W tym artykule dowiesz się o:
Adrian Gomólski po trzech latach przerwy ponownie przywdzieje czerwono-czarne barwy. Poprzednio czynił to w sezonie 2010, kiedy zdecydował się na powrót do macierzy po okresie spędzonym w Ostrowie Wielkopolskim (2008-09). W czternastu spotkaniach I ligi osiągnął średnią biegopunktową na poziomie 1,490. Następnie zdecydował się na ponowne starty w Ostrovii.
"Adik" nie był jedynym zawodnikiem Startu w ostatnich kilkunastu latach, który po przygodzie z innymi zespołami postanowił powrócić do Gniezna. Losy tych żużlowców układały się różnie - jedni byli liderami zespołu, inni nie byli w stanie osiągnąć wysokiego poziomu. Jeszcze inni wkrótce kończyli kariery. Przyjrzyjmy się kilku najciekawszym przypadkom.
Postać przez jednych w Gnieźnie uwielbiana, przez innych znienawidzona. W najnowszej historii żużla w pierwszej stolicy próżno szukać zawodnika, który wywoływałby wśród kibiców czerwono-czarnych większe emocje.
"Jabłko" bronił barw Startu w sezonach 1994-2003, z jednorocznym epizodem w pilskiej Polonii. W tym czasie był liderem zespołu, indywidualnie wywalczył m.in. srebrny medal IMŚJ (wideo z biegu barażowego finału w Pile dostępne jest tutaj).
Kolejne 5 lat spędził w Wybrzeżu Gdańsk, gdzie stał się jednym z ulubieńców miejscowych kibiców. Przed sezonem 2009 włodarze Startu "montowali" ekipę, która miała zapewnić ówczesnemu beniaminkowi spokojne utrzymanie w I lidze. W obliczu fiaska rozmów z Adrianem Gomólskim postawiono na Jabłońskiego.
Ten transfer wywołał wśród kibiców mieszane uczucia, ale "Jabłka" broniły wyniki. Przez trzy lata uzyskiwał średnią biegopunktową przekraczającą 2 "oczka". Część fanów zarzucała mu jednak, że zdarzało mu się zawodzić w najważniejszych spotkaniach.
Jabłoński rozstał się z klubem w kiepskiej atmosferze. Kibice uznali go głównym winowajcą "domowej" porażki z Wybrzeżem Gdańsk (zawodnik zdobył 2 "oczka"), która praktycznie przekreślała szanse na bezpośredni awans w sezonie 2012. Został z tego powodu nawet odstawiony od składu, do którego powrócił podczas rewanżowego meczu barażowego z Włókniarzem Częstochowa. Wiele wskazuje na to, że był to dla niego ostatni pojedynek w macierzystych barwach.
Młodszy z braci spędził poza Gnieznem znacznie mniej czasu. W latach 2001-2011 miał jedynie 2-letnią "przerwę" na starty w Gdańsku. Nie opuścił klubu również po spadku do II ligi w sezonie 2007.
"Miras" uważany był za spory talent. W 2005 roku bronił barw Wybrzeża na ekstraligowych torach, jednak średnia 0,857 nie mogła imponować. Przed sezonem 2006 zdecydował się powrócić do Startu, co okazało się dobrą decyzją. Razem z Adrianem Gomólskim Jabłoński stanowił najsilniejszą parę juniorów na zapleczu najwyższej klasy.
Nic więc dziwnego, że postanowił przedłużyć kontrakt i seniorskie ściganie rozpocząć na domowym torze. Rok 2007 był jednak dla całego zespołu fatalny - "Miras" zdobywał średnio 1,029 punktu na bieg, a Start spadł do II ligi. Zawodnik został w Gnieźnie i mocno przyczynił się do szybkiego awansu. Sezon 2009 był jednak dla niego mocno przeciętny (1,383 pkt./bieg).
Inaczej było w dwóch kolejnych latach. Jabłoński stał się jednym z liderów zespołu, jednak również na niego, choć w mniejszym stopniu, spadł gniew kibiców związany z brakiem awansu. Zawodnik postanowił zmienić otoczenie i związał się z Włókniarzem Częstochowa, którego barw broni nadal.
Średni z braci w latach 2001 i 2003 bronił barw Wybrzeża Gdańsk (w 2002 roku nie podpisał umowy z żadnym klubem). Poza tym okresem, w latach 1997-2009 bronił barw Startu (w 1998 był wypożyczony do klubu z Łodzi). Powrócił do klubu w trudnym sezonie 2004, kiedy SKS "Start" był już kompletnym bankrutem. "Wykręcił" średnią biegopunktową równą 1,176. Rok później w drugiej lidze był liderem zespołu.
