprawdę wysokiej formie. O mały włos Duńczyk wprowadziłby grudziądzan do Ekstraligi. W pierwszym meczu barażowym z Betardem Spartą Wrocław pojechał kapitalnie i zdobył 13 punktów. Niestety, w rewanżu GTŻ był znacznie gorszy od rywala z najwyższej klasy rozgrywkowej. Andersen pokazał jednak, że stać go na walkę z najlepszymi, czego dowodem były także ostatnie występy w cyklu Grand Prix. Co ciekawe, w przypadku jazdy w Ekstralidze Duńczyk nie dysponowałby KSM-em, który mógłby bardzo odstraszyć jego potencjalnych pracodawców. Warto bowiem powiedzieć, że KSM Andersena wynosiłby 5,63.
Dwaj liderzy Lechmy Startu Gniezno mają bardzo duże szanse na pozostanie w swoim klubie, a więc tym samym na starty w Ekstralidze. Tuż po zakończeniu rozgrywek prezes Arkadiusz Rusiecki zapowiedział, że jest zainteresowany pozostawieniem obu żużlowców w swoim klubie, który będzie chciał w jak najlepszym stylu powrócić do ścigania w żużlowej elicie. - Zaproponowaliśmy mu nową umowę, taką jaka jest w granicach naszych możliwości - mówił w jednej z rozmów na temat dalszej współpracy z Antonio Lindbaeckiem Arkadiusz Rusiecki. Klub zapowiadał także rozpoczęcie rozmów z Pedersenem.
Jeżeli negocjacje, zakończą się sukcesem, to KSM Lindbaecka wyniesie 6,72, a Pedersena 6,49.
To zawodnik, który ma już solidne doświadczenie ekstraligowe. W tym sezonie był jednym z liderów GTŻ-u Grudziądz. Można powiedzieć, że żużlowiec był pewnym punktem ekipy Roberta Kempińskiego. Jego średnia biegowa 2,129 wystarczyła, żeby zająć czwartą lokatę w rankingu najskuteczniejszych zawodników na torach pierwszej ligi. Watt w każdym meczu zdobywał więc średnio ponad 9 punktów. Podobnie jak Peter Ljung Australijczyk mógłby być dobrym uzupełnieniem składu jednego z klubów ekstraligowych. GTŻ Grudziądz, podobnie jak w przypadku Szweda, z całą pewnością podejmie rozmowy mające na celu pozostawienie żużlowca w swoich szeregach. Zespół cały czas ma bowiem ekstraligowe aspiracje. W przypadku jazdy w Ekstralidze KSM Watta to 6,38.
Jedna z rewelacji tego sezonu na torach pierwszej ligi. To niewątpliwa nadzieja łotewskiego żużla. Niewykluczone, że Łotysz pójdzie w ślady choćby braci Łagutów, którzy wypromowali się poprzez imponujące występy w barwach Lokomotivu Daugavpils i zdecyduje się na jazdę w Ekstralidze. Lebiediew może być idealnym kandydatem do wzmocnienia ekstraligowej drużyny, która będzie szukać piątego żużlowca z jak najniższym KSM-em. W przypadku młodego zawodnika wynosiłby on 4,68.
Kto jeszcze?
Ekstraligowe doświadczenie mają tacy zawodnicy jak Scott Nicholls, Peter Karlsson, Michał Szczepaniak, czy Daniel Jeleniewski. Poza Brytyjczykiem wszyscy jeździli w tym sezonie w kratkę lub często zawodzili. Nicholls ma teoretycznie największe szanse, by ponownie startować z najlepszymi. Priorytetem w Gnieźnie wydaje się zatrzymanie Lindbaecka i Pedersena, a poza tym konieczne będą na pewno wzmocnienia. Wiele mówi się o Tomaszu Gollobie czy Robercie Miśkowiaku. Oznacza to, że Nicholls może być (choć wcale nie musi) zmuszony do poszukania sobie nowego pracodawcy i nie można wykluczyć ani startów w Ekstralidze ani dalszych występów na torach pierwszej ligi.