W tym artykule dowiesz się o:
W niedzielę rozegrane zostaną pierwsze półfinałowe spotkania w polskich ligach żużlowych, lecz kluby już rozglądają się za wzmocnieniami na kolejny sezon. Najwięcej emocji wywołują transfery w ENEA Ekstralidze. Zespoły z najwyższej klasy rozgrywkowej często w ostatnich latach wzmacniały się zawodnikami z zaplecza. Nie zawsze pozyskany żużlowiec spełniał oczekiwania kibiców i włodarzy klubu, ale przykłady Grigorija Łaguty, czy Petera Kildemanda pokazują, że w Nice Polskiej Lidze Żużlowej można wyłowić prawdziwy diament, który z miejsca stanie się liderem ekstraligowej drużyny. [ad=rectangle] Postanowiliśmy przyjrzeć się zawodnikom, którzy w tym sezonie ścigają się na zapleczu ENEA Ekstraligi i wybraliśmy siedmiu jeźdźców mogących skutecznie rywalizować w najlepszej lidze świata. Pięciu z nich startuje w drużynach, które walczą w fazie play-off o awans do Ekstraligi. W naszym zestawieniu znalazło się trzech Polaków i czterech obcokrajowców. Z pewnością każdy z nich będzie w zimowym okienku transferowym łakomym kąskiem dla prezesów klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Australijczyk jest największą rewelacją Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Po fazie zasadniczej Doyle ma najlepszą średnią spośród wszystkich zawodników ścigających się w tej klasie rozgrywkowej. Reprezentant Australii w dwunastu meczach wywalczył wraz z bonusami 156 punktów, co daje średnią na poziomie 2,516 punktu. Doyle rewelacyjnie spisuje się na łódzkim torze, gdzie rzadko notuje porażki, a jego średnia wynosi aż 2,871 punktu.
Kiedy przed rokiem Australijczyk przywdziewał plastron Kolejarza Rawag Rawicz niewielu spodziewało się, że jego kariera nabierze tak dużego rozpędu. W minionym roku Doyle zadebiutował w kadrze w Drużynowym Pucharze Świata, a w tym sezonie był jednym z jej liderów. Tak dobre występy zwróciły uwagę włodarzy ekstraligowych klubów. O tym, że Australijczyka trudno będzie zatrzymać w Łodzi doskonale sprawę zdaje sobie prezes Orła.
- Zobaczymy, jak on będzie jeździł za rok. Formę zawodników zawsze trudno przewidzieć. Doyle dostanie od nas ofertę na kolejny sezon, ale wątpię, że będziemy w stanie konkurować z klubami ekstraligowymi. Bylibyśmy jednak nierozsądni, gdybyśmny nawet nie spróbowali z nim negocjować. Wydaje mi się jednak, że problemem nie muszą być w tym przypadku tylko pieniądze. Nasz zawodnik może po prostu chcieć startować w lepszej lidze. Nie wykluczałbym tego, że on będzie chciał się sprawdzić w rywalizacji z najlepszymi. U nas może liczyć na podwyżkę, ale z rozmowami jeszcze czekamy - przyznał Witold Skrzydlewski.
Innym zawodnikiem łódzkiego Orła, który w tym sezonie spisuje się rewelacyjnie jest Mads Korneliussen. Obecny rok jest dla Duńczyka jednym z najlepszych w karierze, a jego dobrą formę dostrzegł między innymi menedżer reprezentacji Danii, Anders Secher, który powołał go na Drużynowy Puchar Świata. Ekipa z Kraju Hamleta zdobyła złoty medal w tej imprezie i dla Korneliussena jest do największy sukces w karierze.
Reprezentant Danii do Orła Łódź trafił podczas majowego okienka transferowego. Jeszcze na początku obecnego sezonu Korneliussen przyznawał, że rozpatruje nawet zakończenie żużlowej kariery. - Obecnie jestem w takim punkcie kariery, w którym muszę sobie powiedzieć "teraz albo nigdy". Wyjścia są dwa - albo uda mi się pójść z wynikami w górę, albo odłożę kevlar do szafy. Dlatego to dla mnie jest najważniejszy sezon - mówił Duńczyk.
