W tym artykule dowiesz się o:
Upadające kluby
Już na początku dekady mieliśmy przypadek długów w rybnickim RKM-ie oraz późniejszej spółce założonej przez Dariusza Momota, przez co kilku zawodników nie otrzymało zarobionych na torze pieniędzy.
Później upadły też kluby z Gdańska i Częstochowy, choć w przypadku tego pierwszego należy pochwalić Tadeusza Zdunka za to, że wziął na swoje barki długi poprzedników i spłacił zobowiązania. Za to pod Jasną Górą wybrali roczną pauzę od ligowego speedwaya.
Ostatnim głośnym przykładem upadku z wysokiego konia jest Stal Rzeszów pod rządami Ireneusza Nawrockiego. Biznesmen w roku 2017 sprowadził do II-ligowego klubu m.in. Grega Hancocka, wygrał w cuglach rozgrywki na najniższym szczeblu, a kilka miesięcy później "Żurawie" nie otrzymały licencji na jazdę w Nice 1.LŻ.
Śmierć Lee Richardsona
13 maja 2012 roku we Wrocławiu doszło do wypadku Lee Richardsona, który zakończył się śmiercią Brytyjczyka. Gdy z wrocławskiego szpitala nadeszły smutne informacje, akurat rozgrywane były Derby Ziemi Lubuskiej pomiędzy Stalą Gorzów a Falubazem Zielona Góra.
Mecz pierwotnie przerwano po 8. biegu. Kibice i zawodnicy oddali cześć Brytyjczykowi minutą ciszą, a następnie zawody wznowiono. W dwóch kolejnych gonitwach żużlowcy wyjechali na tor, ale na stadionie wyłączono m.in. oprawę muzyczną.
Do wyścigu numer jedenaście nie wyjechali za to zawodnicy Falubazu, którzy w tej sytuacji nie chcieli kontynuować spotkania. Tym samym zaczęła się nerwowa przepychanka. Ostatecznie mecz zakończono przy wyniku 44:21 dla gospodarzy. Tamte obrazki pokazały, że czasem w regulaminie nie da się zawrzeć wszystkich sytuacji. Przepisy nie zakładały bowiem możliwości przerwania meczu, po tym jak zginie jeden z kolegów z toru.
ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika
Pijany Darcy Ward
Darcy Ward nie miał szczęścia podczas Grand Prix Łotwy w 2014 roku. Australijczyk został bowiem przyłapany na byciu pod wpływem alkoholu. W efekcie nie został dopuszczony do zawodów, a następnie zawieszony przez FIM na dziesięć miesięcy.
Zaczęło się od skandalu
Obecnie Grand Prix Polski na PGE Narodowym w Warszawie jest uważane za najlepszą żużlową imprezę na świecie. Co roku zawody w stolicy Polski ogląda komplet publiczności, który tworzy niesamowitą atmosferę. Poziomem dopasowują się też żużlowcy.
Tyle że w roku 2015 zaczęło się od dużej wpadki. Ole Olsen zbyt późno przygotował nawierzchnię na PGE Narodowym, przez co ta nie sprawowała się najlepiej. Do tego doszła awaria maszyny startowej. Efekt? Zawody przedwcześnie zakończono. Dobrze, że w kolejnych latach wyciągnięto wnioski z tych błędów.
Łaguta na dopingu
Grigorij Łaguta wpadł na stosowaniu meldonium w 2017 roku, co miało ogromne konsekwencje dla ROW-u Rybnik, a spektakl z zawieszeniem Rosjanina i odebraniem punktów "Rekinom" ciągnął się w nieskończoność. Sprawa otarła się nawet o sąd. Wszystko przez niezbyt jasne przepisy.
Ostatecznie Łagucie zabrano "tylko" jedenaście punktów zdobytych w meczu z częstochowskim Włókniarzem, bo to właśnie wtedy doszło do kontroli antydopingowej u Rosjanina. Taka kara wystarczyła jednak, by ROW stracił trzy "oczka" meczowe i spadł na ostatnie miejsce w tabeli, z którego się już nie wydostał. Tym samym rybniczanie spadli do Nice 1. LŻ.
Hancock chciał pomóc Holderowi
Wydarzenia z końcówki sezonu 2016, gdy o medal IMŚ walczyli Chris Holder oraz Bartosz Zmarzlik. W ich pojedynek postanowił się włączyć Greg Hancock, który miał już zapewniony tytuł mistrza świata. W jednym z wyścigów Amerykanin na trasie przepuścił Australijczyka.
Sędzia zawodów postanowił jednak wykluczyć Hancocka, bo uznał jego manewr za sprzeczny z zasadami fair-play. Amerykanin tłumaczył się problemami sprzętowymi i twierdził, że nie był to celowy ruch z jego strony. Dlatego wycofał się z dalszego udziału w GP Australii.
Ostatecznie Zmarzlik zdobył brązowy medal IMŚ, a Holder zakończył zmagania jako czwarty żużlowiec globu. Obu zawodników na koniec sezonu dzieliły dwa punkty.
Łaguta wystawił Mrozka
Dość świeże wydarzenie, bo z lutego 2019 roku. Grigorij Łaguta miał wrócić do ścigania po niemal dwuletnim zawieszeniu w barwach PGG ROW-u Rybnik. Deklarował kilkukrotnie, że chce odkupić winy za spadek "Rekinów" z PGE Ekstraligi. Gdy jednak przyszło do konkretów, rosyjski żużlowiec parafował umowę ze Speed Car Motorem Lublin.
Prezes Krzysztof Mrozek poczuł się zdradzony, zapowiadał podjęcie kroków względem Łaguty, ale do niczego takiego nie doszło. Panowie wymienili się uprzejmościami w mediach, po czym sezon ruszył.
Unibax uciekł z Zielonej Góry
Skandalem zakończyły się ekstraligowe rozgrywki na koniec 2013 roku. Unibax Toruń uciekł ze stadionu w Zielonej Górze i w finale Falubaz wygrał walkowerem 40:0, zdobywając tym samym tytuł mistrzowski. Decyzję o poddaniu spotkania miał podjąć Roman Karkosik, ówczesny właściciel ekipy z Torunia.
Karkosik chciał przełożenia finału, bo nie mogli w nim wystąpić kontuzjowani zawodnicy Unibaksu - Tomasz Gollob oraz Chris Holder. Zielonogórzanie, co logiczne, nie zgodzili się na taki scenariusz.
Za ucieczkę Unibax został ukarany finansowo, przystępował do kolejnego sezonu z ujemnym bilansem punktowym i musiał wpuścić kibiców na jeden z meczów za symboliczną złotówkę. Przesądziło to o późniejszym odejściu Karkosika z klubu.