Marcin Grzegrzółka: Większość talentów ginie przez problemy życiowe
- Przykład Roberta Lewandowskiego inspiruje wielu młodych zawodników. Robert stracił ojca, skreślili go w Legii. Był bardzo sfrustrowany, ale przeszedł ten etap, uniósł ciężar - mówi Marcin Grzegrzółka, trener mentalny.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Trening mentalny brzmi tajemniczo. Co on w ogóle daje?
Marcin Grzegrzółka, trener mentalny: Nie "znikasz" po pierwszym niepowodzeniu.
To znaczy?
Jeżeli nie przepracujesz pewnych etapów, w momencie najmniejszego kryzysu możesz się wyłączyć. Przypomnieć sobie w 3. minucie meczu, po nieudanym podaniu do kolegi, że nie gadałeś z ojcem od roku. I zamiast skupić się na robocie na boisku, biegasz z ciężką głową i myślami, dlaczego ja do tego taty nie zadzwoniłem.
Dobrze zacząć od małych rzeczy, nawet prób na przykład nawiązania kontaktu z bliską osobą. Podałem przykład zerwanych relacji z ojcem, ale problemy są różne. Może to być zachwiana pewność siebie. Wtedy nawet okrzyki z ławki rezerwowych mogą wybić z rytmu, "zgasić" młodego chłopaka. Są frustracje spowodowane brakiem gry. Bo jeden nie czuje się gorszy od drugiego, ale musi usiąść na ławce. Mamy czasy, w których rodzice w pojedynkę wychowują dzieci. Tych luk nie da się zasypać w całości. Rozmawiam często z mamami młodych graczy. One chcą dla synów jak najlepiej, czasem i by zagłaskały. To się później przekłada na zachowania zawodników w życiu i na boisku. Czegoś brakuje, dlatego najlepiej od razu prostować niedociągnięcia.
W jaki sposób?
Mnóstwo chłopców nie potrafi pogodzić się z czymś, co nie idzie po ich myśli. Na przykład zawodnik x jest rezerwowym. Są w nim ogromne emocje, w większości negatywne, ponieważ na treningu daje z siebie więcej niż może, ale nie gra. I się wścieka. Temu koledze, z którym rywalizuje, najchętniej walnąłby w zęby. To normalne przy dużych emocjach, o różnych rzeczach się myśli. Ważne, żeby takiej głupoty nie zrobić i nie skomplikować sobie życia. Podczas "sesji", czyli po prostu rozmowy o tym, co tu i teraz, przepracowujemy problemy.
Jak wyglądają takie rozmowy?
Pytam o proste rzeczy: co myślisz o danej sytuacji? Często porównuje ich problemy z postawą innych zawodników. Pytam również, jakie widzą plusy. Może i początkowo jest bezsilność, ale już samo uświadomienie sobie własnego problemu wiele daje. Szczerość wobec samego siebie to klucz. Po pierwsze: akceptujesz położenie. Po drugie: działasz, czyli robisz następny krok. Żeby określić strategię powinieneś wiedzieć, dokąd zmierzasz i mieć jasno określone cele.
Jest jakiś przykład, który robi szczególne wrażenie na młodych graczach?
Nie wyciągnę asa z rękawa. To dobrze znany przykład człowieka, który pokonał bardzo wiele. Mianowicie Roberta Lewandowskiego. Odstrzelony w Legii, musiał zmierzyć się również ze śmiercią ojca w młodym wieku. Wiele rzeczy w krótkim czasie spadło mu na głowę. Ta wewnętrzna siła wyszła z Robert po latach. Dziś widzimy, że po wygraniu Ligi Mistrzów są w nim głębokie emocje, wzrusza się, mówiąc o tacie. Kilkanaście lat temu był bardzo sfrustrowany, ale przeszedł ten etap, uniósł ciężar.
Pracuje pan teraz z młodymi zawodnikami, ale wcześniej pomagał nieletnim z poprawczaka.
Zaczęło się od słów: "kto to ku...a jest, wychowawco?". Chłopcy ze schroniska byli początkowo nieufni. Najpierw mówiłem im o wierze, Bogu. Później z akademią "Be a Star" wpadliśmy na pomysł, żeby na terenie ośrodka zorganizować treningi. Przez pierwsze cztery miesiące chłopcy niechętnie ze mną rozmawiali. Jak już "przeskoczyło", nie chcieli kończyć zajęć.
Co było dalej?
