W tym artykule dowiesz się o:
Początek kariery
Popularny "PUK" urodził się 20 czerwca 1982 roku w Esbjergu. Kontakt z motocyklami miał niemal od najmłodszych lat, bo zaczynał już na motorach o pojemności 50cc. W tej kategorii zdobył nawet mistrzostwo Danii w 1994 roku. Trzy lata później triumfował już na motocyklach 80cc. [ad=rectangle] Zawodową karierę żużlową rozpoczął w 1999 roku, choć pełny sezon zaliczył dopiero cztery lata później w barwach angielskiego Newport Wasps. W swoim rodzimym kraju ligowe występy zaczynał od 2002 roku jako żużlowiec Holsted Speedway Klub. W tym samym roku prezentował się również na szwedzkich torach jako jeździec Lejonen Gislaved. W tym czasie radził sobie bardzo dobrze na krajowym podwórku, meldując się w finałach indywidualnych mistrzostw juniorów w latach 2002-2003 i zdobywając złoty medal właśnie w 2002 roku. Potem jednak, kiedy wszedł w wiek seniorski, jego kariera nieco przygasła.
Przybycie do Polski
Przed sezonem 2004 Niels Kristian Iversen podpisał swój pierwszy kontrakt w Polsce, trafiając od razu do Ekstraligi, mianowicie do zespołu Atlasu Wrocław. Jednocześnie jeździł też w czterech innych ligach: duńskiej (Holsted), szwedzkiej (Vastervik Speedway), angielskiej (Oxford Silver Machine) i niemieckiej (MSC Brokstedt). W debiutanckim dla siebie sezonie w Polsce zdobył z drużyną srebro, osiągając średnią biegopunktową 1,733. Wrocławianie z usług Duńczyka skorzystali jednak tylko trzykrotnie, więc powędrował on do Rybnika i występującego w I lidze RKM-u, by po udanym dla siebie roku (średnia 2,138) przenieść się do toruńskiej Adriany. Wtedy już na dobre zagrzał miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce, ale dopiero w sezonie 2007 zadomowił się na dłużej w jednym klubie, a był to ZKŻ Kronopol Zielona Góra.
Początki w Grand Prix
W międzyczasie Duńczyk pojawił się w cyklu Speedway Grand Prix. W sezonach 2004-2005 otrzymywał dzikie karty na zawody w Danii, ale nie zawojował ich. Miał jednak swoje dobre momenty, co doceniono i w 2006 "PUK" dostał zaproszenie od BSI, by startować w Indywidualnych Mistrzostwach Świata ze stałą dziką kartą. Zdobywając 52 punkty, zajął trzynaste miejsce i w cyklu się nie utrzymał. Próbę powrotu podjął już jako jeździec zielonogórskiej drużyny. Wygrał GP Challenge w 2007 roku i w kolejnym sezonie ponownie zawitał do elity. Znów na krótko, ponieważ zajął dwunaste miejsce z 59 punktami na koncie. W kolejnych latach wracał jeszcze jako rezerwowy lub zawodnik z dziką kartą na dane zawody. W sezonach 2011-2012 nie pojawił się jednak na torach cyklu. Wywalczył sobie za to przepustkę do tych rozgrywek na rok 2013, zajmując trzecie miejsce w Challenge'u.
Starty w Polsce, a walka w IMŚ
W barwach klubu z Zielonej Góry Niels Kristian Iversen startował w latach 2007-2010. W ciągu tych czterech lat wypracował sobie opinię ligowego średniaka. Często nie stawał na wysokości zadania. Czasem zdarzały mu się wpadki w postaci zerowego dorobku punktowego. Początek był obiecujący, bo w sezonie, gdy wygrywał Challenge, zanotował średnią 1,837. Potem było już nieco gorzej. Wyniki na poziomie 1,359 w roku 2008 oraz 1,256 w 2009 sprawiły, że zielonogórzanie nie byli zadowoleni z postawy swojego zawodnika. Mimo to Falubaz święcił wtedy triumfy, gdyż zawodnicy tego klubu w latach 2008-2010 zdobywali kolejno medale: brązowy, złoty i srebrny. W 2010 roku Iversen pojechał jednak tylko w sześciu spotkaniach notując średnio 1,304 punktu na bieg. Wtedy doszło do dość zaskakującej zmiany.
