W tym artykule dowiesz się o:
Wzorem dla wielu zagranicznych żużlowców może być Leigh Adams. Australijczyk przez większą część swojej kariery był związany z Unią Leszno. Starty w Polsce rozpoczął w sezonie 1991 w Motorze Lublin, w roku 1993 przeniósł się do Wrocławia, by później na dwa lata powrócić do Lublina.
Adams do Leszna trafił przed sezonem 1996 i startował tam aż do końca swojej kariery. W tym okresie australijski żużlowiec wyrósł na jedną z czołowych postaci w światowym speedwayu, a leszczynianie borykali się z problemami finansowymi. Adams, pomimo wielu ofert z różnych klubów, nigdy nie zdecydował się na odejście z wielkopolskiego klubu.
Pod koniec swojej kariery Australijczyk doczekał lepszych czasów w leszczyńskim klubie. Swoją karierę podsumował dwoma złotymi medalami Drużynowych Mistrzostw Polski, które zdobył z "Bykami" w sezonach 2007 i 2010. W ostatnim roku startów uzyskał w leszczyńskich barwach średnią na poziomie 2,290.
W naszym zestawieniu przedstawiliśmy sylwetki żużlowców zagranicznych, którzy w ostatnich latach bardzo rzadko zmieniali barwy klubowe w polskiej lidze.
[tag=2461]
Chris Holder[/tag] jest na dobrej drodze, by nawiązać do osiągnięcia Adamsa. "Chrispy" trafił do polskiej ligi w młodym wieku, podobnie jak jego starszy rodak. W sezonie 2007 bronił barw klubu z Wrocławia i był mocnym punktem zespołu prowadzonego Marka Cieślaka, startując z pozycji zawodnika rezerwowego.
Jednak już po roku Holder postanowił zmienić otoczenie i przeniósł się do Torunia. Australijczyk jest wierny barwom "Aniołów" od sezonu 2008. Startując w tym klubie zdobył debiutancki tytuł Indywidualnego Mistrza Świata w sezonie 2012. Trofeum przyszło mu odbierać w... Toruniu, bo na Motoarenie rozgrywano ostatnią rundę cyklu SGP.
- Gdy podpisywałem kontrakt, to nie sądziłem, że tak pokocham to miasto i spędzę tutaj tyle lat. Dla mnie to jest najlepsze miejsce do życia w Polsce - mówił Holder przed paroma dniami po przedłużeniu kontraktu z Get Well Toruń.
ZOBACZ WIDEO Andrzej Rusko: Wrócimy na najnowocześniejszy stadion żużlowy na świecie
Kolejnym obcokrajowcem, który od kilku lat jest wierny barwom jednego klubu jest Niels Kristian Iversen. Duńczyk trafił do Stali Gorzów przed sezonem 2011, co zbiegło się z rozkwitem jego kariery. "PUK" znacząco poprawił swoje starty w cyklu Speedway Grand Prix, co w roku 2013 dało mu brązowy medal IMŚ.
Z gorzowską Stalą zdobył cztery medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Już w pierwszym roku startów w żółto-niebieskich barwach wywalczył brąz, po roku do swojej kolekcji dorzucił srebro. W sezonach 2014 i 2016, przy znacznym udziale Iversena, gorzowianie sięgali po tytuł najlepszej drużyny w kraju.
Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku współpraca Stali i Iversena będzie kontynuowana. Obie strony odbyły już rozmowy w sprawie kontraktu na sezon 2017 i podpis Duńczyka pod umową wydaje się być formalnością.
Nieco inaczej jest w przypadku klubowego kolegi Iversena - Mateja Zagara. Słoweniec trafił do Gorzowa w sezonie 2009 i również stał się ważnym ogniwem drużyny. Współpraca obu stron dobiegła jednak końca w 2012 roku ze względu na obowiązujący w Ekstralidze limit KSM. Gorzowianie wybrali opcję składu, w której zabrakło miejsca dla Zagara, w wyniku czego Słoweniec na jeden sezon przeniósł się do Gniezna.
- Dla mnie szansa na pozostanie była, ale prezesi i zarząd uznali, że nie ma szans, bym nadal startował w ich klubie. To była ich decyzja, którą szanuję. Nie mam nic przeciwko temu. Musiałem myśleć, co dalej i znaleźć nowy klub. Jestem w Gnieźnie i jedziemy nowy sezon - mówił wtedy Zagar.