Jak widać Korneliussen nie rzucił słów na wiatr. W ośmiu meczach zdobył dla Orła Łódź wraz z bonusami 97 punktów, co przełożyło się na średnią 2,310 punktu na bieg. W chwili podpisywania kontraktu do jego umiejętności nie był przekonany prezes Skrzydlewski, lecz Duńczyk szybko udowodnił, że nie warto go skreślać, a jego pozyskanie było przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.
- Wzięliśmy go, bo był dostępny. Trener widział go w zespole i złożyliśmy mu propozycję. Na mecz w Gnieźnie na pewno będzie w składzie, bo nie mamy tylu juniorów, żeby odjechać to spotkanie. Uważam, że pan Korneliussen po prostu przyjedzie odjechać ten mecz. Do tego czasu to on nawet nie będzie mieć odpowiedniego sprzętu na polską ligę. Bierzemy go, żeby zobaczył, jak wygląda sprawa. Zdobył ostatnio parę punktów w Danii i być może myśli, że jest wielkim jeźdźcem. Myślę, że w niedzielę w Gnieźnie wybiją mu to z głowy i będzie mieć dzięki motywację do ciężkiej pracy - mówił sternik łódzkiego klubu.
Rafał Okoniewski jest w tym sezonie najlepszym polskim żużlowcem ścigającym się w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Przed startem rozgrywek wiele kontrowersji wywołało jego odejście z PGE Marmy Rzeszów. W sezonie 2013 Okoniewski reprezentował barwy Żurawi, które spadły z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Po zawirowaniach związanych z rozwiązaniem kontraktu Okoniewski podpisał nową umowę z GKM-em Grudziądz. Po zmianie środowiska "Okoń" wyraźnie odżył i jest zdecydowanym liderem grudziądzkiego klubu. W dwunastu meczach wraz z bonusami zdobył 155 punktów i w statystykach Nice Polskiej Ligi Żużlowej zajmuje drugą pozycję. Jego średnia wynosi 2,460 punktu na bieg.
O ile kilku ostatnich sezonów Okoniewski nie może zaliczyć do udanych, o tyle w tym roku udowodnił, że stać go na dobre występy. Dyspozycję "Okonia" z pewnością dostrzegają kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej, które poszukują skutecznego polskiego żużlowca. A tych na rynku transferowym nie jest zbyt wielu.
Duńczyk jest jedną z rewelacji Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Larsen z miejsca stał się liderem PGE Marmy Rzeszów. W dwunastu meczach, w których wystąpił wywalczył wraz z bonusami 151 punktów, co przełożyło się na średnią 2,436 punktu na bieg. Przed sezonem niewielu kibiców było zdania, że Larsen może być jednym z najskuteczniejszych zawodników na zapleczu ENEA Ekstraligi. Po rundzie zasadniczej reprezentant Danii ma trzecią średnią w Nice Polskiej Lidze Żużlowej.
Larsen na szczyt wspina się małymi kroczkami. Jeszcze niedawno z powodzeniem startował w II lidze, a teraz jest jednym z czołowych żużlowców w Nice PLŻ, a jego ambicją jest jazda w najlepszej lidze świata. Duńczyk w tym roku awansował do cyklu Speedway European Champioships i z dorobkiem 12 punktów zajmuje w nim 14. pozycję. Ekstraligowe kluby z pewnością miałyby pożytek z duńskiego żużlowca.
Orzeł Łódź w tym sezonie dysponuje silnym składem. Trzecim zawodnikiem tego klubu, który z powodzeniem mógłby rywalizować w ENEA Ekstralidze jest Antonio Lindbaeck. Co prawda Szwed w ostatnich latach spisywał się poniżej oczekiwań, a przed rokiem stracił miejsce w kadrze Startu Gniezno, lecz w Łodzi odbudowuje swoją dyspozycję i wychodzi z kryzysu.