Przenosiny do Stali Gorzów Ten ruch zdziwił wielu. Nie było to jedynie zasługą tego, że zawodnik przechodził z zielonogórskiego klubu do ekipy odwiecznego rywala z północy województwa. Niektórzy pukali się w czoło, twierdząc że ówczesny prezes żółto-niebieskich, Władysław Komarnicki, popełnia błąd ściągając Duńczyka do siebie. Nieliczni upatrywali w tym manewru, jaki powiódł się z Tomaszem Gollobem. Najlepszy polski żużlowiec w historii przez kilkanaście lat walczył w cyklu Grand Prix, ale dopiero po przenosinach do Gorzowa Wielkopolskiego zdołał dotrzeć do upragnionego celu. W 2010 roku świętował zdobycie indywidualnego mistrzostwa świata, podkreślając na każdym kroku, że bez szkoły, jaką przeszedł na Stadionie im. Edwarda Jancarza nie byłoby to możliwe.
W pierwszym sezonie w barwach "Stalowców", Iversen zanotował średnią 1,625. Było więc nieco lepiej niż w Zielonej Górze, a gorzowianie cieszyli się z brązowych medali Drużynowych Mistrzostw Polski. Kolejny sezon, w roku 2012, był dla Nielsa Kristiana Iversena przełomowy i rozpoczął pasmo sukcesów, na fali których "PUK" jedzie do tej pory.
Przełomowy sezon 2012
Ten rok Duńczyk zapamięta jako początek hegemonii na własnym podwórku. Reprezentant Kraju Hamleta nawiązał do lat dziecięcych, kiedy to święcił triumfy i po raz pierwszy zdobył tytuł indywidualnego mistrza Danii. To był dopiero początek, bo przez kolejne dwa sezony nie schodził z najwyższego stopnia podium krajowego czempionatu. Jego forma wzrosła znacząco, co pokazywał praktycznie na każdym froncie. Był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem polskiej Ekstraligi, ustępując tylko swojemu rodakowi Nickiemu Pedersenowi, czym walnie przyczynił się do srebrnego medalu Stali Gorzów. W sezonie 2013 historia powtórzyła się, ale tym razem lepszy od Iversena okazał się Jarosław Hampel. W Grand Prix "PUK" znalazł się dzięki trzeciemu miejscu w Challenge'u, co zostało wspomniane wyżej. Nie można też zapominać o trzecim tytule drużynowego mistrza świata. Iversen z reprezentacją Danii triumfował w DPŚ już po raz trzeci. Wcześniej złoty medal zawieszał na szyi w sezonach 2006 i 2008.
Pierwszy krok do mistrzostwa
W roku 2013 Niels Kristian Iversen po raz trzeci był pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Speedway Grand Prix. Był to dla niego rok znakomity, bo wygrał swoje dwa pierwsze turnieje, a cały sezon zakończył z brązowym medalem, ustępując w klasyfikacji Taiowi Woffindenowi i Jarosławowi Hampelowi. W Duńczyku zauważalna była przemiana. Jego motocykle - przygotowywane przez polskich mechaników Arkadiusza Jurasika i Kamila Smagę - były niesamowicie szybkie, a on sam pewny w swych poczynaniach. Indywidualnie świętował więc wiele sukcesów, choć nieco gorzej było w drużynie. Ze Stalą nie dostał się do play-off. W Anglii od kilku lat jest zaś niekwestionowanym liderem Kings Lynn Stars.
