W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Czeka ich trudny rok [/b] Ostatni rok startów w kategorii młodzieżowej można porównać do swoistego castingu. Rynek transferowy jest przesycony i niemal co roku wielu młodzieżowców jest zmuszonych kończyć swą żużlową przygodę. Szansę na kontynuację kariery mają jedynie ci, którzy już wcześniej udowodnili, że nie odstają poziomem od swych starszych kolegów po fachu. Niestety, to właśnie w wieku 22 lat kończyły lub znacznie spowalniały się kariery żużlowców. Życzmy bohaterom tego tekstu, by podzielili niedługo los Bartosza Zmarzlika czy Macieja Janowskiego, którzy przeszli przez wiekowy próg bardzo płynnie, a nie braci Pulczyńskich, bądź Damiana Dróżdża. By tak się stało, muszą oni pokazać się z jak najlepszej strony w najbliższym sezonie.
Trudno wyobrazić sobie, by syn legendy częstochowskiego Włókniarza miał problemy podczas wejścia w wiek seniora. Nawet jeśli w tym sezonie nie będzie notował tak świetnych wyników jak wcześniej, to wielokrotnie już udowodnił, że już teraz znajduje się poziom wyżej od wielu bardziej doświadczonych żużlowców. Nie oznacza to jednak, że ma prawo usiąść na laurach. Powinien skupić się na jak najszybszym rozwoju indywidualnym, bo zmarnowanie tak wielkiego talentu byłby straszną zbrodnią wobec polskiego speedwaya. Jeśli jego kariera dalej będzie toczyła się w tak szybkim tempie, nic nie stoi na przeszkodzie, by za parę lat dołączył do ścisłej czołówki cyklu Grand Prix
[b]
Bartosz Smektała[/b]
Kolejny z grona żużlowców, o których los nie musimy się przesadnie martwić. Trudno przecież wyobrazić sobie dream team leszczyńskiej Unii bez ważnych punktów Smektały i Kubery. Problem pojawi się jednak za rok, gdy popularny "Smyk" przekroczy magiczną barierę 22 lat. Czy znajdzie się dla niego miejsce w seniorskim zestawieniu Byków? Sam mistrz świata juniorów nie ukrywa, że bardzo chciałby dalej kontynuować swą karierę w drużynie z Wielkopolski. Oznacza to, że teraz musi bardzo ciężko harować, by przed sezonem 2020 działacze leszczyńskiej Unii mogli z czystą głową uznać, że może on godnie zastąpić któregoś z wielkopolskich seniorów.
W listopadzie należał do grona najbardziej medialnych polskich zawodników. Kibice długo zastanawiali się, w którym klubie ostatecznie wyląduje wnuk założyciela słynnego klubu Victoria Machowa. Młody zawodnik przełożył rozwój swojej kariery nad interesy macierzystego klubu i przeniósł się z tarnowskiej Unii do GKM-u Grudziądz. Na pierwszy rzut oka decyzja ta wydaje się bardzo mądra i dojrzała. Słynna w żużlowym świecie dewiza "chcesz być najlepszy, musisz jeździć z najlepszymi" powinna kolejny raz zdać egzamin. Nie trzeba być bowiem ekspertem w sprawach dotyczących czarnego sportu, by zauważyć, że młodzieżowiec większe szanse rozwoju niż na drugim szczeblu krajowych rozgrywek ma w najlepszej lidze świata. Poza tym, w Grudziądzu czeka go większy luz niż w rodzimym mieście, gdzie podobno chciano, by pełnił obowiązki seniora.
"Jak ten czas szybko leci" - chciałoby się rzec, czytując starsze pokolenia, które często nie mogą się nadziwić temu, ile lat minęło od ich młodości. Jeszcze niedawno młodziutki Gruchalski był przecież opisywany jako nieoszlifowany diament, perełka spod Jasnej Góry, która zapowiada się na bardzo solidnego seniora. Kiedy kibice lekko spuścili go z oka, ten zdążył osiągnąć wiek dwudziestu lat i niedługo przyjdzie mu startować w gronie seniorów. Ostatnie lata stały u niego pod znakiem niewyobrażalnego postępu i jeśli nic się pod tym względem nie zmieni, w sezonie 2020 powinien być solidnym punktem ekstraligowej lub pierwszoligowej drużyny.
Ulubieniec gnieźnieńskich kibiców postanowił rzucić się na głębokie wody podczas ostatniego roku startów w juniorskiej kategorii i zdecydował się na spróbowanie swych sił w PGE Ekstralidze. Jego transfer to wielka niewiadoma. Choć całe środowisko trzyma z pewnością kciuki za sympatycznego zawodnika toruńskiej drużyny i bez wątpienia stać go na solidne występy w najwyższej klasie rozgrywkowej, to część ekspertów obawia się, że presja zje go tak mocno, że jego kariera na długie lata stanie w miejscu. Czas pokaże, czy opuszczenie przytulnego gniazda w pierwszej stolicy Polski było dobrą decyzją.
Młody rybniczanin ma bez wątpienia zadatki na to, by w przyszłym roku stać się najlepszym młodzieżowcem w PLŻ. Krzysztof Mrozek deklaruje pomoc dla zawodnika, ale zastrzega, że dojdzie do niej tylko wtedy, gdy sam główny zainteresowany będzie tego chciał. Nikt nie ukrywa, że chodzi tu przede wszystkim o wsparcie sprzętowe, którego Robert Chmiel po prostu potrzebuje. W klubie często jednak wspomina się o sytuacji, kiedy zawodnik mając do dyspozycji klubowego mechanika, dzwonił w trakcie meczu do teamu Antonio Lindbaecka, by prosić o poradę. Chmiel nie wydaje się typem młodzieżowca, który ma potencjał na ogromne sukcesy bez dobrej współpracy z klubem. Jeśli jednak ma do takiej dochodzić, to takie sytuacje po prostu nie mogą się powtórzyć.
Robert Chmiel nie jest rzecz jasna jedynym juniorem mającym nadzieję na wykręcanie jak najlepszych wyników w dawnej pierwszej lidze. Dawid Wawrzyniak, który ostatniego sezonu w barwach grudziądzkiej drużyny z pewnością nie zaliczy do udanych, postanowił zejść poziom niżej i w przyszłym sezonie będzie bronił barw Orła Łódź. Zawodnik, który ostatnimi czasy stał się obiektem licznych docinek i drwin ze strony kibiców chce udowodnić, że wciąż ma szansę na udaną karierę. Jeśli w przyszłym sezonie będzie startował regularnie, być może przekona do siebie klubowych prezesów i za kilka lat zostanie solidnym piewszo- lub drugoligowym seniorem.
Długa kolejka do pozostania w żużlu
Oprócz wymienionych już wcześniej zawodników, w roku 1998 przyszli na świat tacy żużlowcy jak Kamil Wieczorek, Bartosz Hassa, Kevin Fajfer, Marek Lutowicz, Wojciech, Pilarski, Maciej Kuromonow oraz Marcin Kościelski .
Każdy z nich marzy o zostaniu w przyszłości czołowym żużlowcem. Niestety, rzeczywistość zapewne brutalnie zweryfikuje plany młodzieżowców. Miejmy jednak nadzieję, że jeszcze przez wiele lat będzie nam dane oklaskiwać tych młodych chłopaków. Trzymajmy też kciuki, że jeśli któryś z nich będzie zmuszony zakończyć przygodę z czarnym sportem, to odnajdą w swym życiu inny sposób na życie przynoszący im nie tylko dużo pieniędzy, ale przede wszystkim szczęście