Szwed w tym sezonie wystąpił w dziewięciu meczach łódzkiego klubu i wraz z bonusami zdobył w nich 77 punktów. Daje mu to średnią biegową wynoszącą 1,878 punktu. Nie jest to imponujący rezultat, jednak "Toninho" w przeszłości pokazywał, że stać go na skuteczną jazdę. W ostatnich miesiącach jego podejście do żużla znacznie się zmieniło, a na końcówkę sezonu Szwed ma ambitne cele. - Chcę wygrać ze swoimi zespołami ligę polską i szwedzką. To są moje największe cele na końcówkę tego sezonu. Skupiam się na realizacji tych planów i powinno być dobrze. Poza tym nie mam jakichś celów indywidualnych. Po prostu koncentruję się na poszczególnych spotkaniach, które są przede mną - powiedział Lindbaeck.
Obecny sezon dla Szymona Woźniaka jest ostatnim w gronie juniorów. Wychowanek bydgoskiej Polonii spisuje się w nim bardzo dobrze i jest liderem swojej drużyny, a jednocześnie jest najlepszym młodzieżowcem ścigającym się w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. W czternastu meczach Woźniak zdobył wraz z bonusami 144 punkty, a jego średnia wynosi 2,057 punktu na bieg.
Już przed startem tegorocznych rozgrywek Woźniak był łączony z innymi klubami. Po spadku Polonii Bydgoszcz z ENEA Ekstraligi zainteresował się nim Unibax Toruń, który szukał wzmocnienia na pozycji juniora. Ostatecznie Woźniak został w Bydgoszczy i obecny sezon pokazał, że była to dobra decyzja. Przed wychowankiem Polonii teraz trudny wybór. Od nowego sezonu będzie już seniorem, a dla wielu zawodników przeskok do starszej kategorii wiekowej jest trudnym momentem w karierze.
Woźniak nie wyklucza, że na kolejny sezon zostanie w Bydgoszczy, lecz zależy to od wzmocnień jakich dokonają działacze Polonii. Inne kluby przejawiają zainteresowanie jego osobą i nie jest wykluczone, że w 2015 roku będziemy oglądać go na ekstraligowych torach. - Mam nadzieję, że klub stworzy takie warunki, które będą sprzyjały dalszemu rozwijaniu mojej kariery, bo chcę nadal zdobywać punkty dla Polonii. W przyszłym sezonie w NICE PLŻ będziemy o to właśnie walczyć, aby to wielkie ściganie w ENEA Ekstralidze w końcu wróciło do Bydgoszczy - powiedział Woźniak.
Wisienką na torcie naszego zestawienia rewelacji Nice Polskiej Ligi Żużlowej jest Kacper Woryna. Wychowanek rybnickiego klubu w tym sezonie zadebiutował w tej klasie rozgrywkowej i jest liderem ŻKS ROW Rybnik! 18-latek w czternastu meczach zdobył 113 punktów, a jego średnia to 1,915 punktu na bieg. Jest on czternastym zawodnikiem w statystykach Nice PLŻ.
Nic zatem dziwnego, że jego dobrą dyspozycję dostrzegają włodarze klubów z ENEA Ekstraligi, którzy chcieliby pozyskać zawodnika Rekinów. Przyszłość Woryny zależeć będzie od wyników osiąganych przez jego drużynę. ŻKS ROW czeka walka w barażach o utrzymanie w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Dobrze punktujący junior w najlepszej lidze świata jest na wagę złota i kilku prezesów już zastanawia się jak wyciągnąć wnuka Antoniego Woryny z rybnickiego klubu. Warto dodać, że Kacper Woryna ma jeszcze przez rok ważny kontrakt z Rekinami.