Nie tylko Pedersen. Wypadnięcie z Grand Prix mistrza z Australii cichsze od Duńczyka

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W Grand Prix 2019 zabraknie nie tylko Nickiego Pedersena. Z elitą po ośmiu latach pożegnał się inny były indywidualny mistrz świata - Chris Holder. Krótko po wielkim sukcesie przed sześcioma laty kariera Australijczyka została mocno wyhamowana.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 8

Nowa era żużlowej Grand Prix

Niedługo po zakończeniu tegorocznych Indywidualnych Mistrzostw Świata poznaliśmy obsadę kolejnej edycji walki o najcenniejsze trofeum w sporcie żużlowym. Nie sposób nie zauważyć w niej ogromnych zmian. Ze stawki najlepszych wypadło dwóch byłych złotych medalistów - przede wszystkim trzykrotny czempion Nicki Pedersen. W Grand Prix Duńczyk startował na pełnych prawach od 2001 roku, m.in. zdobywając siedem medali i wygrywając 17 turniejów.

Z uwagi pożegnanie z elitą Pedersena nieco bez echa przeszło wypadnięcie z niej Chrisa Holdera, który ubiegł duńskiego rywala w walce o złoto w 2012 roku. W GP Australijczyk startował nieprzerwanie przez dziewięć ostatnich sezonów. Najcenniejszy medal wywalczony we wspomnianym sezonie to jedyny, jaki Holder ma w dorobku. Na więcej nie pozwoliły w głównej mierze kontuzje, które dopadły 31-latka w czasie, gdy był na szczycie.

Na kolejnych stronach przedstawiliśmy karierę Holdera w cyklu GP w pigułce. Nie zabraknie w nich ciekawostek i zestawień statystycznych. Zapraszamy do lektury.

2
/ 8

Wzorcowa droga po awans

Po zdobyciu dwóch tytułów wicemistrzowskich w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów (w obu przypadkach lepszy był Emil Sajfutdinow), naturalną koleją rzeczy była chęć awansu do GP. Holder był już uznanym zawodnikiem w najlepszych ligach, wsławiając się tym, że w 2008 roku wygrał ze swoimi klubami zmagania w Polsce, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Widziano w nim przyszłą gwiazdę cyklu, z którym w tym samym czasie żegnał się Leigh Adams. Młodszemu z Australijczyków udało się przejść przez sito eliminacji (drugie miejsce w GP Challenge) i od 2010 roku zajął miejsce schodzącego ze sceny Adamsa, dołączając do innego rodaka i zarazem aktualnego mistrza, Jasona Crumpa.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"

3
/ 8

Życiowy sezon

Trzeba przyznać, że pierwsze dwa sezony okazały się dla żużlowca z Sydney udane. W obu zajął ósme miejsce w klasyfikacji generalnej i w obu po razie wygrywał pojedyncze zawody, w tym w ulubionym dla siebie Cardiff (2010). Zdecydowanie najlepszym w życiu sportowym, ale też prywatnym okazał się dla Holdera sezon 2012. U jego progu urodził mu się syn, co najwyraźniej dodało zawodnikowi skrzydeł. Australijczyk ustabilizował formę, imponował wynikami wszędzie tam, gdzie się pojawił. W GP dość szybko wyrósł na jednego z najpoważniejszych kandydatów do tytułu, choć i tak większe szanse dawano Pedersenowi i długo prowadzącemu w klasyfikacji Gregowi Hancockowi. Ostatecznie bitwę o złoto stoczył z Duńczykiem, którego po nerwowej potyczce pokonał "u siebie" na Motoarenie w Toruniu.

4
/ 8

Coventry momentem przełomowym

Mając żużlowy świat u stóp, życiowy los szybko uderzył Holdera obuchem. Już mistrzowski rok zakończył z kontuzją żeber i nogi, ale najgorsze miało dopiero nadejść. W połowie sezonu 2013 uległ koszmarnemu wypadkowi w Coventry, łamiąc przedramię, biodro i stopę. Przez moment był zmuszony do poruszania się na wózku. Wielu obserwatorów twierdzi, że to zdarzenie najbardziej wpłynęło na to, że kariera efektownie jeżdżącego żużlowca z Antypodów została zahamowana. Na domiar złego, gdy po czasie Holder mozolnie starał się budować swoją pozycję od nowa, po drodze doznawał kolejnych urazów, co skutecznie wybijało go z rytmu i nie pozwalało zbliżyć mu się nie tyle, ile do ponownej walki o złoto, co w ogóle o medale. W jego jeździe brakowało tego, z czego słynął, czyli szczypty szaleństwa i powtarzalności, która wcześniej pozwoliła piąć się w górę, aż do złota IMŚ.