Nadrobił to jednak w kolejnym roku, choć sukces był połowiczny. Iversen nadal się rozpędzał i walczył o następne laury. Po raz trzeci z rzędu okazał się najlepszy w swoim kraju. Z reprezentacją odbił złoty medal polskiej reprezentacji na ich własnej ziemi, wyprzedzając na ostatnich metrach Janusza Kołodzieja w pamiętnym, ostatnim wyścigu finału Drużynowego Pucharu Świata w Bydgoszczy. W cyklu IMŚ triumfował przed własną publicznością w Danii i całkiem nieźle radził sobie też w Gorzowie. Nie mógł jednak w finale dołączyć do kolegów z nadwarciańskiego klubu, gdyż w 14. biegu tamtej rundy doszło do feralnego upadku. Iversena pociągnęło na wirażu i Duńczyk z impetem wpadł w bandę, pociągając za sobą jeszcze Grega Hancocka. Dużo gorzej skończyło się to dla "PUKa", gdyż - po dokładniejszych badaniach - zapadła decyzja, że sympatyczny 33-latek nie wystąpi już do końca sezonu. Problemy z kolanem stanęły więc na drodze do kolejnego medalu IMŚ. Postawa Nielsa w całym sezonie pozwoliła Stali stosować za niego zastępstwo zawodnika w decydujących meczach. Gorzowianie zmobilizowali się i - mimo takiego braku - udało im się zdobyć mistrzostwo, dla żółto-niebieskich pierwsze od 31 lat. Każdy doceniał wkład Iversena w ten sukces. Duński jeździec nie został także pominięty przez BSI. Z powodu kontuzji ominęły go trzy ostatnie rundy GP, przez co spadł na jedenaste miejsce w klasyfikacji. Otrzymał jednak stałą dziką kartę i w sezonie 2015 ponownie zobaczymy go w stawce najlepszych zawodników globu.
Życie po kontuzji i z nowymi tłumikami
Pochodzący z Esbjerga żużlowiec do reszty został pochłonięty rehabilitacją, by jak najszybciej móc wrócić do ścigania. Okres przygotowawczy niewątpliwie jest dla niego trudny, ale jeszcze trudniejszy będzie powrót do ścigania. Z Danii docierają sygnały, że Iversen jest na dobrej drodze do powrotu do zdrowia i już w pełni sił trenuje przed sezonem, który będzie dla niego wielką próbą.
"PUK" udowodnił już, że może bić się z najlepszymi i stać go na walkę o tytuł indywidualnego mistrza świata. Niedawno jego rodak - Nicki Pedersen - powiedział, że kandydatów do złota jest sześciu, a nawet ośmiu, ale nie wiadomo, czy pośród nich znajduje się Niels Kristian Iversen. Wszystko zależy od tego, jak silny powróci on po kontuzji. Jego wola walki i poświęcenie są jednak ogromne. Widać to choćby po tym, że od wielu już lat startuje w czterech ligach, co jest niewiarygodnym obciążeniem i zdarzały się sytuacje, że po meczu w Polsce przyjmował od lekarzy tlen. Nie dochodziło jednak do sytuacji dramatycznych i profesjonalizm, jeżdżącego z numerem 88, zawodnika jest niepodważalny. Potrafi się ścigać, potrafi walczyć, a jednocześnie szanuje rywali i jest skromny. Nigdy się nie wybija i jest otwarty na kibiców, czym przysporzył sobie wielu sympatyków. Jednocześnie potrafi pociągnąć za sobą zespół i stać się bodźcem do lepszej jazdy.
Trudnością dla tego zawodnika może być nie tylko powrót po ciężkiej kontuzji, ale także zmiana sprzętowa. Chodzi oczywiście o tłumiki. Modele, na których zawodnicy się ścigali dotychczas, zostały wprowadzone w 2010 roku. Tamten sezon można więc nazwać przejściowym, co poniekąd odzwierciedlają wyniki "PUKa". Z każdym kolejnym było już coraz lepiej i trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Duńczyk na tej zmianie skorzystał. Co będzie, gdy powrócą przelotowe wydechy? Wiele zależeć będzie od mechaników, a i tych Iversen ma wspaniałych. Jego ludzie pomagali Stali Gorzów, gdy ten nie był w stanie jeździć. Najwięcej zyskał na tym Linus Sundstroem. Szwed jeździł co prawda na swoim sprzęcie, ale korzystał z pomocy Arka Jurasika i efekt był piorunujący. Duński żużlowiec ma więc doskonałą bazę.
Ambicja, pokora, nabyte w Anglii umiejętności techniczne i dobry team to jego największe atuty. Czy to wystarczy, aby wspiąć się na szczyt po ciężkiej kontuzji i to na nowych tłumikach? O tym przekonamy się w sezonie 2015.