"Nadchodzi tsunami, które zniszczy kolarstwo!". Peleton w obliczu nowej afery

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Czujni internauci zwrócili uwagę, że tuż przed atakiem Szwajcar nienaturalnie kombinował przy prawej manetce. Czyżby włączył "dodatkowy bieg?" - pojawiały się pytania. Te wątpliwości pojawiły się ze zdwojoną siłą dosłownie tydzień później. W trakcie wyścigu Paryż - Roubaix Cancellara zmienił rower i nagle narzucił takie tempo, że żaden z rywali nie był w stanie wskoczyć mu na koło. Szwajcar wjechał na metę z dwuminutową przewagą.

Na forach internetowych znów zawrzało. Oliwy do ognia dolał były kolarz grupy Carrera, Davide Cassani. Słusznie zauważył, że Cancellara w ogóle nie pił z bidonu. - Pewnie tam była ukryta bateria do silnika elektrycznego - przyznał. UCI nie zajęła oficjalnego stanowiska, jednak coraz częściej podczas wyścigów zaczęto kontrolować rowery. Losowano kilkadziesiąt maszyn i przepuszczano je przez specjalny rentgen. Zdjęcia miały wykryć, czy wewnątrz ramy są umieszczone silniczki. Problem w tym, że postęp technologiczny od 1998 roku poszedł tak mocno do przodu, że nikt już tam nie montował "wspomagaczy". Silniki z bateriami były już w piastach, pedałach, bidonach, stosowano nawet samonapędzające się koła.

- UCI znów była kilka lat do tyłu, podobnie jak w przypadku EPO nie mogła wykryć oszustwa, bo nie miała odpowiedniej wiedzy i sprzętu - komentował dziennik "La Gazzetta dello Sport".

"Zamontowałem ponad tysiąc silniczków"

Podobnych sytuacji do tych z udziałem Cancellary wiosną 2010 roku było z roku na rok coraz więcej. Wspomniana wyżej "La Gazzetta dello Sport" powołała się ostatnio na anonimowego mechanika, który przyznał, że sam zamontował ponad tysiąc silniczków w rowerach szosowych. - Oczywiście taki silnik nie spowoduje, że nawet amator może pokonać najlepszych kolarzy świata - tłumaczy mistrz świata i srebrny medalista olimpijski, Ryszard Szurkowski. - Jednak przy wyrównanej stawce i wykorzystany w odpowiednim momencie, na przykład podczas ciężkiego podjazdu, da te kilkadziesiąt wat mocy, co spowoduje, że oszust po prostu odjedzie rywalom.

W lipcu tego roku Christopher Froome musiał się bronić przed atakami, iż stosuje doping. Poszło o to, że kolarz Teamu Sky miał ponoć podczas podjazdu na La-Pierre-Saint-Martin "wyprodukować" moc o wartości ponad 425 W. Powszechnie uważa się, że wszystko, co powyżej 410 W jest mocno podejrzane. Froome słowami swojego trenera odparł zarzuty podając nieco niższe liczby.

Podobnie jak w przypadku Cancellary, tak i tutaj pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że Froome może i nie stosuje dopingu medycznego, ale kto wie, czy na tym piekielnie trudnym podjeździe nie wcisnął "czerwonego przycisku". Po wpadce van der Driessche takie niby pozbawione sensu zarzuty zaczynają nabierać innego wydźwięku.

Jak sprawdzić tysiąc rowerów?

Co dalej? Cookson zapowiedział, że UCI na poważnie zabiera się do walki z oszustami technologicznymi. Inżynierowie, którzy stworzyli ten typ dopingu, zupełnie się nie obawiają tej krucjaty. Wypracowali takie rozwiązania techniczne, że kontrolerzy nie są w stanie masowo wyłapywać oszustów. - Każdy team podczas kilkudniowego wyścigu ma kilkaset rowerów, w sumie więc w peletonie mamy ich tysiąc i więcej - tłumaczy jedna z legend kolarstwa, Miguel Indurain. - Nie da się w krótkim czasie dokładnie przebadać takiej masy sprzętu.

- Mimo to nie poddajemy się - przekonuje Cookson. - Wygraliśmy z dopingiem medycznym, pokonamy i ten związany z rozwojem technologicznym. W jaki sposób? Opracujemy specjalistyczne standardy.

Widać, że szef UCI nie ma na razie pomysłu na ten problem. Zwłaszcza, że w dobie technologii bezprzewodowej... - No przecież odbiornik będzie umieszczony nawet w oponie, a przycisk "power" może trzymać dyrektor sportowy danego teamu. W odpowiednim momencie, siedząc wygodnie w swoim samochodzie naciśnie guziczek, a lider jego zespołu po prostu odjedzie od peletonu - tłumaczy anonimowy informator "Gazzetty". - Idąc dalej tym tropem, taki guzik można nacisnąć nawet będąc kilkaset kilometrów od miejsca rozgrywania wyścigu. To jest nie do wykrycia.

Marek Bobakowski



Zobacz wideo: Lewandowski: karny? W Bundeslidze to ja podejdę
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×