5
/ 8

Dramat Warda kolejnym ciosem

Nie dane było im ścigać się w cyklu zbyt często. W latach 2013-2014 wspólnie widnieli na liście pełnoprawnych uczestników GP, ale w regularnych występach obydwóm przeszkadzały urazy. Bardzo wiele tracili przez to nie tylko oni sami, ale też kibice, bo słynni już "Turbo Twins" potrafili wspólnie czarować na torze, ciesząc się jazdą na motocyklu jak małe dzieci. Gdy młodszy o pięć lat Darcy Ward wygrał w wielkim stylu swój jedyny turniej w życiu (Kopenhaga 2013), Holder na podium stał nieco niżej, bo na trzecim stopniu. Gdy po latach zapowiadało się na powrót Darcy’ego do GP i być może kolejne wspólne sukcesy, jego sportowa kariera została brutalnie przerwana po wypadku w Zielonej Górze. Dla wciąż próbującego odnaleźć się Holdera był to kolejny cios w krótkim czasie. W elicie zdarzyło im się więc stoczyć tylko kilka bezpośrednich porywających starć.

6
/ 8

Jednorazowy zryw

Po zdobyciu tytułu trapiony kontuzjami Holder w kolejnych trzech latach plasował się w IMŚ na dalszych miejscach, choć dwukrotnie zmieścił się w najlepszej ósemce. W 2016 roku mieliśmy nagły powrót Australijczyka do wysokiej dyspozycji i czołowych lokat. Jak nigdy przygotował się do jazdy pod względem fizycznym, odzyskał radość, uporządkował park maszyn, wciąż darząc bezgranicznym wręcz zaufaniem Petera Johnsa. Aż siedem razy docierał do finału, wygrywając na sam koniec sezonu przed własną publicznością na Etihad Stadium w Melbourne (na triumf w GP czekał aż 1519 dni). Do medalu to nie wystarczyło, bo o dwa punkty lepszy był Bartosz Zmarzlik, ale i tak na twarzy Holdera wreszcie można było zobaczyć satysfakcję z wykonanej pracy. Okazało się, że ówczesny sezon był jednak tylko jednorazowym wyskokiem.

7
/ 8

Najsłabszy sezon w karierze

Kolejne dwa były bowiem znacznie mniej udane. Dość powiedzieć, że w 21 turniejach Holder nie stanął ani razu na podium, a w finale zawodów zameldował się tylko raz (Teterow 2017). Kangur na dobre stał się przeciętniakiem, któremu nie groziła jazda o najwyższe laury, a w pewnym momencie już nawet o utrzymanie się w ósemce. Wielu skazywało go na wypadnięcie z GP po sezonie 2017 (10. miejsce), ale głośne nazwisko i fakt, że sponsorem cyklu jest Monster Energy, którego Holder jest twarzą od wielu lat, miały uratować mu stałe miejsce. W tym roku wyniki Australijczyka były jeszcze słabsze (12. miejsce) i tym razem zabrakło dla niego miejsca wśród nominowanych do stałych "dzikich kart". Po dziewięciu sezonach Holder pożegnał się więc z GP. Pytanie: na jak długo?

8
/ 8

Liczby Chrisa Holdera w GP

9 - sezony w cyklu (lata 2010-2018) 1 - medal (2012 - złoty) 910 - zdobyte punkty (10. miejsce w historii) 96 - turnieje (10. miejsce w historii) 9,31 - średnia punktowa na turniej 5 - zwycięstwa (Cardiff 2010 i 2012 Goeteborg 2011, Leszno 2012, Melbourne 2016) 19 - miejsca na podium (bilans: 5-7-7) 553 - wyścigi 145 - wygrane wyścigi 55 - starty w półfinale 1 - tzw. "olimpiada", czyli pięć zer we wszystkich biegach (Gorzów 2018)

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (12)
avatar
sympatyk żu-żla
11.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Nick już swoje co miał zdobył w tym sporcie.Na stare lata poco mu się rozbijać, Przychodząc do Tarnowa po kontuzji zaczął inaczej już jechać.Liga i kasę jaką zbierze z ligi mu powinna wystarczy Czytaj całość
avatar
yes
10.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
" Nie zabraknie w nich ciekawostek i zestawień statystycznych. Zapraszamy do lektury" - nie przeszedłem. Przeczytałem pierwszą stronę...