W schronisku był Wojtuś. Nie widział sensu życia. Powtarzał, że i tak nie zostanie piłkarzem, więc po co ma z nami ćwiczyć. Z biegiem czasu zainteresowały go treningi, zaczepiał mnie nawet z boku i pytał, którą częścią nogi ma kopać piłkę. Szybko stał się najlepszym obrońcą. Sport odblokował go w życiu. To był naprawdę duży chłop i coś szczególnego zobaczył w nim Kajetan Broniewski, nasz brązowy medalista olimpijski w wioślarstwie. Wziął Wojtka do siebie na treningi i chłopak zdobył w swojej kategorii wiekowej brązowy medal mistrzostw Polski. Ze Studzieńca, od siebie, wyjeżdżał o 5 rano. Przesiadał się w Żyrardowie i codziennie meldował się w Warszawie na treningach. Dziś jest trenerem personalnym w siłowni. Cieszę się, że mu się udało.
Później prowadził pan zawodników Legii Warszawa w Amp futbolu.
Jeden chłopak miał wykształcone po trzy palce w obu rękach. Robił po sto kilometrów, żeby pojawić się na zajęciach. Dodam tylko, że nie miał też kończyny w nodze. Chciał jednak przynależeć do grupy, spełniać się. To wielcy twardziele, dla mnie są inspiracją, ale potrzebują wsparcia.
W czym na przykład?
Każdy z nich na zewnątrz pokazuje, że daje radę. Ale chłopaki, jak każdy w danym środowisku, walczą ze swoimi demonami. Podświadomość sugeruje im, że niepowodzenia dzieją się przez wygląd. Chociażby problem ze znalezieniem pracy czy rozstanie z dziewczyną. Poznałem chłopaka, który miał stare kłopoty z prawem, ale dostał szansę w sporcie i wyprostował swoje życie. Te wszystkie historie pokazują, że można odnieść sukces, pokonując różne drogi. Opowiadam je młodym zawodnikom, robią na nich wrażenie.
Zmieniają perspektywę?
Kiedyś zorganizowaliśmy mecz naszych łobuziaków ze schroniska z drużyną Amp futbolu. Do schroniska przyjechali chłopcy z Legii o kulach ubrani w klubowe dresy. Wiem pan, co się działo?
Co takiego?
Jest duża świadomość. Chłopcy korzystają z różnych wskazówek, przeglądają internet. Jeden zawodnik, 14-latek, rano biega, a później wskakuje do beczki z zimną wodą. Dzieciaki są gotowe naprawdę dużo poświęcić. Dobrze, jeżeli rodzice pchają je w tym kierunku. Ja też zwracam uwagę, żeby każdy miał plan B. Nie zaszkodzi skończyć szkołę, rozwinięta inteligencja zawsze przyda się na boisku. Zaprocentuje również po karierze. Jest wiele przypadków, gdy zawodnik po skończeniu gry trwoni oszczędności, albo robi maturę dopiero po trzydziestce.
Dużo zdolnych juniorów odpada przez problemy pozaboiskowe?
Większość. Fajnie, gdyby tego typu monitoring został wprowadzony odgórnie, na przykład przez PZPN. Rozmawiałem niedawno z Arturem Płatkiem z Górnika Zabrze. Przyznał, że budowa świadomości zawodnika przez rok czy dwa wiele daje w przyszłości. Pomaga nie zgubić się przy pierwszym niepowodzeniu, albo i sukcesie. Podczas stażu w Schalke widziałem, jak wiele kwestii jest rozwiązywanych indywidualnie. Trenerzy budują szatnie prostymi rzeczami: uściskiem dłoni, spojrzeniem w oczy, pytaniem o to, jak w domu. Dzięki temu każdy czuje się ważny.
Kłania się praca od podstaw.
Czyli bez treningu głowy byłoby to niemożliwe.
Silna głowa to podstawa sukcesu w sporcie. Trening mentalny to dla mnie pobudzenie w zawodniku profesjonalizmu, dyscypliny i marzeń. Systematyczna praca nad słabymi i mocnymi stronami. Pytał pan, co daje trening mentalny. Właśnie to: nie poddajesz się w przypadku zmiany środowiska, kryzysu czy nieudanego zagrania w pierwszych minutach.
Liga Europy: Legia wykonała zadanie. Wygrała z Dritą i awansowała
Superpuchar Europy. Sprawdź, co Robert Lewandowski powiedział po wygranej z Sevillą
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.