W kolejnych latach na torach I ligi uzyskiwał średnie w granicach 1,7 "oczka" na bieg. Cieślewicz był bardzo skuteczny na własnym torze - w Gnieźnie regularnie pokonywał chociażby stałych uczestników cyklu Grand Prix. Podobnie jak M. Jabłoński, nie opuścił klubu po sezonie 2007, ale pomógł mu powrócić na zaplecze ekstraligi.
Przed sezonem 2010 związał się umową z Kolejarzem Opole. Z powodu kontuzji kręgosłupa musiał jednak zakończyć karierę.
"Dżeki" bronił w swojej karierze barw klubów z Gniezna i Bydgoszczy. Do Startu powracał dwukrotnie. Pierwsza i druga przygoda w czerwono-czarnych barwach była dla niego o wiele bardziej udana, niż ostatnia.
W sezonie 1989 Gomólski dobrze spisywał się w barwach Polonii na torach I ligi, mimo to zdecydował się powrócić do Gniezna. W latach 1990-95 był czołową postacią Startu. W 1995 roku walnie przyczynił się do awansu czerwono-czarnych, po czym na kolejne 3 lata związał się z Polonią.
Na torach I ligi Gomólski radził sobie jednak słabo. W 1999 roku podpisał umowę ze Startem. Uzyskał wówczas średnią biegopunktową na poziomie 0,733. Klub spadł na zaplecze zreformowanej ekstraligi, jednak również na tym poziomie "Dżeki" nie radził sobie na przyzwoitym poziomie. Wkrótce postanowił zakończyć swoją karierę.
Przez wielu uważany za największy talent, jaki "przewinął" się przez gnieźnieński klub w latach dziewięćdziesiątych. Po trzech sezonach w macierzystych barwach (1995-97) przeniósł się do II ligowego wówczas Wybrzeża Gdańsk. Świetna forma (średnia 2,479/bieg) zaowocowała transferem do Stali Gorzów. Po dwóch latach ponownie związał się z nadmorskim klubem. Był solidnym ligowcem (średnia w ekstralidze oscylowała wokół półtora punktu na wyścig), jednak nie rozwijał się tak, jak oczekiwano w pierwszej fazie jego kariery.
W latach 2004-05 ponownie bronił barw Startu. Szczególnie udany był drugi sezon, kiedy był mocnym punktem triumfatora II ligi. Nie podpisał jednak nowego kontraktu i przeszedł do GTŻ Grudziądz. W I lidze spisywał się słabo - średnia 1,179 punktu na bieg.
W 2007 roku wystąpił w jednym meczu Startu. Nie zdobył w nim jednak punktów. Przed sezonem 2008 podpisał z czerwono-czarnymi tzw. "kontrakt warszawski", jednak w trakcie rozgrywek otrzymał swoją szansę. Ostatecznie wystąpił w trzech meczach, jednak został odsunięty od składu po tym, jak odmówił wyjazdu na spotkanie w Krośnie. Był to praktycznie koniec jego kariery.
Marek Cieślewicz
Najmłodszy z trzech braci, często wskazywany jako ten najbardziej utalentowany, nigdy jednak (poza pojedynczymi przypadkami) nie potwierdził swoich umiejętności. W Gnieźnie "zaliczył" jedynie 2 mecze ligowe w sezonie 2000, po czym dołączył do brata Tomasza w Gdańsku. Później związany jeszcze z bydgoską Polonią i GTŻ Grudziądz. Na swoim koncie miał m.in. 4. miejsce w Indywidualnych Mistrzostwach Europy Juniorów.
Często popadał w konflikty z prawem. Przed sezonem 2006 związał się z macierzystym zespołem. Po pierwszym, nieudanym spotkaniu, w związku z "ciągnącymi" się za nim sprawami sądowymi, trafił na kilka miesięcy do więzienia. Wyszedł z niego tuż przed ostatnim meczem sezonu ze Stalą Gorzów. Praktycznie beż żadnego treningu został wystawiony do składu i... wywalczył 12 "oczek" i bonus.
W sezonie 2007 wystąpił w zaledwie trzech spotkaniach Startu. Jego średnia biegopunktowa wynosiła 0,778. W kolejnych sezonach nie związał się kontraktem z żadnym klubem.