Słoweński żużlowiec nie będzie jednak najlepiej wspominał okresu startów w Gnieźnie. Klub z pierwszej stolicy Polski okazał się niewypłacalny i spadł z ligi, a Zagar po roku powrócił do Stali. Z gorzowskim klubem sięgnął po dwa tytuły Drużynowego Mistrza Polski.
Niewykluczone, że po sezonie 2016 drogi Stali i Zagara ponownie się rozejdą.
Niezwykle wiernym żużlowcem okazał się również Tai Woffinden. Brytyjczyk trafił do polskiej ligi za sprawą działaczy Włókniarza Częstochowa, w którym startował w sezonach 2008-2010. Rok 2011 spędził na wypożyczeniu w Gnieźnie.
W tamtym okresie kariera Woffindena znalazła się na zakręcie. W 2010 roku Brytyjczyk otrzymał stałą "dziką kartę" na starty w SGP, ale przepadł w cyklu z kretesem. Pomocną rękę wyciągnęli jednak do niego włodarze Betardu Sparty Wrocław. "Woffy" podpisał kontrakt z klubem ze stolicy Dolnego Śląska w ostatni dzień okienka transferowego.
Początkowo wydawało się, że Woffinden nie będzie mieć pewnego miejsca w składzie Sparty. Brytyjczyk zdobył jednak zaufanie menedżera Piotra Barona i pomógł wrocławskiej ekipie utrzymać się w lidze. Eksplozja jego formy nastąpiła w roku 2013 - wtedy Woffinden został mistrzem świata, a na ekstraligowych torach był nie do pokonania.
W efekcie po Woffindena ustawiła się kolejka chętnych. Pomimo lepszych ofert, brytyjski żużlowiec przedłużył kontrakt z wrocławską drużyną. Zaufanie Woffindena do Sparty jest na tyle duże, że ponownie zrobił to przed rokiem. Wtedy "Woffy" podpisał dwuletnią umowę, więc fani Sparty mogą być pewni o pozostanie swojego idola w klubie na sezon 2017.
[tag=12508]
Leon Madsen[/tag] stał się żużlowcem, który większą część polskiej kariery spędził w Unii Tarnów. Duński żużlowiec wypromował się w Polsce za sprawą startów we Wrocławiu. Madsen barw Sparty bronił w sezonach 2008-2010, w tym okresie pomagając klubowi m. in. utrzymać się w Ekstralidze.
Działacze z Wrocławia nie ukrywali swojej złości, gdy Madsen przed sezonem 2011 postanowił odejść do Tarnowa. Duński żużlowiec startował z "Jaskółką" na piersi do końca sezonu 2013, po czym postanowił przenieść się do Gdańska.
Gdańszczanie po zaledwie roku pożegnali się z PGE Ekstraligą i Madsen ponownie musiał szukać nowego pracodawcy. Początkowo Duńczyk dał słowo włodarzom GKM-u Grudziądz, ale ostatecznie podpisał kontrakt na starty w Tarnowie. Madsen z tarnowską Unią świętował zdobycie trzech medali DMP, w tym tego najcenniejszego w sezonie 2012.
Niewykluczone, że po tym roku drogi obu stron się rozejdą po raz drugi. Unia spadła z PGE Ekstraligi, zaś Madsen nie może narzekać na brak ofert z klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Przykładem niezwykle wiernego żużlowca jest również Renat Gafurow. Do polskiej ligi trafił w roku 2003 za sprawą Kolejarza Rawicz, w latach 2005-2007 zdobywał punkty dla rybnickiego RKM-u, aż w sezonie 2008 postanowił przenieść się nad morze.
Od tego momentu Gafurow jest wierny barwom klubów żużlowych z Gdańska. Gdy gdańszczanie awansowali do Ekstraligi - Rosjanin nie bał się podjąć rękawicy i startował w najwyższej klasie rozgrywkowej, nie uciekał również z zespołu po spadku do niższej ligi. Nie opuścił Gdańska, gdy klub borykał się z problemami finansowymi i musiał startować na najniższym szczeblu rozgrywek.
W sezonie 2016 Gafurow na torach Nice Polskiej Ligi Żużlowej osiągnął średnią biegową na poziomie 1,844. Działacze znad morza nie byli w pełni zadowoleni z postawy rosyjskiego żużlowca w niektórych meczach i na ten moment nie wiadomo czy współpraca będzie kontynuowana.